5. Sok dyniowy.

14 1 0
                                    

Była 5 ale wstałam czując się koszmarnie, ręka ponownie piekła, a brzuch bolał jak cholera. Zwlokłam się z łóżka i ruszyłam do pokoju wspólnego, nikogo tam nie było, kto by się spodziewał.
Usiadłam na kanapie wpatrując się w ogień, na tle ciemnego pokoju wyglądał pięknie...

Minęło około pół godziny, a ból stał się nie do zniesienia i więcej nie dam rady, ruszyłam wolnym krokiem w stronę dormitorium ślizgona, napewno śpi, zapukałam cicho 3 razy, ale nikt nie odpowiedział, może obudzę Pansy, albo...

- Cześć piękna. - mruknął cicho przy moim uchu. Wystraszyłam się i odskoczyłam do tyłu chłopak wyciągnął przed siebie rękę, zmarszczyłam brwi, ale po chwili zrozumiałam, niepewnie podałam mu dłoń, oddech sam zaczął przyspieszać, ale chłopak splótł nasze palce i tak jak wczoraj zaczął gładzić wierzch mojej ręki, dopiero po chwili zorientowałam się że siedzimy na łóżku, a ból się ponownie pojawił w dodatku znowu z większą siłą.

- Przepraszam że cię obudziłam, ale... - szepnęłam. Ale co? To wszystko nie było w moim stylu wcześniej nie prosiłam o pomoc, ale ją dostałam, może dlatego... - Chyba już nieważne. - mruknęłam.

- Ręka cię boli, prawda? - spytał, kiwnęłam lekko głową, chłopak wstał aby następnie przynieść mi szklankę wody i opakowanie tabletek z tego co wiem nie można mieć w hogwarcie żadnych tabletek oprócz... Tych które biorę ja. Przeczytałam jaką ilość mam wziąć, a następnie wzięłam 1 tabletkę i szybko popiłam wodą.
Podziękowałam cicho i gdy chciałam wstać Malfoy złączył nasze dłonie i mi nie pozwolił, chyba nie wiem o co mu chodzi...

- Zrobimy mały krok Riddle? - spytał, nie wiedziałam jaki do kurwy krok, odsunęłam się trochę i zmarszczyłam brwi. - Tylko przytulanie, hm? - Aha... Chodziło mu o dotyk, mimo tego że się bałam niemo potwierdziłam. Malfoy zabrał rękę od mojej, a w tym miejscu gdzie się łączyły poczułam chłód. Ślizgon usiadł bliżej mnie i lekko chwycił mnie za policzki, wystraszyłam się i chciałam odsunąć, ale on położył moją głowę, na jego bark, chciałam ją zabrać. Chłopak wplótł rękę w moje włosy, gwałtownie się oderwałam i zorientowałam że moje oczy były zeszklone, chłopak pocałował wierzch mojej ręki i szepnął.

- Przepraszam księżniczko, nie chciałem cię wystraszyć. Gdy się przełamiesz opowiesz mi o wszystkim, a wtedy będę bardziej uważał.

Chwyciłam go lekko za rękę i podciągnęłam z powrotem na łóżko, usiadłam obok, chłopak już któryś raz połączył nasze dłonie, ale nie przeszkadzało mi to, było przyjemne.

- Gdy jeszcze chodziłam do dumstrangu nie miałam zbyt wielu znajomych, każdy się mnie bał przez nazwisko, poza tym dużo się nie zmieniło, później poznałam chłopaka, spodobał mi się, ja jemu też, byliśmy razem i dobrze nam się układało. Była 23, leżałam w łóżku i czekałam na niego, miał być na imprezie, chciałam się wyspać bo następnego dnia miał przyjechać Blaise, zawsze pilnował żebym bezpiecznie wróciła, wkońcu przyszedł. - mój głos się złamał. - Był pijany, zaczął coś pierdolić o pierwszym razie, mówiłam mu... Nie byłam gotowa, ale on nie posłuchał, przycisnął mnie do łóżka, jego dłonie były wszędzie... Dotykał każdego fragmentu ciała, a później... On... Ja tego nie chciałam... - poczułam że płacze Draco mnie lekko obejmował, pokazując że mnie wspiera. - Po tym wszystkim ubrałam się, leżałam na podłodze, mniej bolało, do pokoju przyszedł Blaise, gdy mnie zobaczył zabrał stamtąd i dlatego przeniosłam się do hogwartu. - powiedziałam tam cicho że pewnie ledwo usłyszał, teraz nie zwracałam uwagi na dotyk, czułam się dość dobrze.
- Spróbujemy jeszcze raz? Zrobić ten kroczek? - spytałam cicho, chłopak wesoło przytaknął.

- Chciałbym cię przytulić, ale gdyby to był za dużo musisz powiedzieć, nie chcę zrobić ci krzywdy, mała. Zostaniemy przy przytulaniu, dotkne twojej tali, dobrze? - skinęłam lekko głową. - Powiedz to Riddle.

- Dobrze... - Chwycił mnie w tali i ułożył na swoich kolanach bokiem do klatki piersiowej, znowu się wystraszyłam.

- Spokojnie, pozwolisz mi się uspokoić? Jeśli nie chcesz niczego więcej to sama oprzyj głowę o mój tors, nie dotkne cię, ewentualnie twoją dłoń. - Tym razem zaprzeczyłam. Dam radę...

- Możesz mnie dotknąć. - powiedziałam chyba nieśmiało bo poczułam lekkie pieczenie w okolicy policzków.

- Dotkne twojej głowy i położę ją na klatce piersiowej, a później ułoże ją na plecach i będę nią przesuwał powyżej pasa. - pozwoliłam mu na to mimo że moje oczy już były zaszkolone, chciałam spróbować, zrobił to co powiedział, przysunął moją głowę do klatki piersiowej, a następnie położył dłoń na moje plecy i nie dochodząc nawet poniżej linii brzucha głaskał je ostrożnie.

- Jest dobrze? - spytał.

- Mhm. - mruknęłam, to co robił było straszne, ale też przyjemne i relaksujące.

- Blaise wie co tam się stało? - zapytał cicho, westchnęłam. Wiedziałam że kiedyś będę musiała mu to powiedzieć.

- On jest bardzo nadopiekuńczy wobec mnie, gdybym mu powiedziała, nie odstąpiły mnie na krok... - mruknęłam, chłopak lekko uspokajająco gładził moje plecy, wtuliłam się w jego tors.

- Cieszę się że przyszłaś, bolała cię tylko ręka, mała? - szepnął.

- Jeszcze brzuch, bardzo, teraz jest troszkę lepiej.

- To dobrze, może chcesz się przespać? Powinnaś dziś odpocząć, obiecuję że nic ci nie zrobię, skarbie. - oznajmił nie przerywając głaskania moich pleców. Czy ufałam na tyle Malfoyowi? Niezbyt...

- Nie jestem śpiąca poza tym chciałabym iść na lekcje, wiesz co mamy pierwsze? - oderwałam głowę od jego klatki piersiowej i spojrzałam mu w oczy.

- Nie mamy dziś wielu lekcji, eliksiry później wróżenie, mugoloznawstwo i opieka nad magicznymi zwierzętami.

- Czyli mamy dziś 3 lekcje?

- Cztery, młoda. - parsknął cicho.

- Właściwie to trzy, nie wiem jak ty, ale ja nie mam zamiaru wróżyć. - oświadczyłam przez co chłopak ponownie się zaśmiał, wywróciłam oczami i wstałam z łóżka. - Widzimy się później Malfoy.

Weszłam do ws, chwyciłam za sok dyniowy, szybko opróżniłam kubek i ruszyłam w stronę wyjścia.
I to był błąd...

***

Za chwilę zaczyna się lekcja, siedzę z Pans w sali i cicho gadamy, opowiedziałam jej o incydencie z puchonami i landryną, dziewczyna ewidentnie była dumna z mojego zachowania, ale nauczycielkę miała ochotę zamordować. Do klasy wszedł profesor Snape, wszyscy wstali, zakręciło mi się w głowie i zebrało na wymioty.

- Pansy, strasznie źle się czuje... Pójdziesz ze mną do dormitorium?

- Oczywiście. - Dziewczyna szybko podniosła rękę, widziałam że była zmartwiona, a ja cholernie słaba, czułam się okropnie, po chwili Snape udzielił Pans głosu, a ta szybko powiedziała. - Profesorze, Rosie strasznie źle się czuje, możemy iść do skrzydła szpitalnego po leki? Proszę zobaczyć jaka jest blada.

Snape tylko kiwnął głową, wstałam z krzesła, zakręciło mi się w głowie, Pansy złapała mnie w taki tak aby było mi łatwiej iść, ruszyłam do drzwi, ale schodząc po schodach nie wytrzymałam, zachwiałam się mocno i zamknęłam oczy, przyszykowałam się na zderzenie z ziemią, ale w ostatnim momencie poczułam ciepłe dłonie na tali oraz ten charakterystyczny zapach. Chłopak podniósł mnie i chwycił w stylu panny młodej, byłam zbyt słaba żeby zareagować. Powoli odpływałam...

_____________________________

Końcówka tego rozdziału będzie napisana z trzech perspektyw (licząc perspektywe głównej bohaterki) + w rozdziale pisanym z perspektywy Draco będzie rozwinięcie tej sceny.

𝐈 𝐡𝐚𝐭𝐞 𝐲𝐨𝐮 𝐥𝐚𝐢𝐫... | D.MWhere stories live. Discover now