23. Stokrotki

3.7K 236 13
                                    

HOPE

Obudziłam się względnie późno. Byłam raczej typem rannego ptaszka, bo nie lubiłam marnować dnia. Jeszcze kilka tygodni temu, lubiłam wstawać rano i biegać, by choć trochę uporządkować myśli, potem szłam do kwiaciarni i spędzałam tam cały dzień. Po godzinach pracy zgarniałam obiad spod wycieraczki i siedząc na kanapie, łączyłam się na face time z Lucy - pasowało mi to.

Dzisiaj obudziłam się koło dziewiątej w wielkim, wygodnym łóżku, które należeć miało teraz do mnie. Czułam się z tym teraz co najmniej dziwnie, moje emocje nie potrafiły wytoczyć własnej ścieżki i cały czas się zmieniały. 

To chyba uroki kobiecości. 

Przypominając sobie nagle o Hazel i rodzinie Aspen'a, zerwałam się gwałtownie z łóżka i byłam teraz w pozycji pół leżącej. Rozejrzałam się jeszcze zmęczonymi oczami po całym pomieszczeniu i starałam się wszystko zrozumieć. 

Było tutaj pusto. 

Nie czułam się z tym dobrze. 

Wszystkie moje zmartwienia uleciały, gdy łazienka połączona z sypialnią, otworzyła się, a wyszedł z niej rosły mężczyzna z drobnym noworodkiem na rękach. Aspen ubrany był w czarne garniturowe spodnie i tego samego koloru golf, wyglądał bardzo atrakcyjnie i nikt nie mógł mu tego odebrać. Ja zapewne wyglądałam teraz przy nim, jak siedem nieszczęść z potarganymi włosami i klejącymi się od łez policzkami - byłam kłębkiem smutku. 

- Mała jest już przebrana i ma czystą pieluszkę. - odparł mężczyzna z lekkim uśmiechem i przysiadł z boku łóżka. - Teraz tylko potrzebuję twojego przytulania i nakarmienia. 

Aspen ostrożnie oparł się o ramę łóżka i delikatnie poprawił sobie dziewczynkę na piersi. Sama Hazel ubrana była w body, które kończyły się spódniczką, wszystko było w kolorze fioletowym, wyglądała uroczo - można było się rozpłynąć. 

Przejęłam córkę od Aspen'a i zanim przystawiłam ją do piersi, to złożyłam pocałunek na jej miękkiej główce. Nie mogłam się też powstrzymać i zaciągnęłam się jej zapachem, dawał mi on w pewnym sensie spokój i miłość, która rozlewała się po moim całym ciele. 

- Muszę dzisiaj pojechać do...pewnego miejsca. - przerwał ciszę ciemnowłosy i odkaszlnął odrobinę. Wpatrywał się on w dzieciątko, które zachłannie ssało moją pierś. Aspen uważnie obserwował tą czynność, ale w żadnym stopniu nie patrzał na moje piersi pożądliwie. 

- Dobrze - mruknęłam cicho, a potylicę wtuliłam w obicie łóżka, było ono miękką poduszką. - A dlaczego musisz jechać?

- To... - zawahał się. - ...sprawy biznesowe. 

Mhm, sprawy biznesowe. 

- Skoro, tak mówisz. - wzruszyłam ramionami i poprawiłam pozycję córki, tak aby się nie zachłysnęła. - O której wrócisz?

- Postaram się koło południa. - oznajmił i nim zdążyłam się obejrzeć, objął mnie ramieniem. Ułożyłam głowę na jego ramieniu i nawet nie przeszkadzały mi w tym moje sterczące w wszystkie strony włosy. Przy Aspen'ie mogłam czuć się atrakcyjnie, nigdy przy innym mężczyźnie się tak nie czułam. Ciemnowłosy stale utwierdzał mnie w tym, że pociągam go fizycznie i nie miał problemu z tym, że w każdej wolnej chwili, słodził mi drobnymi komplementami. - A ty? Co chciałabyś dzisiaj zrobić? 

To pytanie nieco mnie zaskoczyło, choć na pozór było bardzo normalne. Musiałam się przez chwilę zastanowić. 

- Eeee....chyba chciałbym pojechać do sklepu. Małej kończą się pieluszki, a ja potrzebuję kilku rzeczy. 

- Możemy zamówić to przez internet.

- Aspen... - jęknęłam wstając z łóżka i zabrałam się za pomoc Hazel w odbiciu, dziewczynce przychodziło to z trudem. 

- Co, kochanie?

Gówno.

- Nie chcę siedzieć w domu, chcę wyjść na ulicę. - wytłumaczyłam. - Chcę pojechać samochodem i zabrać Hazel na spacer, tego nie zrobię przez internet. 

Aspen westchnął przeciągle. W głębi duszy czułam, że najchętniej zamknąłby mnie w domu, ale jeśli miałam uwierzyć w jego zmianę, to musiał działać. 

Tak też zrobił. 

- Pojedziesz moim samochodem, ale wyśle za tobą samochód z ochroniarzami, jasne?  - niemalże warknął, a ja energicznie pokiwałam głową na fakt, że się zgadzam. - Jeżeli cokolwiek będzie cię niepokoić lub stanie się coś tobie lub Hazel, od razu do mnie zadzwonisz, tak? 

- Obiecuję.

Mężczyzna westchnął i ociężale podniósł się z łóżka, jego stopy uderzyły o parkiet, a dźwięk rozniósł się po ziemi. W szybkim tępię znalazł się tuż przy mnie, objął mnie dużym ramieniem i przycisnął do swojej klatki piersiowej - robił to bardzo delikatnie, by nie zrobić krzywdy dziecku, które było pomiędzy nami.

Ucałował mój policzek, na co mimowolnie westchnęłam i oddałam się czułości, którą zamierzał mi w tym momencie dać. Chwilę później musnął jedynie nosem, ten mój i obniżył swoją twarz na wysokość głowy dziecka, na której złożył kruchy pocałunek. 

- Uważajcie na siebie. 

         ____________________________________________________________________________

Jakimś cudem, udało mi się wymknąć z domu nie postrzeżenie. Nie mam pojęcia, jak mi się to udało, ale najważniejsze, że odniosłam sukces. 

Odkąd pojawiłam się ponownie w domu Aspen'a, zdążyłam dostrzec, że kobiety z jego rodziny są dość wścibskie. Najpierw ich tak nie postrzegałam, ale z czasem zaczęłam to dostrzegać.

Do przestronnego garażu, weszłam z głuchym echem. Wszystko wyglądało tutaj schludnie i bardziej przypominało salon samochodowy niż garaż, to drugie kojarzyło mi się raczej z narzędziami, smarem i brudem. Nie do końca wiedziałam, jakie auto zostało mi przeznaczone, więc postanowiłam po prostu nacisnąć na przycisk, który znajdował się na kluczu. 

Bardzo szybko dostrzegłam, którym samochodem będę się dzisiaj poruszać. Podeszłam w stronę konkretnego samochodu, którym okazał się Mercedes G klasy. Był on w kolorze matowej czerni, a tylnie szyby zostały przyciemnione. 

Ostrożnie otworzyłam tylnie drzwi pasażera i dokładnie zapięłam fotelik z dzieckiem, zdążyłam się też upewnić, że w bagażniku samochodu, znajdował się już wózek, który jakiś czas temu wybrałam. 

Pomyślał o wszystkim. 

Upewniłam się, że Hazel w spokoju zasnęła i ruszyłam na miejsce kierowcy. Dość długo zajęło mi ustawienie fotela, bo proszę, jak ktoś może mieć aż tak bardzo odsunięty fotel! Aspen chyba wychodzi w moich oczach jako olbrzym, bo ja muszę się mocno dosunąć, żeby dosięgnąć pedałów - to chore!

Zanim wyjadę z garażu, staram się zorientować w tych wszystkich przyciskach, tabletach i lusterkach. Czuję się tutaj nieswojo i nawet nie wiem kiedy, wpadam na durny pomysł i sięgam po swoją torebkę. 

Wyciągam z niej zawieszkę, przeznaczoną na lusterko. Co prawda, kupiłam ją dla Lucy, ale chyba się nie obrazi. Zawieszkę kupiłam w pobliskim sklepie, była ona robiona na drutach, a jej wzór to były trzy odłączone od siebie kwiaty - stokrotki. 

Od razu, poczułam się pewniej. 

(((((((((((((((((((

Łapcie rozdział, na dobrą noc ♥

My Love, Hope 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz