𝙲𝙷𝙰𝙿𝚃𝙴𝚁 𝚃𝙴𝙽

97 9 18
                                    

Mruknęłam niezadowolona, gdy promienie słońca oświetliły moją twarz

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Mruknęłam niezadowolona, gdy promienie słońca oświetliły moją twarz. Byłam zmęczona i obolała po wczorajszym zajściu, chciałam się wyspać, jednak słońce mi to uniemożliwiło. Otworzyłam oczy, a mój wzrok od razu spoczął na ciemnych tęczówkach, które wpatrywały się prosto we mnie z pełnym skupieniem. Rozchyliłam usta i kiedy miałam się wydrzeć ręka chłopaka spoczęła na moich ustach.

- Będziesz się drzeć? - zapytał, na co pokręciłam głową. Jego spojrzenie było tak intensywne, że czułam się, jakby wywiercał mi dziurę w czole. Po chwili zabrał rękę i oderwał swój palący wzrok.

- Która godzina? - zapytałam podnosząc się z łóżka. Ubrałam swoje buty, a potem stanęłam przed chłopakiem, który jeszcze chciał uciąć sobie drzemkę.

- Nie wiem chyba siódma. - rzucił od niechcenia okrywając się szczelniej kołdrą.

- No to wstawaj.

- Nie. - odpowiedział krótko, na co prychnęłam.

- Okej. - ruszyłam w stronę stolika, na którym stał wazonik z kwiatami. Wzięłam go, a potem podeszłam do łóżka. Nachyliłam się nad chłopakiem i szybkim chlustem wylałam zawartość wazonu prosto na jego głowę. Nathan zamrugał kilkukrotnie po czym wyskoczył z łóżka.

- Normalna jesteś?!- krzyknął, na co prychnęłam. Nie byłam normalna, byłam głupia, bo nie przemyślałam swoich czynów.

Po chwili chłopak złapał mnie za szyję i przygwoździł do ściany. Poczułam jak jego długie, smukłe palce mocno zaciskają się na mojej szyi, przez co nie mogłam złapać oddechu. Mój uśmiech zniknął tak szybko, jak tylko się pojawił.

- Wyjaśnijmy sobie jedno. - szepnął do mojego ucha, kiedy wierzgałam, by wyrwać się z jego niezwykle mocnego uścisku, jednak to było na marne, bo szatyn był silniejszy. - Nie ty rządzisz dziewczynko. Jeśli będę chciał wstać to wstanę, jeśli będę chciał zjeść to zjem, jeśli chce żebyś się zamknęła to masz zrobić to co mówię. Rozumiesz? To nie ja pracuję dla ciebie, to ty pracujesz dla mnie. - powiedział to takim tonem, który mógłby przywrócić zmarłego do życia. Energicznie pokiwałam głową czując, że robi mi się ciemno przed oczami.

W chwili, kiedy już myślałam, że zaraz zemdleje poczułam, jak chłopak zabiera rękę. Upadłam na kolana łapczywie nabierając powietrza, jednak robiłam to z wielkim trudem, ponieważ szyja bolała mnie niemiłosiernie. Nadal czułam jego palce, które kilka chwil temu mocno się zaciskały. Nathan patrzył na mnie obojętnym wzrokiem, jakby w ogóle nie obchodziło go, że przez niego nie jestem wstanie oddychać. A może nie obchodziło?

- Masz pięć minut, żeby się ogarnąć. Czekamy w holu. - po tych słowach wyszedł zostawiając mnie samą w pokoju.

Bardzo bolała mnie szyja, przez co nie byłam w stanie dobrze złapać oddechu, bo piekielny bol zalewał cale moje ciało. Niekontrolowane łzy zaczęły lecieć po moich policzkach jeszcze bardziej rozmazując mój wczorajszy makijaż. Musiałam tam iść.

RevengeWhere stories live. Discover now