17. Strong Tears

612 64 6
                                    

- Opowiesz mi coś o Niallu? - zapytał Louis z nadzieją w głosie. Szli od dobrych dwóch godzin. Zdążyli już przedyskutować wątek istnienia Boga oraz zagrać w "skojarzenia", jednak Tomlinson przerwał grę, gdyż Harry ciągle miał jednoznaczne myśli.

- Hmm... Co chcesz konkretnie wiedzieć? - dopytał się kędzierzawy przejeżdżając ręką po swoich lokach.

- Wszystko. - odparł stanowczo Louis.

- Okey. Więc, poznałem go kiedy miałem szesnaście, może siedemnaście lat. Matka wyrzuciła mnie z domu, a ja spotkałem go... Uważaj robi się romantycznie, w Nadosie.

- Fast food jest i tak bardziej romantyczny, niż podwórko psychiatryka. - zauważył Louis puszczając do niego oczko.

- Może. - uciął Styles i zamyślił się. - Przyszedłem tam, ponieważ szukałem pracy. Nie miałem z czego żyć. Kiedy manager spytała się mnie o kwalifikacje powiedziałem jej, że biegle mówię po francusku. Niall usłyszał moją rozmowę z tą kobietą, wtedy podszedł, położył mi rękę na ramieniu i zrzucił do niej coś w stylu: "On żartuje. Ma zaklepany stołek w ambasadzie." To była najdziwniejsza rzecz w moim życiu, serio. Zadałem mu wtedy miliard pytań, a on odparł tylko, że "szef ma słabość do uroczych chłopców, którzy biegle posługują się francuskim". Wiesz jak wygląda mina nastolatki, gdy dowie się, że jej ukochany idol ma koncert w kraju, w którym mieszka? - zapytał. Louis był zbity z tropu, ale po chwili przytaknął. Doskonale wiedział jak wygląda dziewczyna w takim momencie. Zdziwienie, radość, duma, zachwyt, podniecenie... A potem tylko smutek i łzy. Dokładnie pamiętał dzień, w którym australijski zespół 5 Second of Summer ogłosił trasę koncertową po Europie. Jego siostra była wniebowzięta. Z chmur szybko powróciła na ziemię, gdy została dobitnie poinformowana o tym, że nie pójdzie na żaden koncert. Co z tego, że show miało odbyć się na londyńskiej arenie, położonej kilkadziesiąt kilometrów od ich miejsca zamieszkania. Uroki domu dziecka nie mają granic...

- No to właśnie taką miałem minę, gdy dowiedziałem się, że Niall jest szefem. - kontynuował Harry, jednak myśli Louisa skupiały się tylko i wyłącznie na jego siostrze. Ona miała więcej szczęścia i po czternastu latach została adoptowana. Tomlinson widział ją ostatnio dwanaście lat temu, jeszcze w domu dziecka i teraz bardziej niż kiedykolwiek pragnął spotkać się z Lottie. Chciał powiedzieć jej, że ją kocha, że chętnie wybierze się z nią na koncert 5 Second of Summer i, że nie umarł, ale nie chciał kłamać. Gdyby naprawdę kochał swoją siostrę, to nie dopuściłby do urwania z nią kontaktu. I to prawda, że bez nacisku poszedłby z Lottie na występ jej ukochanego zespołu, gdyby ten nie rozpadł się trzy lata wcześniej. I tak - Louis niezaprzeczalnie żyje, ale co z tego, skoro i tak za dzień, lub dwa podzieli los Zayna, Nialla, pani Elizabeth Smith oraz ich mamy. Bo jaki sens ma życie bez Harry'ego? Harry jest jego powietrzem, deszczem, słońcem, trawą, niebem, domem, miłością szczęściem... W-s-z-y-s-t-k-i-m. Styles jest jego życiem. Jego prywatnym światem, w który za niedługo z wielką siłą uderzy duży meteoryt. I nie pozostanie już nic. Harry umrze, a Louis bez mrugnięcia okiem podąży jego śladami. Obaj są tego świadomi.

- ...powiedział, że mnie kocha i umarł. - chłopak zakończył opowieść o Niallu. Tomlinson wrócił myślami do świata żywych, tylko po to, by po pięciu sekundach usłyszeć o śmierci. - To była moja wina. Gdybym tylko nie... - Harry'emu nie było dane dokończyć.

- Wiesz jakie są trzy rzeczy, których nienawidzę najbardziej na świecie? - przerwał mu Louis i nie czekając na odpowiedź zaczął wymieniać: - Lizania komuś dupy, oczywiście są od tego wyjątki - obdarzył wyższego znaczącym spojrzeniem. - robienia z siebie ofiary oraz, to czego nie cierpię, obwiniania się za coś, na co nie miało się wpływu.

~°~

- Lou, kim chciałbyś zostać w przyszłości? - zapytał Harry, gdy siedzieli przed telewizorem wykończeni długą drogą powrotną z cmentarza. Louis chciał wrócić taksówką, jednak Styles wolał pospacerować. W końcu dzisiejszy dzień miał być jego ostatnim.

- Przełącz. - rozkazał Tomlinson, nie odpowiadając na zadane przez kędzierzawego pytanie. Louis wiedział, że Harry chcąc oderwać się od szarej teraźniejszości ucieka myślami do nieosiągalnej przyszłości. Niebieskooki każdego dnia ma takie samo motto, które mówi: żyj chwilą, bo wszystko inne jest niepewne. I Louis stara się jak nigdy dotąd tak żyć. Bo dzisiaj wszystko jest niepewne bardziej niż kiedykolwiek przedtem. - Przełącz. - powtarza wyprany z jakichkolwiek emocji. Harry zawiesił na nim tępe spojrzenie, po czym przeniósł powoli wzrok na ekran plazmy, która zbyt głośno emitowała brytyjski Talent show. I Styles pamiętał jak każdego sobotniego wieczoru siadał z Niallem przed telewizorem i oglądał zmagania uczestników programu, a potem przypomniał sobie, że jeden z sędziowskich stolików zajmuje znienawidzony przez Louisa, Nick. Z jakiegoś powodu nie był w stanie unieść mocno ściskanego w prawej ręce pilota i przełączyć programu. W jego oczach zabłyszczały łzy, gdy zobaczył przed sobą rozmazaną sylwetkę Tomlinsona, który wpadł w szał. Krzyczał coś czego Harry nie był w stanie usłyszeć, mimo, że Louis stał metr od niego. Wymachiwał wściekle rękami. Jego twarz zrobiła się czerwona, a oczy pociemniały ze złości. I Harry'emu już nie podobał się kolor jego tęczówek. Styles siedział nieruchomo na kanapie w koszulce mokrej od słonych łez. Naprawdę nie wiedział czemu płacze. Nie chciał płakać. Obiecał sobie, że będzie silny do końca, a tymczasem przed samą metą upada i płacze. Ale łzy podobno nie są oznaką słabości. Łzy oznaczają, że zbyt długo byłeś silny...

Louis opadł na czerwony fotel. Nie potrafił dużej udawać, że wszystko jest dobrze. Stracił kontrolę nad swoimi emocjami. Nie był w stanie racjonalnie myśleć. Popatrzył na zanoszącego się płaczem Harry'ego i zrozumiał, że każdy kolejny dzień musi być wyjątkowy i przeżyty inaczej niż pozostałe. Przez ostatni czas nie robili nic ciekawego, co byłoby warte zapamiętania.

- Przepraszam. - położył Harry'emu dłoń na trzęsącym się od łkania ramieniu. Kędzierzawy podniósł powoli głowę, jego oczy były czerwone od płaczu i Louis poczuł się winny jego łez. Przyciągnął go do siebie i przytulił. Kędzierzawego ogarnęło uczucie bezpieczeństwa w ramionach Lou tak wielkie, że towarzysząca mu od dwóch tygodni aura śmieci na krótki czas odeszła w zapomnienie. Zmęczony opadł na szeroką kanapę. Louis przykrył go ciepłym, puszystym kocem i położył się obok.

- Dobranoc, kochanie. - szepnął i pocałował jego zaróżowiły policzek.

- Kocham cię. - odparł sennie i zamknął oczy.

×°×

Przedostatni rozdział x

Wielkie podziękowania dla mojej Bety xx


Harry Decides to DieWhere stories live. Discover now