Nie ufasz mi...?

1.1K 64 37
                                    

LISSE

Siedziałam pod drzwiami zaledwie minutę, powoli się uspokajając gdy nagle usłyszałam szybkie kroki na korytarzu.

- Lisse, otwieraj, natychmiast. - To był chyba Dylan. Krzyczał, jednocześnie szarpiąc klamkę. Nie odpowiedziałam. Apatycznie spoglądałam w chmurzące się za oknem niebo.

- Otwórz te drzwi. Teraz! Inaczej je wyważymy!- Powiedział Tony.

- Siedzę pod nimi, więc tym samym zrobicie mi krzywdę.

- Nie ma opcji wchodzimy tam przez balkon chłopaki.- Słyszałam gorączkowe szepty Świętej Trójcy. Niech robią co chcą, nie zamierzam z nikim teraz rozmawiać. Po zaledwie kilkunastu sekundach na balkon wypadły trzy sylwetki.

- Lisse otwieraj, chcemy porozmawiać. Nawet musimy.

- Nie, nie musimy. - Doskonale się słyszeliśmy, ze względu na uchylone okno. Powolnym ruchem wstałam, kierując swoje kroki do łazienki. Zamykając drzwi, usłyszałam odgłos tłuczonego szkła.

TONY

Wbiegliśmy na balkon Lisse zmartwieni. Boże, strasznie jej współczuję, Hailie traktuje ją jak gorszą i nią pomiata. A to nie jej wina co się zadziało. A jeśli by mnie ktoś pytał o zdanie, Lisse jest fajniejsza i to z Hailie jest coś nie tak. Dobrze by było poznać ich sytuację w domu rodzinnym. Może to by coś wyjaśniło. Moje rozmyślania przerwało poruszenie w pokoju. Lisse wstała i nawet na nas nie patrząc, podeszła do drzwi od łazienki. Zrobiło się cicho. Gdy Lisse nacisnęła klamkę, Shane uniósł ramię i z całej siły uderzył w szybę. Cios poprawił kopnięciami, więc już po kilku sekundach, szyba roztrzaskała się, nie zagradzając nam już drogi do Lissy. Wbiegliśmy do pomieszczenia, słysząc odgłos przekręcania w drzwiach zamka. Po chwili Dylan zaczął krzyczeć, że ma nas wpuścić. Shane cały w emocjach, raz po raz zaciskał pięści. Na naszych twarzach malowała się cała paleta uczuć. Martwiliśmy się o nią... Mój wzrok padł na toaletkę. Biżuteria, jakieś perfumy, akcesoria do włosów. Powoli podszedłem do biureczka i wziąłem w palce wsówkę. Odsunąłem braci od drzwi i wcisnąłem ją w zamek. Po chwili mechanizm ustąpił i naszym oczom ukazała się siedząca na podłodze Lisse.

DYLAN

- Liss... - Powiedziałem niezwykle łagodnie. Shane i Tony rozglądali się po łazience. Ten drugi zmarszczył brwi.

- Zrobiłaś coś sobie? - Zapytał Tony ostrożnie. Lisse nie odpowiadała. Głowę miała ukrytą w kolanach. Ukucnąłem przy niej i delikatnie uniosłem jej głowę. Patrzyła na mnie nieobecnym wzrokiem, zaczerwienionymi oczyma.

- Lisse, czy zrobiłaś coś sobie? - Ponowił pytanie Shane, tym razem o wiele poważniejszym tonem.

- Czemu tu weszliście? Nie chcę o tym gadać... Z resztą mogłabym być nago. Mielibyście traumę. - W oczach Lisse zamigotała łobuzerska iskierka.

- Nie no, czemu traumę? - Zapytałem. Lisse poderwała w górę głowę. Tony'emu i Shanowi, brwi wędrowały coraz wyżej.

- Dylan ty chuju. Nie podrywaj mi siostry. - Powiedział Tony. Shane zgodnie pokiwał głową. Na ustach ich obu, majaczyły rozbawione uśmieszki. Przeniosłem wzrok znów na siostrę. Błysnęły jej oczy, tym razem nie od łez. Kąciki jej ust niepohamowanie wędrowały coraz wyżej. Już sekundę później, pomieszczenie wypełnił jej szczery śmiech.

- Dylan. - Wykrztusiła pomiędzy salwami śmiechu, do których dołączyli się bliźniacy.

- Tak, dziewczynko? - Zapytałem lekko naburmuszony.

- Jesteś głupi. - Powiedziała, niemal płacząc ze śmiechu.

- Nie aż tak, aby zapomnieć o pewnym ważnym pytaniu. Zrobiłaś coś sobie? - Chichoty umilkły.

- Nie. - Odpowiedziała poważnie.

- Pokaż ręce. I nogi. - Powiedziałem.

- Nie ufasz mi? Nie wierzysz? - Zapytała, a ja już wiedziałem, że sprawiłem jej ogromną przykrość.

- Ufam ale, było ci bardzo przykro....

- Jeśli sugerujesz , że jestem taką pizdą jak Hailie, która sobie nie radzi z rzeczywistością, to się mylisz. Nie warto. I ja o tym dobrze wiem, a jako, że zdążyliście nas dosyć dobrze poznać, powinniście wiedzieć, że nie uciekłabym się do samookaleczania. - Zastanawiało mnie czemu wspomniała o Hailie...

- Czy Hailie robi sobie krzywdę?

- Nie. Nie ogarnia faktów i się na mnie wyżywa. A z resztą rozmawiamy o mnie, a ty martwisz się o nią. Mogłam się tego spodziewać... Tak było zawsze. - Lisse wstała i jednym szybkim ruchem dopadła drzwi. Wstałem z klęczek na tyle szybko, aby dojść do drzwi i zobaczyć Lisse skaczącą z balkonu.

Ta gorsza bliźniaczka Rodzina Monet.Where stories live. Discover now