Rozdział dwudziesty

5 1 0
                                    

Craeli'ah, 15 luty 2455r. p.a

Veena wpadła przez drzwi do łazienki. Upadła na kolana i zwymiotowała. Jej szybki oddech nie wskazywał na to, by uspokoiła się w najbliższym czasie. Veena przebiegła całą drogę od wyjścia z kanałów do jej mieszkania. Po drodze przepchnęła się przez dziesiątki przechodniów i nie trudziła się, by zamknąć za sobą drzwi. Po prostu o tym nie myślała. Coś innego zajmowało jej uwagę.

Jej mózg na okrągło przypominał jej wszystko. Spędzone z Cassianem wieczory, ich spotkania, wyjścia na miasto, skradzione pocałunki, przytulenia. Jego ciepło tuż obok niej, gdy ta była blisko zaśnięcia. Każde czułe słowo, które opuściło usta Cassiana...

Ile z tego to było prawdą? Ile razy Veena była szczęśliwa, myśląc, że spędzała czas ze swoim ukochanym, a tak naprawdę była to zwykła manipulacja i iluzja stworzona przez Makhta?

Veena ponownie się nachyliła, wypluwając resztki wymiocin. Odetchnęła głośno i usiadła na podłodze, czując zbliżającą się migrenę.

Musiała się zastanowić. Oddzielić jakoś chwile, gdy Cassian jeszcze był sobą, a momenty, w których to Makht miał kontrolę.

Veena już zdążyła się domyślić, że magiczna infekcja, którą złapał Cassian, wcale nie była infekcją. To był moment, gdy Makht go opętał, ale nie przejął całkowitej kontroli. Powoli przyzwyczajał jego ciało, do swojej obecności, zwiększając odporność. To znaczy, że Makht od początku planował robić z ciała Cassiana użytek przez dłuższy czas. W takim razie pierwsze miesiące pracy Cassian jeszcze był sobą.

Gdy zaczęła o tym myśleć, wszystkie dziwne momenty zaczęły mieć sens. Veena przypomniała sobie, jak raz Cassian do niej zadzwonił, prosząc o spotkanie, ponieważ coś było nie tak. Wtedy nie miała czasu. Kilka godzin później dostała wiadomość, że wszystko było w porządku i Cassian nie potrzebował pomocy. Tamtego dnia Veena po prostu zignorowała to i zapomniała o tej sytuacji.

Czy już wtedy Cassian mógł coś podejrzewać? Może chciał porozmawiać z Veeną i podzielić się swoimi przemyśleniami, ale Makht mu na to nie pozwolił.

Ale wtedy Cassian jeszcze nie przejawiał takich wahań nastroju. Nie zmieniał się w człowieka z obsesją na punkcie władzy, nie. Stało to się...

Po bankiecie Akademii. Gdy niespodziewanie został Dyrektorem Akademii...

Właśnie. Gdy Veena widziała byłego Dyrektora po raz ostatni, wydarzyło się coś dziwnego, niemal niezauważalnego. Wyczuła małą falę negatywnej energii, może magii. Nie skupiła się na tym. Czy mógł to być Makht? Może sprawił magią, żeby przed śmiercią były Dyrektor napisał w testamencie, kogo wybrał na swojego następcę. Pradawnego, który nigdy nie otrzymał awansu i o którym mało kto wiedział.

Więc to stało się wtedy, gdy „Cassian" otrzymał prawie pełną władzę nad Akademią.

Veena kiwnęła głową, zgadzając się z własnymi wnioskami. To miało sens. Najbardziej ją w tym wszystkim bolało, że nie dostrzegła tego szybciej.

Nawet Cassian zauważył, choć przez większość czasu Makht powstrzymywał go przed zrobieniem czegokolwiek.

Tamtej nocy, gdy Cassian przyłożył pistolet do swojej głowy. Wiedział. Wiedział i nie miał pojęcia, co innego zrobić. Może stracił już wszelką nadzieję.

Veena zaczęła się zastanawiać. Jakie uczucie to było dla Cassiana? Czy on jest świadomy tego, co się dzieje wokół niego, gdy Makht przejmuje kontrolę? Dzielą się zmysłami? Cassian jest po prostu obserwatorem we własnym umyśle, który nie może robić nic oprócz patrzenia, czy Makht zamknął go gdzieś w odległych wspomnieniach? Veena miała szczerą nadzieję, że to drugie było prawdą. Nie wyobrażała sobie, co by musiał czuć Cassian widząc to, co Makht robi, podszywając się pod niego, używając jego ust, rąk...

Cykl PrzeklętychWhere stories live. Discover now