Rozdział 1

1.1K 40 6
                                    

- Chris, gotowa? 

Z lekka skrzekliwy głos wyrwał mnie z drzemki. Po całym dniu pracy na zmywaku byłam wykończona. Nie miałam ani chwili odpoczynku by usiąść, tym bardziej coś zjeść. Czułam, że żołądek mi się ściska, ale jednak zmęczenie dało górę i tak właśnie usnęłam po powrocie do domu. Przede mną stała moja przyjaciółka Megan. Była idealnie wymalowana, jednak jak na mój gust zbyt wyzywająco. Może to za sprawką białego cieniu na powiekach, który rzucał się straszliwie w oczy i różowych policzków. Usta miała pomalowane zwykłym, bezbarwnym błyszczykiem. Ubrana była w białą bokserkę i krótkie jeansowe spodenki z wysokim stanem. Jej delikatne fale okazale prezentowały się na ramionach. Kiedy zobaczyła mnie nie wyszykowanej na wyjście, uśmiech szybko zniknął.

- Christina, co z tobą? Na którą się umawiałyśmy? Za chwilę przyjadą chłopcy! - krzyknęła na mnie.

- Wybacz, ale ten natłok pracy... Zalegam z czynszem. - przetarłam oczy. 

- Gdybyś robiła to, co ja, byłabyś ustawiona na zawsze - złość zniknęła. Prychnęłam, na co ona podeszła do mojej szafy i zaczęła w niej buszować. Przyglądałam jej się z zaciekawieniem co w niej znajdzie. Po chwili wyjęła czarną falowaną spódniczkę i żakiecik tego samego koloru. Z szuflady wyciągnęła ciemny stanik z małymi ćwiekami. 

- Ej, no co ty, nie tak ostro - skarciłam ją wzrokiem. Ta pokazała język i tym razem wyciągnęła moją kosmetyczkę. Wiedziała, gdzie co jest, ponieważ do nie dawna mieszkała razem ze mną. Powiedziała żebym się ogarnęła w łazience. Tak też zrobiłam. Umyłam twarz i dłonie. Spojrzałam w lusterko i próbowałam się uśmiechnąć, jednak chęć snu nie pozwalała mi na to. Oczy same mi się zamykały i mój organizm wręcz krzyczał, bym rzuciła się na łóżko, a pokój pozamykała na cztery spusty, by Megan do niego nie weszła. Ale przezwyciężyłam siebie. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam z łazienki. Udałam, że jestem szczęśliwa i posłusznie oddałam się koleżance, by ta zrobiła coś z moimi włosami. Po kwadransie byłam gotowa. Miałam dużo "grzeczniejszy" makijaż. Cienie dopasowane do koloru skóry, bronzer, jasna pomadka, kredka do oczu i tusz do rzęs. 

- Wyglądasz ślicznie. - pochwaliła mnie brunetka. 

Usłyszałyśmy warkot sportowych aut i wyjrzałyśmy za okno. Moje mieszkanie znajdowało się w dzielnicy położonej przy plaży, więc za kilkunastoma domami ujrzałyśmy morze i palmy. Z kolei na ulicy stała czarna Honda Civic, a obok nieźle stuningowany pick up. Ujrzałam rudowłosego kompana i resztę ekipy, z którymi zabawiałyśmy. Szybko zamknęłam mieszkanie, klucze schowałam pod doniczkę przy drzwiach i prężnym krokiem udałyśmy się na zewnątrz. 

- Hej Trevor - uśmiechnęłam się do swojego kumpla. Odwzajemnił uśmiech, ściskając moją dłoń. Reszcie ekipy posłałam uśmiech i wsiadłam do Hondy. Z kolei Megan po kolei zaczęła się z każdym ściskać i całować w policzek. Ach, aparatka jedna. Także wsiadła na tylne siedzenie Civic. Prowadził Trev, a na pasażerce siedziała jego blondwłosa dziewczyna o imieniu Lydia. Kiedy każdy zapakował się do wozów, ruszyliśmy w stronę miasta. 

Wyścigi odbywały się w różnych miejscach, zależy kto się zabrał do ich organizowania. Podobnie jak w innych amerykańskich miastach stacjonowały tu gangi, ale w mniejszej ilości jak np. w Nowym Jorku czy Los Angeles. W Miami popularne były mafie prowadzone przez bogatych bossów, posiadających nocne kluby, agencje towarzyskie czy inne miejsca niegrzecznej rozrywki. 

Na miejscu było masę ludzi. Wyścigi chyba się jeszcze nie zaczęły, toteż każdy przechadzał się między samochodami, porównując swoje maszyny, czy rozmawiając z innymi. W porównaniu z tymi dziewczynami wyglądałyśmy jak zakonnice. Wysiadłam z gracją i rozejrzałam się po ludziach. Oczy były zwrócone na nas, ponieważ dopiero co nasze auto tu podjechało. 

- Czas zacząć zabawę - szepnęła do mnie koleżanka i powoli oddaliłyśmy się od swojej ekipy, machając im i dziękując za podwózkę. 

- Błagam cię Megan, skończ z tym. - poprosiłam ją z rezygnacją. - To jest okropne.

-Haha, kochana, już siedzimy w tym za długo, by się wycofać. - powiedziała do mnie jakby przyjaźnie rozglądając się po tłumie.

- Ja w tym nie siedzę. - wycedziłam przez zęby. - Jestem tu tylko, bo ty tak chcesz. - warknęłam. 

- Ta cała Lydia podeszła do Trevora na wyścigach. Gdybyś była odważniejsza i zrobiłaby mu dobrze, woziłabyś się fajnym autkiem z niegłupim chłopakiem. - przystanęła na chwilkę by poprawić szpilkę. 

Przewróciłam oczami. Lubiłam Trevora, ale nie byłam w nim zakochana. Aczkolwiek rzeczywiście był dobrem kandydatem na chłopaka. Ale co ja wygaduję? Nie jestem dziwką! Gdybym chciała go zdobyć to już dawno bym go miała. Umówiłabym się na kawę, czy coś.  

Wcale nie chciałam tu być. Trzymały mnie tu tylko samochody. Lubiłam auta i nie, nie byłam jakąś blacharą. Znałam się dobrze na budowie samochodów i różnych modelach. Czytałam motoryzacyjne gazety i wertowałam mechaniczne poradniki. W mojej dzielnicy było pełno warsztatów samochodów, ale nigdy nie miałam śmiałości by pogadać ze swoimi sąsiadami o wspólnej pasji. W końcu, nie na co dzień jakaś tam blondyneczka interesuje się autami.  Nie wiem czemu zainteresowałam się motoryzacją. Mój tata siedział w lotnictwie, może to w pewnym sensie powiązanie. Długo się nim nie nacieszyłam, bo kiedy tylko wyjechałam z Chicago, zaraz zmarł. Zostawiłam tam mamę i młodszego brata. Z tego co mi wiadomo, mój braciszek też kocha auta. 

A co z Megan? Typowa materialistka. Kiedy poznałyśmy się kilka lat temu w akademiku na jednej z prywatek była normalną studentką z ambicjami. Po zakończeniu studiów, które ledwo co zdała coś się załamało. Zaczęła zadawać się z szemranymi ludźmi i wkręciła mnie tutaj. Dawała wygranym w wyścigach dodatkową nagrodę w postaci siebie. Nie chcę jej obrażać, że jest typową szmatą, nie. Ona jest "damą do towarzystwa". Daje wybranym, z innymi się poprzytula, pokaże przy wszystkich, ale to też ma swoją cenę. Dziwne, ale cóż.. Podejrzewam też, że jest dilerką, ale nie jestem na 100% pewna.

Zamyślona wyłączyłam się. Nie słuchałam co mówi do mnie Megan. Szłam obok niej, zastanawiając się dokąd mnie prowadzi. Nagle jakiś koleś na nas gwizdnął. 

- Hej, te śliczne. - krzyknął do nas. Trzymał w objęciach dwie azjatki, które urodą nie grzeszyły to też, kiedy zobaczył nas, szybko je przegonił. - Mike widzi, że dziewczynki same chodzą. Mike się nimi zaopiekuje. - uśmiechał się. Dziwnie mówił o sobie w trzeciej osobie. Denerwowało mnie to, że tak się o nas wyraża - "dziewczynki". Moja przyjaciółka oczywiście się podjarała i słała mu głupie uśmieszki, tymczasem ja stałam naprzeciw nich ze skrzyżowanymi rękoma. Nie miałam zamiaru słuchać tego chłopaka i jego nowej kompanki, toteż rozglądałam się za fajnymi autami. Chciałam podejść, zapytać o silnik, moc i inne szczegóły, ale mój wygląd na to nie pozwalał. Przecież wyglądam na typową blacharę, jak wszystkie tutejsze laski. Te, które się ścigają są raczej typem chłopczyc toteż łatwo je rozróżnić. Z zadumy wyrwał mnie głośniejszy ton Mike'a. 

-Mike do blondyneczki mówi, a laleczka nic.

- Słucham? - rzekłam zirytowana.

Z tego co zrozumiałam, to gadał coś o wieczorze we trójkę w jego domu. Stanowczo odmówiłam. Miałam już go spoliczkować, ale powstrzymałam się. Bez słowa odeszłam w stronę linii startu, by zobaczyć kto startuje. Widziałam, że stawki zbiera czarnoskóry mężczyzna o dużych wargach. Wywnioskowałam, że ma na imię Tej.


F&F | Miami CashWhere stories live. Discover now