Nie sądziłam, że ból, który czułam, może się powiększyć.
– Myśl, że zostaniesz, tak samo – kontynuował. – Wiem, jak bardzo kochasz świeże powietrze, spacery po lesie i wschody słońca. Wiem, jak bardzo kochasz piec, wsłuchując się w śpiew ptaków i patrząc na krajobraz, na powoli budzącą się naturę do życia. Nie wiem, jak ci to zwrócić.
Łzy ciągle spływały po jego policzkach, a ja w końcu zebrałam się na odwagę, żeby je zetrzeć. Starłam je delikatnie kciukiem i pozwoliłam sobie złapać go za rękę. Bałam się, że się odsunie, lecz został. Drżał z emocji tak samo jak ja, a serce łomotało mi w piersi mocniej z każdym jego kolejnym słowem.
– Nie wiem, jak zwrócić uśmiech na twoją twarz, ani jak oddać ci szczęście. Poświęciłbym wszystko, żebyś znowu mogła być szczęśliwa.
Te słowa były jak cios prosto w serce. On nie myślał o sobie. Zupełnie.
Najpotężniejszy król. Władca zielonego płomienia. Reptilianin.
Poświęciłby dla mnie wszystko.
Z mojej piersi wydobył się pełen cierpienia dźwięk. Drżącą ręką dotknęłam jego policzka i starłam zagubioną łzę. Przyglądał mi się, a ja przyglądałam się jemu. Studiowałam jego twarz w obawie, że ją zapomnę.
Przeszedł przez piekło, zapewniając bezpieczeństwo swoim poddanym, bliskim, a nawet mnie. Nie chciałam, żeby cierpiał tak jak w tej chwili. Pragnęłam zabrać od niego cały ból. Pragnęłam, żeby wiedział, że to on dawał mi szczęście.
– To wszystko moja wina, Kruszyno. Nie mogę być z tobą, wiedząc, co ci zrobiłem. Na jakie niebezpieczeństwo cię naraziłem. Ile bólu ci sprawiłem.
W jego oczach widziałam tak ogromne cierpienie, że jeszcze bardziej zachciało mi się płakać.
– To nie twoja wina, Ames.
– Oczywiście, że moja – wyrzucił ze złością. – Gdybym jak idiota nie zatrzymał cię dla Ignatii, już pierwszego dnia wróciłabyś do domu i nic z tego by się nie wydarzyło.
Znowu chciał wstać, lecz przytrzymałam go siłą. Koniec z uciekaniem. Musieliśmy sobie wszystko wyjaśnić.
– To nie twoja wina, Ames – powtórzyłam, zmuszając go, żeby na mnie spojrzał. Patrzyłam w jego szmaragdowe oczy i wiedziałam, że to, co mówię, było całkowitą prawdą. – To wina twojej siostry. Tylko i wyłącznie. To, że jesteście spokrewnieni nie oznacza, że jej czyny są twoją odpowiedzialnością. Blokada w mojej głowie istniała przed tym, jak pojawiłam się w Podziemiu.
– Co? – Brzmiał na zdezorientowanego. – O czym ty mówisz, Kruszyno?
– Nie było okazji, żeby ci o tym powiedzieć – szepnęłam. – Ignatia szukała mnie od piętnastu lat. W przepowiedniach napisano, że to ja uwolnię twoją moc i dlatego chciała się mnie pozbyć.
Ames był w szoku.
– Uratowałeś mnie, kiedy Ignatia chciała mnie zabić. – Zaczął kręcić głową, ale nie dałam mu mówić. – Udało ci się pozbyć blokady i wróciłam na Powierzchnię. Co prawda, na krótko, ale wróciłam. Wróciłam do rodziców, spotkałam się z przyjaciółmi, chodziłam do szkoły. Ale nie piekłam ani nie podziwiałam wschodów słońca, bo nie byłam sobą. Czułam, że czegoś mi brakuje. Miałam wrażenie, że mam pustkę w środku. – Wskazałam na swoją pierś. – A kiedy wszystko do mnie wróciło, byłam zdruzgotana. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak wiele dla mnie znaczyłeś.
Kolejne łzy wypłynęły z jego oczu, podobnie jak z moich. Ścisnęłam jego dłoń, wzięłam głęboki oddech i kontynuowałam:
– Wróciłam, ale tak naprawdę nie czułam się obecna. Tęskniłam, tak strasznie za tobą tęskniłam... – Głos mi się załamał i musiałam odchrząknąć. – Tak bardzo chciałam cię znowu zobaczyć, że wszystko inne przestało się liczyć. Raz nawet myślałam, że cię widzę, lecz to było tylko wytworem mojej wyobraźni. Nigdy nie byłam tak załamana. A później moi rodzice... – Nie dałam rady wypowiedzieć tego słowa, ale Ames doskonale wiedział, o co mi chodzi. – I znowu tutaj wylądowałam.
YOU ARE READING
Serce w Ogniu
Fantasy2 część serii "Pogrzebany świat" Życie na Powierzchni i w Podziemiu toczy się dalej. Souline szybko wdraża się w stary tryb i nadrabia zaległości po zaginięciu, jednak nieustannie ma wrażenie, że czegoś jej brakuje. W szczególności, gdy patrzy na na...
Rozdział 45
Start from the beginning