7. Rywalizacja o kobietę

4.6K 227 23
                                    

                                                                                       HOPE

Można by było uznać, że od samego początku drogi byłam naburmuszona - tak było. Dalej uważałam, że Aspen zagrał mi na emocjach i grał nieczysto, co było nie fair. Z tyłu miałam jednak obawę, że, gdy dojedziemy do domu jego babci, to już nie wrócę. Może było to głupie myślenie, ale bazując na swoim doświadczeniu wiedziałam, że możliwe. Musiałam szybciej urwać się z pracy i iść do mieszkania się spakować, bo nasza podróż zakładała czas około pięciu godzin, poza tym, nawet nie łudziłam się, że mężczyzna odwiezie mnie na noc domu.

Cóż, zbuduje mur z poduszek. 

Vincent dzwonił już do nas przynajmniej pięć razy, nie dzwonił jednak sam a zawsze u boku Clarissy. Byłam ciekawa ich relacji, bo jeszcze nie mogłam ich zobaczyć na żywo razem. Na ogół byłam pod wrażeniem relacji jaką wszyscy mieli pomiędzy sobą, była ich łącznie piątką, więc na pewno zawsze mieli w sobie oparcie. 

Gdy powoli zaczęło się ściemniać, odruchowo zrobiłam się senna. Co jakiś czas ziewałam lub przymykałam oczy, poza tym auto, które jeszcze dzisiaj Aspen sobie sprawił, było bardzo wygodne a skórzane fotele aż się prosiły, by na nich zasnąć. Próbując zwalczyć sen, nakryłam się bardziej kocem, który tutaj przyniosłam i odpaliłam swoją komórkę. Lucy odkąd wyjechaliśmy, co dziesięć minut wysyłała mi wiadomości o tej samej treści. 

- Co ty przeglądasz? - głos Aspen'a doszedł do mnie z opóźnieniem.

- Co? - zapytałam marszcząc brwi, mężczyzna skinął w stronę mojego telefonu, na co parsknęłam. - Lucy się pyta czy mnie jeszcze nie zabiłeś. 

- Bardzo zabawne - mruknął po czym, nim się obejrzałam a on miał mój telefon w dłoni. Aspen nacisnął na możliwość, nagrania wiadomości głosowej. - Nie zabiłem Hope i nie mam zamiaru, bałbym się jednak o ciebie. 

Musiałam przysłonić usta dłońmi, żeby nie wybuchnąć głośnym śmiechem, gdy mężczyzna podał mi telefon a chwilę potem przyszła wiadomość zwrotna. 

 Od Lucy : Kutas. 

Aspen pokręcił głową a ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem. 

                                                                               *****************

- Wstajemy, Hope. - usłyszałam szept tuż nad swoim uchem, normalnie bym pewnie nie wstała, ale Aspen zabrał mi mój koc, więc obudziłam się niemal od razu.- Jesteśmy już. - oznajmił po czym, wyszedł z samochodu.

Mężczyzna otworzył moje drzwi pasażera i pomógł mi wysiąść, jak wtedy tamten samochód był niski, to ten był zbyt wysoki - nie mógł mieć normalnego samochodu? Wysiadając z auta, od razu objęłam się ramionami, czując wieczorny chłód. Aspen w tym czasie zabrał się za wyciągnięcie mojej walizki z bagażnika. Rozejrzałam się po okolicy i przyjrzałam się średniej wielkości domu, ten bardzo różnił się od tego, w którym mieszkał mężczyzna. Dom jego babci był bardziej wiejski, dawał większe poczucie spokoju - było tutaj przytulnie. 

Kiedy byłam tutaj ostatnim razem chciałam, jak najszybciej uciec, co mi się nie udało. Do tej pory nie wiem, czy to nie przypadek, że trafiłam akurat na Vivian, ale może dobrze, że nie udało mi się wtedy uciec, bo teraz nie oczekiwałabym swojej kruszynki. Mimowolnie na samo pomyślenie o niej, przyłożyłam dłoń do brzucha, dziecko jakby wiedziało, że czekam na jakąś odpowiedź i delikatnie kopnęło mnie w lewą stronę. 

Choć czasami kopnięcia były bolesne, to dzięki nim wiedziałam, że wszystko u niej w porządku. 

Chyba byłam zmęczona, bo nawet nie zareagowałam, gdy Aspen objął mnie w talii i poprowadził w stronę domu. W ciągu dnia na pewno bym się na niego wydarła, teraz nie miałam jednak siły. Nie chciałam póki co być z Aspen'em przez strach, ale i zaufanie, bo teraz nie ufałam mu tak bardzo, jak jeszcze pół roku temu. 

My Love, Hope 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz