15.

123 24 40
                                    

– Muszę wrócić do Doncaster.

Minęły dwa dni od wizyty Louisa i wcale a wcale nie chciał tego robić, ale musiał. Jego zamiennik, Zayn, zadzwonił do niego - - bo w końcu z sercem w gardle włączył telefon - - i poinformował go, że nie daje rady ciągnąć zarówno swoich sesji, jak i sesji Harry'ego.

– Dobrze, synku – odparła ciepło Anne, podsuwając mu kubek z kawą. – Jak cokolwiek będzie się działo, zadzwoń. Albo poproś, to przyjadę do ciebie.

– Tak, mamo – odparł. Nie mógł uwierzyć, że choć przez chwilę w nią zwątpił. – Masz jeszcze dla mnie jakieś cudowne rady? – zapytał z nadzieją. – Może gdy się urodziłem, znalazłaś za moim uchem przycisk wymazujący pięć ostatnich lat i właśnie teraz uznajesz, że jest odpowiedni moment, by go użyć?

Anne nawet się nie zaśmiała na ten jego suchy żart. Zamiast tego wpatrywała się w niego z uwagą.

– Dlaczego pięć? – zapytała przenikliwie. – Dlaczego nie chciałbyś wymazać go całego?

– Bo byłem z nim naprawdę szczęśliwy – odparł natychmiast Harry. Nie miał co do tego żadnych wątpliwości. – Dopóki nie stracił tej pracy, było między nami...

Idealnie. To chciał powiedzieć, to nie było jednak prawdą. Miewali gorsze chwile, kłótnie, momentami nie mogli się znieść, spierali się o najmniejsze bzdury. Nie, nie było idealnie.

– To są cztery lata, które chcę zachować – dopowiedział. – Te po jego zdradzie i ten ostatni rok naszego związku najchętniej bym usunął, ale te pierwsze... W wieku osiemnastu lat poznałem miłość swojego życia. Nie oddałbym tego tak po prostu.

– Bardzo go kochasz, Harry – westchnęła Anne, zakładając mu włosy za ucho.

– Co byś zrobiła na moim miejscu? Potrafiłabyś... wybaczyć?

Wypowiedział to słowo tak cicho, jak tylko mógł, bo to nie mieściło się w jego głowie. Miałby przejść nad tą zdradą do porządku dziennego? Zapomnieć, że Louis rzucił się w ramiona innej, bo źle się między nimi działo? Patrzeć na Williama i nie rozpamiętywać tego, że poczęto go właśnie tamtej nocy?

– Nie wiem, Harry – westchnęła Anne. – Może i chciałabym wierzyć, że moje zasady są tak nienaruszalne, że bym nie wybaczyła, ale mam miękkie serce. Ty też je masz, bo prawda jest taka, że gdybyś nienawidził go tak bardzo, jak mówisz, już dawno byś się od niego odciął. Nie złość się na mnie.

– Nie złoszczę się – odparł Harry, mieszając łyżeczką chłodną kawę, by tylko nie spojrzeć na swoją mamę. – Wiem, że to prawda.

– Ja jako ja, chcę mu wierzyć. Bardzo – wyznała. – Ciężko mi sobie wyobrazić to, przez co przeszedł i jak było mu ciężko. Nie podejmował najlepszych wyborów i boli mnie to, że nie zgłosił się po pomoc wcześniej. Oszczędziłby nam wszystkim mnóstwo cierpienia, ale to... to nie jest łatwe. Chcę, żebyś to wiedział, Harry. Prośba o pomoc, gdy człowiek znajduje się pod ścianą jest bardzo trudna i czasem robi się taki maleńki krok, sprawdzający, czy coś się wydarzy. A wtedy najczęściej dostaje się po głowie.

– Byłaś w takiej sytuacji? – zapytał Harry, przekrzywiając głowę. Coś w sposobie, w jaki się wypowiadała, wzbudziło jego podejrzenia.

Anne niepewnie skinęła głową.

– Było mi ciężko, gdy byłeś malutki, Gemma niewiele większa, a wasz ojciec mnie zostawił – wyjaśniła. – Zgłosiłam się po pomoc dopiero wtedy, gdy oboje płakaliście z głodu. Wcześniej próbowałam... zapytać moich teściów, czy byliby w stanie wziąć was na obiad... cokolwiek, tak naprawdę, bylebyście nie chodzili głodni. Odmówili, tłumacząc się tym, że... nie chcą mieć nic wspólnego z tymi bękartami. Robiłam, co mogłam, ale miałam pod opieką dwójkę małych dzieci i nakaz eksmisji wiszący nad głową. Myślałam, że wylądujemy na ulicy. Prawie tak się stało.

Too Much To Ask Où les histoires vivent. Découvrez maintenant