| Rozdział: 8

251 14 6
                                    

- Charles! Naprawdę to zrobiłeś! - wpadłam wprost ramiona młodego kierowcy, który stał oparty o swoje auto przed drzwiami mojego hotelu. - Udało Ci się! - obrócił mnie wokół własnej osi. W końcu odstawił mnie na ziemię, wpatrując się przez dłuższą chwilę w moje oczy.
- Nam się udało - odpowiedział po krótce Charles.  Spojrzał na zegarek na swojej prawej ręce, po czym otworzył mi drzwi do swojego Ferrari. Zapięłam pospiesznie pasy po czym i Charles wsiadł do swojego auta.
- Dokąd jedziemy? - zapytałam poprawiając się w fotelu.

- Musisz wszystko wiedzieć? - zapytał ironicznie Charles - Im mniej wiesz tym lepiej śpisz - odpalił silnik swojego samochodu.
- Chociaż mała wskazówka. Nawet nie wiem czy odpowiednio się ubrałam - zapytałam powoli denerwując Leclerc'a.

- Kurwa - westchnął ciężko powoli żałując swojej decyzji. - Addie, miło mi - wyciągnęłam rękę w jego stronę. Przewrócił jedynie oczami skupiając się na drodze.

- Rozumiem że teraz poznaję twoją drugą osobowość? - zapytał z uśmiechem Charles. Spoglądając na mnie co chwilę.
- Jedną z wielu - odpowiedziałam z sprytnym uśmiechem na twarzy - Powoli nadaje im wszystkim imiona - obróciłam się w stronę okna zerkając na widok miasta, późnym wieczorem.
- Z nich wszystkich wolę po prostu Addie - położył swoją dłoń ma moim kolanie. Przeszedł mnie dreszcz gdy moje nagrzane ciało miało styczność z jego lodowatymi palcami. Jechał przed siebie, co chwilę skręcając w mniejsze uliczki. Prawdopodobnie wsiadłam do auta z monakijskim szefem mafii a mój żywot zostanie marnie skończony. Wyobrażałam sobie jak moja głowa wisi nad kominkiem w mieszkaniu Charles'a.

Spojrzałam w stronę kierowcy. Nie wyrażał żadnych uczuć. Myślał, dopiero teraz zdałam sobie sprawę że mógłby serio zostać płatnym zabójcą.
- O czym tak myślisz? - zapytałam z delikatnym nie pokojem.

- Myślę czy aby napewno wszystko zabrałem...łopata, worek... - spojrzał w moją stronę, obejrzał mnie całą z góry do dołu i ponownie. Spojrzał znów przed siebie w stronę ulicy. - Dwa worki..-

- Charles! - krzyknęłam, w stronę kierowcy na co ten zaczął śmiać się w najlepsze.

- Spokojnie, gdybym Cię zamordował trzymałbym twoje ciało dopóki nie zostaniesz marnym kościotrupem - zaśmiał się w moją stronę. Skrzyżowałam ręce udając obrażoną gówniarę. - Chcesz mi powiedzieć że jesteś nekrofilem? - nie odezwał się a jedynie przejechał wciąż zimnym kciukiem po moich kolanie.
- Nie mogę Ci na to odpowiedzieć, wpierw musiałbym Cię zabić - zrobił poważną minę. Naprawdę zaczęłam się zastanawiać w jaki sposób dzisiaj zginę, wybór był naprawdę duży.

Naszą rozmowę przerwał dźwięk mojego telefonu. Wyciągnęłam go z czarnej torebki z nadzieją że odezwał się tata. Rozczarowałam się gdy zobaczyłam sms od Maxa.

Addie, czekałem na ciebie.

Westchnęłam cicho. Gdyby dał mi wtedy powiedzieć, nie musiałby teraz czekać. Nie rozmawiałam z nim po kwalifikacjach. Po prostu odszedł.

Charles zauważył że patrzę z przejęciem w ekran swojego telefonu. Otworzył schowek który znajdował się przede mną. Zabrał mój telefon i wepchnął go do środka, zamykając za sobą schowek.
Spojrzałam na niego zdezorientowana, dalej trzymając ręce tak jakbym miała w nim właśnie swój telefon.

- Nie możesz się dzisiaj zamartwiać - zgasił silnik swojego samochodu i odpiął pasy. - Wolę uśmiechniętą Addie. Taką, którą na zawsze zapamiętam - dodał po chwili wysiadając z auta. Zarumieniłam się, mimo że jego komplement brzmiał tak jakbym leżała kilka metrów pod ziemią. Naprawdę urocze.

Po chwili drzwi z mojej strony otworzyły się. Charles podał mi rękę. W mojej białej sukience ciężko było elegancko wyjść, nie ukazując tych części ciała których nie chciałam. Zamknęłam za sobą drzwi wpatrując się w wielki napis święcący na neonowy róż.

𝑹𝒐𝒎𝒆𝒐 𝒂𝒏𝒅 𝑱𝒖𝒍𝒊𝒆𝒕𝒆 𝒊𝒏 𝒂 𝑹𝒆𝒅 𝑪𝒂𝒓 //𝑪𝒉𝒂𝒓𝒍𝒆𝒔 𝑳𝒆𝒄𝒍𝒆𝒓𝒄Where stories live. Discover now