Rozdział 9 cz.1

9 2 6
                                    

Omen

Ksawery i Milena wyszli z uznanego przez nich za ostatni, domu Strąconych. Przez ich całonocne poszukiwania znaleźli jedynie kilka marnych poszlak, które musiały im wystarczyć. Szli gęsto zarośniętą łąką pod osłoną gwieździstej nocy. Księżyc ukazując połowę swojej tarczy rozświetlał bladą łuną część atramentowego nieba wokół siebie.

Mężczyzna spodziewał się, że nie odnajdzie matki, w każdym bądź razie nie od razu, jednak rozczarowanie dało o sobie znać. Zduszał je w sobie razem z płaczem chłopca tęskniącego za mamą. W kieszeni kurtki zaciskał naszyjnik, który udało im się znaleźć, jakby czerpał z niego siłę, by iść do przodu.

– Przynajmniej mamy cokolwiek – westchnął. – Nie mówię, że to jakaś nowość, o której bym nie wiedział, ale... zawsze coś.

Ksawery czuł płomyk nadziei tlący się w sercu, ale nie pozwalał mu zbyt mocno zapłonąć. W przeciwnym razie gorzki smak rozpaczy byłby po prostu nie do przełknięcia. A myśl, że najprawdopodobniej jedyną ceną za matkę była jego młodsza siostra, pchała go ku przepaści. Nigdy nie był w tak patowej sytuacji. Nigdy.

– Słuchaj, przeszukamy każde miejsce pod tymi adresami – powiedziała zawzięcie Milena i ścisnęła jego ramię. – Może tam znajdziemy inne tropy.

Jego żona była tym typem kobiety, która nie poddawała się i szła po trupach, aby osiągnąć swoje. Cieszył się, że miał ją obok. W najgorszym scenariuszu to ona mogłaby go podtrzymać i utrzymać w całości. Wzdrygnął się na samą myśl o tym i starał się wyrzucić zabłąkane przeczucie z umysłu.

– Może masz rację – uśmiechnął się mimo zmęczenia rysującego się na twarzy. – Odczuwam dziwne wrażenie, że najbliższe dni będą zależne od tego słowa – mówił jakby zamierzał się zaśmiać, ale nie był to śmiech, a jedynie jego gorzka parodia. – Może znajdziemy mamę, może będą tam inne tropy, może uda nam się ochronić Sarę, może dowiemy się o co chodzi. Może, może, może! – Wyrzucił ręce w górę w efekcie rosnącej frustracji.

Milena delikatnie położyła mu dłoń na ramieniu i stanęła przed nim. Patrząc mu w oczy przelewała w nie spokój panujący w jej zielonych tęczówkach.

– Może pójdziemy teraz do Sanktuarium i może zobaczymy jak czują się Maks z Sarą? – zaproponowała łagodnym głosem, celowo naciskając na tak drażniące go słowa. – Bicie się z myślami i gorączkowanie się nie zda ci się na nic. Trzeba coś zdziałać, obmyślić jakiś plan, odpocząć – zaznaczyła – przed wyruszeniem na poszukiwania.

Mężczyzna nabrał głęboko powietrza i wypuścił je.

– Chodźmy.

Uśmiechnęła się ciepło i ruszyła przy boku męża ku wyjściu z wymiaru. Ksawery otoczył ją ramieniem i lekko przyciągnął do siebie.

W oddalonym od nich o kilka metrów lesie spomiędzy pni wyrastała kamienna, zniszczona przez czas obręcz na niewielkim piedestale. Niektóre z punktów przejść między wymiarowych były oznaczane w taki właśnie sposób. Wieki temu Refaim, którzy eksplorowali przeróżne tereny, sprawdzali, w których miejscach energia jest tak silnie skumulowana, że może swobodnie przenieść Światłe istoty do drugiego wymiaru. Stworzyli dzięki temu rozległą mapę całego Krystalicznego Królestwa oznaczając wszystkie znane im punkty Cerufim, w których wymiary były tak blisko siebie, że wręcz łączyły się. Energie je tworzące częściowo splatały się, co dosłownie otwierało drzwi na drugą stronę.

Małżonkowie, kiedy tylko stanęli na popękanym piedestale, odczuli jak niewidzialne pnącza zaczęły wdzierać się do ich ciał. Przestrzeń wewnątrz okręgu zadygotała połyskliwie, a młoda para została porwana w ową osobliwość rozbijając się o nią na miliony szklistych odłamków.

Zaraz po przejściu na Ziemię, a dokładniej do nieświatłego wymiaru, telefon Ksawerego rozbrzmiał jakby ktoś brutalnie obudził go do życia. Wyjął urządzenie z tylnej kieszeni spodni i odblokował ekran. Zmarszczył brwi, widząc dwa SMS-y od brata. Zalała go fala obezwładniającego niepokoju.

Maks:

Nie zbliżajcie się do domu. Jesteśmy teraz u Tristana. Sara nie mogła wejść do Zakonu, nie wiem dlaczego... Zadzwoń jak będziecie już u nas.

Maks:

Dodzwoniłem się do ciotki. Nic jej nie jest i przyjedzie do nas z jakimiś nowymi informacjami.

Stał jak posąg i tępo wpatrywał się w ekran komórki.

– Co się stało? – zapytała zaniepokojona Milena.

Makabryczna myśl, że Sarę i chłopaków zaatakowali Potępieni i Ambry, przewijała się przed jej oczami, jak scena filmowa.

– Wszystko – odparł pustym głosem, choć jego twarz umalowana była w gniew.

Ksawery miał już dość wszelkich komplikacji i niepowodzeń, choć dobrze wiedział, że to dopiero początek. Wszedł w listę połączeń, wybrał numer brata i przyłożył telefon do ucha. Z każdym minionym sygnałem, kiedy ten nie odbierał napięcie rosło.

– Maks, gdzie jesteście?

– U Tristana na działce. Zaraz wyślę ci adres.

– Ok. A powiedz mi, co się stało, że Sara nie mogła przejść? – Usiłował zapanować nad gniewem.

– Nie mam pojęcia. Po prostu ją odrzuciło, jakby nie była Refaim...

– Ale jest! – warknął. – To niemożliwe, żeby było inaczej.

– Wiem – powiedział to takim tonem, że Ksawery wręcz słyszał jak brat przewraca oczyma. – Ale z jakiegoś powodu nie mogła przejść przez barierę.

– Dobra... – spuścił z tonu zrezygnowany. – Pogadamy jak przyjadę.

– Czekamy.

– A młoda jak się czuje? – zapytał i tym razem słychać było szczerą troskę w jego głosie.

– Jak na razie śpi, ale ogólnie nie najlepiej. Jest strasznie nieobecna...

Ksawery nie wiedział nawet, co ma na to odpowiedzieć.

– Jakoś musimy przez to przejść. Niedługo będziemy. Dzwoń jakby cokolwiek się działo – nakazał tonem rodzica.

– Będę, będę. Uważajcie na siebie.

Rozłączył się i schował komórkę do kieszeni.

– I?– niecierpliwiła się Milena.

– Opowiem ci po drodze – westchnął.

Blondynka pokiwała głową i ruszyła z mężem w stronę zaparkowanego za parkiem auta.

Oboje czuli, że na odnalezieniu Ewy całe to szaleństwo się nie skończy.

Ksawery był pewien, że za jej porwaniem i próbą schwytania Sary kryje się coś więcej niż mówiła mu matka.

~*~

Przedstawiam pierwszą cześć rozdziału 9. Celowo dałam ją tak krótką, aby skupić się trochę też na najstarszym bracie Sary, który może i nie gra pierwszych skrzypiec jak jego siostra, ale jest również ważną postacią, jako najstarsza z rodziny.

Chciałam też zapytać, czy jak robię takie wtrącenia jak tutaj, że kiedyś Refaim rysowali mapkę z przejściami do drugich wymiarów itd. to czy jest to ok? Czy nie odrywa za bardzo od fabuły i czy jest w Waszym odczuciu w odpowiednim miejscu?

Anielskie Dusze - Cienie DuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz