Rozdział IV

43 7 0
                                    


David


Jeszcze nie tak dawno za taką imprezę zapłaciłbym każde pieniądze. Ten niepowtarzalny klimat zawsze mnie nakręcał - fajne i do tego skąpo ubrane dziewczyny, alkohol, kumple, gry - ale teraz? Siedzę i zastanawiam się, kiedy będzie najlepszy moment by stąd uciec niezauważonym.

Podeszła do mnie jakaś laska z pierwszego roku i domyślam się czego chciała, ale nawet nie miałem ochoty na głupie gierki. Cały czas łapię się na myśleniu o tym, czy Elizabeth się pojawi. Martwię się, czy ten pierdolony profesorek czegoś jej nie zrobił, ale wiem też, że litość i współczucie to ostatnie co powinienem czuć w stosunku do tej dziewczyny.

- Co tak zamulasz stary? Tłum lasek otoczył Cię z każdej strony, a Ty patrzysz w plastikowy kubek jakbyś miał z niego wyczytać swoją przyszłość. - Krzyczy Zayn, a tuż za nim pojawia się odurzony alkoholem Jack.

- Co jest stary? - Pytam kumpla, który opada na kanapę obok mnie trącając przy tym co najmniej dwie równie pijane laski co on.

- Nie ma jej. Impreza trwa od dwóch godzin, a nie będę ukrywał, że liczyłem na to, że się pojawi. - Mówi zrozpaczony, a Zayn wybucha śmiechem, natomiast ja kwituję to milczeniem. Nie mogę uwierzyć w to, że mój przyjaciel tak zadłużył się w nowo poznanej lasce, wszyscy, ale nie on.

- Zakochałeś się? – Mówi Zayn w przerwie swojego naciąganego śmiechu.

Patrzymy oboje na naszego kumpla, który nie odpowiada.

- No nie! - Krzyczę – Jaja sobie robisz?

- Stary! Wokół Ciebie jest pełno dziewczyn, a Ty zadręczasz się laską, która rozmawiała z Tobą przelotnie może 10 minut. Co jest z Wami? - Zayn siada naprzeciwko nas, a ja włączam się w rozmowę.

- Z nami? A co Ty masz do mnie? – Popijam drinka.

- Nie udawaj, widzę, że siedzisz przygnębiony jakby ktoś umarł.

- Ze mną wszystko w porządku, ale mam jakiś zły dzień. Muszę się napić.

- To trzeba było tak od razu! – Uderza mnie w ramię. – Już się bałem, że ta śliczna blondynka uderzyła Ci do głowy.

Na myśl o tym ściska mi żołądek. Wyrywam Zaynowi drinka i wypijam go jednym haustem.

- Dobra stary, żartowałem. Wiem, że Ty nie z tych, musiałbyś chyba mocno się nawrócić, żeby jakaś laska zawróciła ci w głowie. – Śmieje się.

- Powiedziałeś w końcu coś mądrego. – Podnoszę się z kanapy – Idę po drinka, przynieść wam?

- Jack potrzebuje chyba całej butelki, bez żadnego rozpuszczania! Myśli tylko o lasce z Volvo. – Robi dłońmi kształt serduszka przy tym mrugając szybko oczami, a ja, kiedy to widzę wybucham śmiechem. – No chodź Jack przytulę cię. – Kiedy Zayn usilnie próbuje objąć przyjaciela wyciągam szybko telefon i robię im zdjęcie, jest równie komiczne co oni. Zayn wypina usta i pochyla się do Jacka, a ten z obrzydzeniem go odpycha i unika jego ust. Robię jeszcze jedno lekko wysuwając swoją twarz przed obiektyw.

- Spierdalaj! - Krzyczy i pokazuje środkowy palec po czym przenosi wzrok na mnie- Weź mu tu przyprowadź jakąś dziewczynę, bo zaraz mnie przeleci na tej kanapie!

Przedzieram się do wyspy kuchennej w dalszym ciągu śmiejąc się z tej dwójki. Docieram do blatu i sięgam po wódkę i sok, żeby zrobić drinki. Mimo tego, że poprawili mi nastrój w głowie mam cały czas słowa Zayna, że Jack naprawdę mógł się zakochać... Jeszcze w tej dziewczynie, która przyjaźni się z tą nieziemsko piękną blondynką, której wprost nienawidzę. Muszę zacząć to sobie regularnie powtarzać, bo chyba zdarza mi się o tym zapominać.

Paper Memories [In the arms of danger]Where stories live. Discover now