15. Jak to nie pojedzie z nami?

351 92 0
                                    


Cały camping był naprawdę miłą rzeczą i każdy z nich liczył na kolejny po tym jak wyjechali w drogę powrotną do Londynu. Louis coraz mocniej przepadał dla Harry'ego czując się przy nim i jego znajomych jak normalny facet, bez swojego bagażu.

- Helene nie pojedzie z nami w trasę - manager Louisa, Dan zakomunikował, kiedy mieli już zaklepane daty i miejsca koncertowe, teraz musieli tylko czekać na poinformowanie świata.

- Jak to nie pojedzie z nami? - Louis spojrzał na swojego managera - Przecież była inna mowa. Ja nie chce jechać bez kogoś od śpiewu w trasę. Kogoś dobrego - zaznaczył od razu.

- Sytuacja się zmieniła, jej mama zachorowała i postanowiła, że zostanie w domu - wyjaśnił spokojnie - Musimy w takim razie poszukać kogoś na zastępstwo.

- Nie miałeś kogoś jeszcze na równi z Helene przy ostatnim wyborze? - spytał, doskonale wiedząc co robi.

- Miałem, ale był to nowicjusz, z dobrymi wynikami co prawda - odpowiedział powoli, zaglądając do jednej z szafek w biurku i wyciągając papiery - Daj mi chwilę... - przejrzał kilka kartek - O, Harry Styles.

- Skoro ma dobre wyniki to czemu nie? - wzruszył ramionami - Wiesz, że lubię dawać ludziom szansę.

- Nie wiem czy to będzie aktualne Louis - spojrzał ponownie na swojego podopiecznego - Minęło kilka miesięcy, może mieć inne projekty na głowie. Wiem, że współpracuje mocno z Little Mix i Edem.

- Można spytać, to nic nie szkodzi. Z tego co wiem Ed kończy trasę. Rozmawiałem z nim niedawno - sięgnął po telefon, starając się stwarzać pozory, że nie zależy mu tak mocno jak było to w rzeczywistości.

- Spróbuję się skontaktować, jednak nie obiecuję niczego. Pan Styles może nie chcieć zobowiązać się taką podróżą - mężczyzna westchnął - To będzie wszystko na dziś. Możesz wrócić do domu.

- Okej, to do zobaczenia - zablokował telefon, żegnając się z managerem i wyszedł z jego gabinetu, mając wewnętrznie nadzieję, że Harry przyjmie to.

Chowając dłonie w kurtkę przeciwdeszczową, zmarszczył brwi. Wyciągnął dłoń, trzymając w niej obce klucze z zawieszką L.

Obrócił je w dłoni i dopiero po chwili zauważył małą karteczkę, która mu wypadła, pochylił się i podniósł ją.

"Bałem się powiedzieć ci to prosto w oczy, dlatego wykorzystałem czas kiedy nie patrzyłeś. Chciałbym, abyś skorzystał z tych kluczy kiedykolwiek chcesz. Mój dom jest też twoim. H x".

Poczuł ciepło na sercu, ponieważ to był ogromny krok. Miał zamiar zrobić coś podobnego, dlatego wiedząc że nie ma mocniejszych planów, pojechał dorobić komplet kluczy do swojego apartamentu. Do tego sam znalazł breloczek z słońcem, co mu idealnie pasowało do młodszego. Był bardzo dumny z siebie, a przyjemne ciepło i podekscytowanie odczuwał przez cały czas. Ten związek dodawał mi skrzydeł i nie bał się tego powiedzieć.

Postanowił od razu skorzystać z kluczy, jadąc do domu Harry'ego. Nie musiał się martwić tym czy brunet był w domu czy nie, to sprawiało jeszcze większe motylki w jego brzuchu. Kluczem otworzył bramę, aby wjechać na miejsce parkingowe, nim zamknął je. Wtedy przyszedł ten lepszy moment, wsadzenie klucza do drzwi, jego serce aż mocniej zabiło w piersi.

Trafił tak, że Harry'ego rzeczywiście jeszcze nie było w domu. Wszedł do środka, zostawił wierzchnie ubrania i przeszedł do kuchni, aby napić się wody. Po tym postanowił zamówić coś do jedzenia, aby mogli zjeść to potem razem.

Znalazł sobie wygodne miejsce w salonie, gdzie się położył na kanapie i włączył telewizor. Ku jego szczęściu, natrafił finalnie na jakiś psychologiczny film, który naprawdę go zainteresował. Złapał nawet koc, który leżał na oparciu i przykrył się nim. Czuł wodę toaletową Harry'ego, co bardzo mu się podobało i czuł się mocniej zrelaksowany.

Saved by a stranger || LarryWhere stories live. Discover now