Rozdział 2

1.7K 72 9
                                    

Laura

Dzwonek zadzwonił szybciej niż myślałam. Na całe szczęście. Pośpiesznie spakowałam swoje rzeczy i wyszłam z sali wraz z Evą.

— A co ty na to, abyśmy w któryś dzień poszły na shake'a? - zaproponowała, a z moich ust wydobyło się ciche westchnienie. 

— Ja bym chętnie szła, ale mój ojciec.

— No to musisz go jakoś przekonać. Możemy zrobić jakąś prezentację pod tytułem "10 powodów, dla których Laura musi iść ze mną na mleczny napój zwany powszechnie shake'iem" - dygnęła mnie ramieniem, a na jej ustach malował się chytry uśmieszek. W każdej innej chwili nawet, by mnie to rozbawiło, ale nie teraz.

— Eva, proszę Cię. Obiecuję, że postaram się go przekonać, ale nie sądzę, że mi pozwoli. I nie sądzę, że znajdę czas. - odpowiadam cicho, gdy mój wzrok przenosi się na coś innego. Zobaczyłam jak czarne auto parkuje praktycznie przed moją twarzą. Spuszczam wzrok w ziemię. W co ja wierzyłam? Mój ojciec już całkowicie oszalał. 

— Muszę już iść. - obracam się do Evy, która od razu przyciąga mnie do uścisku. Jest wyższa ode mnie, co daje jej pełną kontrolę nad naszym uściskiem. 

— To jakiś koszmar - mamroczę w zgięcie jej szyi. 

— Opowiesz mi o tym później, spokojnie. 

Kiwam głową, gdy się od siebie odsuwamy. Chwilę później rozbrzmiewa głośny, krótki, a zarazem ostry dźwięk klaksonu. Wzdycham i ostatni raz żegnam się z przyjaciółką i posłusznie ruszam w kierunku auta. Zamykam za sobą drzwi i siadam wygodnie na tylnym skurzanym siedzeniu. 

— Dzień dobry panienko Montero - słyszę męski głos. 

— Dzień dobry, Alex. 

Po tej krótkiej wymianie słów auto Alexa rusza sprzed szkoły. Opieram się o oparcie siedzenia, skupiając swoje myśli na krajobrazie, który płynnie przesuwa się za oknem. Stukam delikatnie w klamkę drzwi i zagryzam dolną wargę. Czuję, że do moich oczu napływają łzy, ale nawet nie mam ochoty ich zetrzeć. Nie mogę uwierzyć, w to, co się dzieje. Mój ojciec zamienia moje życie w więzienie. Zamyka mnie w czterech ścianach i przykuwa do siebie. Nigdy mnie nie słucha, kiedy mówię mu o tym, co czuję. Traktuje mnie jak małe dziecko, które nie może nawet same wrócić do domu ze szkoły. Po kilku minutach jazdy auto zwalniało, zbliżając się do celu naszej podróży. 

Spojrzałam przez okno rozpoznając okolicę, która zapowiada kolejną część mojej więziennej rutyny. Kiedy auto zatrzymało się na podjeździe, wzięłam głęboki oddech, gotowa na kolejną konfrontację z ojcem, o ile jest w domu. Zsunęłam się z tylnej kanapy, uchylając drzwi i opuszczając stopień po stopniu, kierując się do wejścia do domu. 

Kiedy dotarłam do celu od razu swoje kroki chciałam skierować do swojego pokoju, zamknąć się w swoim azylu, lecz zostało mi tu uniemożliwione przez wysokiego, lekko siwiejącego mężczyznę, którym oczywiście był mój tata.

— Pamiętasz o dzisiaj? - rzucił jednie, nawet nie zerkając na mnie. Był zbyt zajęty wypełnianiem jakiś dokumentów. Praca. Praca. I jeszcze raz praca, a co by innego? On już bardziej mieszka w tym swoim głupim klubie, a nie w domu. Nie zawsze jednak tak było.

— Em... tak, pamiętam, jestem umówiona dziś z Evą - skłamałam mając nadzieję, że tata pomyśli, że naprawdę zapomniałam i już mam swoje plany, które są o wiele ciekawsze. Jednak bardzo się myliłam. Tata szybko ściągnął okulary, mrużąc oczy, aby rzucić mi to spojrzenie 'wiem, że kłamiesz'.

— Laura. - zaczął, ale mu przerwałam.

— Tato, proszę, nie chcę tam iść...

— Skarbie, nie wymigasz się od tego. Izolujesz się od ludzi, to nie jest zdrowe. - odparł i znów wrócił do wypełniania dokumentów.

— Ciekawe, kto tu się izoluje, co?! Całe dnie spędzasz w tym durnym klubie, na stadionie! Nie ma cię w ogóle w domu!

— Nie tym tonem! - skarcił mnie, a jego groźny wyraz twarzy chwilę później zmienił się na łagodny i lekki uśmiech - nie zostawię cię samą w domu. Co jeśli ci się coś stanie, a ja będę zdala i nie będę miał, jak ci pomóc?

— Umiem o siebie zadbać - założyłam ręce na piersi. Byłam gotowa kłócić się z nim tu i teraz. Nie patrząc na to, że mogę być do końca życia uziemiona. Tata bardzo nie lubił, jak ktoś mu się sprzeciwiał. Był typem człowieka zdecydowanego, którego wszyscy musieli słuchać. Kiedy coś sobie założył, to osiągał to, za wszelką cenę. Niechcący wzięłam od niego tę cechę.

— W to nie wątpię, ale doskonale wiesz, o co mi chodzi. Idziesz ze mną i koniec kropka. A jeśli.... - przerwałam mu, zanim skończył.

— Tato!

— Daj mi dojść do głosu, skarbie. Jeśli przetrwasz ten wieczór, bez marudzenia, to dam ci trochę więcej przestrzeni. Zrozum, że wolę mieć teraz na ciebie oko. Szczególnie, że mama jest w delegacji. 

— Niestety. - parsknęłam prześmiewczo. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam po schodach do mojego pokoju. Z dołu słyszałam głos taty, przypominający mi, że mam być gotowa na 17.00. 

***

Kilka godzin minęło szybko, jak pstryknięcie palcami. Spojrzałam na godzinę na telefonie. Byłam już prawie gotowa do wyjścia. W kółko krążyłam po pokoju starając się zebrać swoje myśli, ale moje serce biło coraz szybciej. Wieczór zapowiadał się intrygująco, ale także nieco przerażająco. 

Gdy w końcu wybrałam odpowiednie ubranie - proste i eleganckie, aby nie odstawać, poczułam jak moje dłonie drżą. Zamarłam przed lustrem, starając się opanować oddech i ukryć wewnętrzne wahania. 

To tylko jedna impreza. Zero stresu. - powtarzałam sobie w myślach. 

Kiedy usłyszałam stukot kroków ojca zbliżającego się do mojego pokoju, moje serce podskoczyło do gardła. Tata wszedł do pokoju i uśmiechnął się. 

— Pięknie wyglądasz, córeczko, musimy już iść. 

— Już idę - wygładziłam tkaninę mojej granatowej sukienki i sięgnęłam po torebkę. 

Cyrk czas zacząć. 

Bezsenność marzeńOn viuen les histories. Descobreix ara