Rozdział dwudziesty pierwszy

4 1 2
                                    

Craeli'ah, 16 luty 2455r. p.a

Gdy się obudziła, przez szparę wciskało się więcej światła. Nie trudno było się domyśleć, że było to sprawką słońca.

Nastał więc nowy dzień, a wraz z nim przybyło dużo ciężkiej pracy. Głównie umysłowej – chodziło o zaplanowanie kolejnych kroków.

W jednym z wielu pokoi pod gabinetem znajdował się duży stół z mapą. Will uznał, że będzie to idealne miejsce do planowania czegokolwiek. W końcu mieli działać przeciw Makhtowi. W możliwie niedalekiej przyszłości może między nimi dojść do starcia, a takie sytuacje lepiej planować na mapie, gdzie każdy widzi teren i może coś zwizualizować z pomocą przedstawionego terenu.

- Naszym najbardziej podstawowym problemem jest brak armii – powiedział Will – Widziałaś mutanty.

Veena kiwnęła głową.

- Sami nie damy rady – powiedziała – A to nie były te mutanty, które przed nami ukrywał przez cały ten czas.

- Jak to nie? – zapytał zdziwiony Will.

- Ta ruda dziewczyna z akcji w klubie powiedziała mi, że Makht robił coś dziwnego członkom innych organizacji, które przejął – odpowiedziała Veena – Nie powiedziała mi dokładnie co, ale po jej opisie jestem w stanie stwierdzić, że była to powolna przemiana. Więc Makht dalej trzyma co najmniej dwumiesięczne mutanty w podziemiach Craellium. Z każdym dniem są silniejsze, mniej odporne na cokolwiek, co jestem w stanie im zrobić z obecnymi umiejętnościami.

- To nie brzmi dobrze – Will pokręcił głową – Jeśli nas znajdzie... wystarczy jeden atak, nawet niepełnej armii.

- Będziemy skończeni – zgodziła się.

- Tylko skąd weźmiemy ludzi...? – zastanowił się.

- Może Akademia? – zaproponowała Veena.

- Jest pod kontrolą Makhta – odpowiedział.

- Jeszcze nie – powiedziała – Nie widziałam żadnych oznak kontroli, żadnych śladów magii. Od wczoraj nie mógł wpłynąć na wszystkich pracowników.

Will westchnął, opierając się wygodniej o oparcie starego fotela.

- To co proponujesz? – zapytał – Wysyłamy wiadomość do Pradawnych? Dzwonimy do Evelyn i Nadii?

- Tak – powiedziała Veena – Pradawni są wobec mnie całkowicie lojalni od bitwy w parlamencie. Od kiedy zostałam głową działu, ich zadowolenie pracą wzrasta. Choć może nie dokonałam żadnych radykalnych zmian, zaczęłam odchodzić od zabijania... - urwała na moment – Moi pracownicy byli też traktowani jak ludzie. Dni wolne, żadnych problemów, gdy ktoś się rozchorował. Płaca nie była tak wysoka jak zawsze, ale to był ogólny problem w całej Akademii, przynajmniej do czasu ujawnienia się w mediach.

Will pokiwał głową.

- Czyli Pradawni – podsumował.

- Tak – powiedziała – Możemy napisać wiadomość i wysłać ją, jak wyjdziemy z kopalni. Może gdzieś w mieście i to na innym urządzeniu. Nie chcemy, żeby ktoś nas wyśledził.

- Oczywiście – zgodził się Will – Co z Evelyn i Nadią? Może Nadia od zawsze wydawała się... radykalna, ale dbała o swój cel, a jest nim ochrona krainy.

Veena zastanowiła się. Evelyn miała swój osobisty spis byłych podopiecznych, więc mogła dojść do większej grupy pracowników, a także odezwać się do innych opiekunów. Dałoby im to możliwość pozyskania członków innych działów, co wyszłoby na dobre.

Cykl PrzeklętychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz