9. Friends

771 80 6
                                    

Promienie słońca wpadały przez duże okno gabinetu Cowella. Dyrektor grzebał pospiesznie w papierach. Miał dużo pracy, bo w końcu w krótkim czasie zaszło wiele zmian. Louis mówił, wiekowy dąb leżał na podwórzu, Harry wygrał z Liamem w warcaby, Selena została przeniesiona, w wyniku czego Justin dołował wszystkich wokół. Perrie miała dzień wolny od pracy.
Dyrektor ośrodka szybko uwinął się z nowościami, jakie przyniosły ostatnie dni i zrobił sobie dwunastogodzinną przerwę w pracy. I to też zaliczało się do nowości, bo Simon zawsze coś robił, nawet jeśli myślał, że nie robi nic.
Cowell odnalazł na półce z książkami psychologicznymi wysłużoną powieść. Chwycił "Cios udręki" w dłonie i uśmiechnął się na myśl o Nicole. Pewnie na nowo układała sobie życie z Benem, tak jak to przewidywał. Bo Simon po zachowaniu i sposobie mówienia prześwietli każdego na wylot. Był pewien, że pani Smis wróci do pana Smisa. I tak samo wiedział, że Selena i Justin tak naprawdę nic do siebie nie czują. Po prostu oboje wolą być z kimś, niż sami. Boją się samotności. Dlatego Cowell postanowił przenieść dziewczynę do zaprzyjaźnionego ośrodka. I Simon dałby sobie rękę uciąć, za to, że Harry kocha Louisa ze wzajemnością.

~°~

- Okey, więc plan jest taki: biegniemy głównym korytarzem aż do wyjścia na podwórze. - mówił, wskazując niezaostrzoną stroną ołówka wspomniane miejsce. - Gdy już się tam znajdziemy, skryjemy się za leżącym dębem, żeby okienny, całodobowy monitoring, czytaj: Simon, nas nie zauważył. Skuleni dochodzimy do głównej bramy i wieszakiem otwieramy kłódkę. - uniósł pozawijany, metalowy przedmiot, który miał posłużyć jako klucz. - Kiedyś Nicole mówiła, że wzdłuż rzeki ciągnie się autostrada, a obok niej linia kolejowa. Złapiemy pierwszy lepszy pociąg do... - No właśnie, gdzie? Tomlinson nie miał gdzie się udać. Rodzina Zayna po wypadku sprzedała dom Mulata, który dzielił z narzeczonym.

- Londynu. - dokończył Styles. - Mam tam mieszkanie. - sprostował i uśmiechnął się lekko.

- Więc pojedziemy do Londynu. Mam pieniądze. Kupimy po drodze coś do jedzenia. Myślę, że pomyślałem o wszystkim. Aaa... Oczywiście przy bramie są kamery, więc kulturalnie pożegnamy się z Simonem. - dodał. - Idę się spakować. Widzimy się punktualnie o 15 w pokoju z pianinem.

- Okey, do zobaczenia, Lou. - Styles odprowadził niższego chłopaka do niebieskich drzwi z numerkiem 317. Zamknął za nim i popatrzył po raz setny na białą kartkę z obrysowanym planem ucieczki.

- Hej, Harry! Co tam masz? - głos współlokatora wyrwał go ze skupienia. Ucieczka z ośrodka miała być tajemnicą, ale Styles nie zdążył zasłonić szkicu i ciekawskie spojrzenie bruneta spoczęło na papierze. - Hmm?...

- Słuchaj, Li. Uciekam stąd, to znaczy uciekamy. Ja i Louis. - wyjaśniał kędzierzawy. - Nikt, ale to kompletnie nikt nie może się o tym dowiedzieć. Rozumiesz?

- Jasne jak słońce. Gdzie się wybieracie? - zapytał zwyczajnym tonem. Payne zawsze był taki spokojny i niczym niewzruszony. Nie oceniał innych z góry i nie prawił długich kazań na temat czyjegoś zachowania.

- Do Londynu. - odrzekł ostrożnie zielonooki. Nie wiedział, czy może na tyle ufać współlokatorowi.

- Do Londynu. - powtórzył Li, a jego oczy zaświeciły się jak dwa złote. - O mój Boże... Mógłbyś coś dla mnie zrobić? Proszę cię...

- Zależy co to będzie?

- W klubie "Funky Buddha" niedaleko centrum pracuje moja, już chyba, była dziewczyna. - wyjaśnił. Brew Harry'ego ciekawsko powędrowała ku górze. - Ugh... Nie zdążyłem się z nią pożegnać. To dość skomplikowane. - tłumaczył się. - Więc mam prośbę. Mógłbyś w wolnym czasie wybrać się na Straight Street 12 i powiedzieć długowłosej brunetce o imieniu Sophie Smith, że ją kocham? Proszę. - zrobił duże oczy, które pełne były nadziei.

- Oh... Jasne. Obiecuję, że to zrobię. Jeszcze nawet dziś!

- Jesteś najlepszym przyjacielem na świecie. - przyznał Payne i przytulił mocno wyższego chłopaka.

- Ty też, Li. - odparł Harry i zastanowił się nad prawdą zawartą w tych słowach. Wspomniał wszystkie osoby, które kiedykolwiek nazywał swoimi przyjaciółmi. Było ich trzech. Georgie, z którym bawił się w piaskownicy. Przyjaźnili się 6 lat, dopóki Geo nie wyprowadził się do innego miasta. Kolejnym jego bliskim kolegą był niejaki Nick. Zerwali swoją znajomość po czterech latach, kiedy to Nick popadł w złe towarzystwo. Zaczął pić, palić, a nawet ćpać, przez co zaniedbywał szkołę, siebie, jak i ich przyjaźń. Harry nie znał dalszych losów Georgie, czego nie może powiedzieć na temat Nicka. Otóż mężczyzna odbił się od dna i został popularnym prezenterem radiowym oraz modelem, a nawet jednym z jurorów brytyjskiego talent show. Kiedyś Styles wybrał się do stacji radiowej, żeby pogratulować mu sukcesów zawodowych, ale Nicholas nawet go nie poznał. Jego trzecim przyjacielem był Niall. I Harry mógł przyznać, że to był jego najlepszy prawdziwy przyjaciel na zawsze, gdyby tylko Irlandczyk nie stał się kimś więcej...
Więc tak, to Liam, którego Styles znał zaledwie tydzień, był bezapelacyjnie jego najlepszym przyjacielem na świecie.

~°~

- Wygrałeś. - stwierdził kędzierzawy. Na planszy został jeden jedyny czarny pionek na trzy białe królówki.

- Taaak. - powiedział, przeciągając samogłoskę.

- No, więc, Li. Dziękuję ci za wszystko. Bez ciebie nie przeżyłbym pierwszych dni w ośrodku. Naprawdę. - wyznał zielonooki zgodnie z prawdą.

- To ja dziękuję. Byłeś najlepszym współlokatorem jakiego kiedykolwiek miałem. - odparł. Chłopcy przytulili się mocno na pożegnanie.

- Powiem Soph. - zapewnił go jeszcze raz Harry i zniknął na niebieskimi drzwiami.
Z brązową torbą, przewieszoną przez ramię, udał się bezszelestnie do ustalonego wcześniej pomieszczenia.

- No nareszcie jesteś. - usłyszał, gdy tylko przekręcił złotą gałkę. - Już myślałem, że się rozmyśliłeś czy coś.

- Mamy jeszcze dwie godziny. Nie możemy wyjść teraz? - zapytał Styles. Chciał jak najszybciej powiedzieć Sophie o uczuciach, jakimi darzył ją Liam.

- Nie. Ponieważ (1) o 17 jest to całe religijne zebranie i wszyscy będą w sali w lewym skrzydle zakładu, a (2) wtedy jest zmiana strażników przy bramie, więc będzie jakieś 15 minut, kiedy to główny wjazd nie będzie strzeżony.

- Wow... Kiedy to wszystko zaplanowałeś? - zdziwił się Harry. Plan ucieczki Tomlinsona był dopracowany jak idealnie ułożone rzęsy Justina.

- Spędziłem tu pięć lat. - przypomniał mu Lou.

- A ja ponad połowę pozostałego mi jeszcze czasu. - odrzekł Harry i wywody na temat śmierci znowu wypełniły jego myśli.

×°×


Harry Decides to Dieحيث تعيش القصص. اكتشف الآن