1. Idiota.

46 2 0
                                    

Nadszedł ten dzień... 1 września. Po kupieniu całej wyprawki nie mogłam się doczekać, aktualnie idę z moją "siostrą" na peron, za jakieś 15 minut odjeżdża pociąg. Olivia była na 8 roku w slytherinie, ja szłam na 6 przez co się strasznie stresowałam.

W końcu weszliśmy do pociągu, oczywiście Olivia nie chcąc się do mnie przyznawać, od razu odeszła w swoją stronę, ja za to szłam przed siebie dopóki nie wpadłam na kogoś.

- Nie umiesz kurwa chodzić?! - krzyknął chłopak stojący przede mną. Miał platynowe włosy, szaro - niebieskie oczy, był ubrany w szatę Slytherin'u. Na jego twarzy widziałam grymas. Szybko wstałam, nie chcąc być narażona na jego dotyk.

- Zatrzymałeś się na środku i masz do chuja problem. - warknęłam do niego przez co zobaczyłam że zmarszczył brwi.

- Ojciec nie nauczył cię żebyś usuwała się innym z drogi, szlamo?! - W tym momencie w mojej głowie zawitało pytanie: Czy ja jestem czystej krwi?
Chociaż wspomnienie o ojcu cholernie zabolało. Do mojego biologicznego ojca czułam szczerą nienawiść, a przyrodniego pokochałam jak powinnam biologicznego.

- Mnie w przeciwieństwie do Ciebie ojciec uczył szacunku, szczególnie do kobiet. - burknęłam i odeszłam w stronę wolnego przedziału.
Tak minęła mi reszta podróży w ciszy i samotności.
Po wejściu prefektów do mojego przedziału i poproszeniu o założeniu szaty, zrobiłam to, moja szata była zwykłą czarną szatą bez żadnego domu.

Stałam przed drzwiami Wielkiej Sali z jakąś profesorką, słyszałam wymieniane imiona i nazwiska jakiś pierwszaków. Po 5 minutach, w końcu usłyszałam przemowę dyrektora.

"Cisza! W tym roku dojdzie do nas nowa uczennica która dołączy do uczniów z 6 roku."
Przyszykowałam się do wejścia.
"Rosanna..." Zatrzymał się na chwilę zapewne upewniając się co do mojego nazwiska. "Riddle..."
Weszłam do wielkiej sali słysząc szepty, usiadłam na krześle, a Dumbledor założył mi tiarę przydziału. Usłyszałam głos w mojej głowie.

Rosanna Riddle... Ciekawe. Nigdy nie spodziewał bym się że czarny pan może mieć córkę...

Znasz mojego ojca? On żyje? - zapytałam w myślach.

Znałem go, kilkanaście lat temu siedział tu tak samo jak ty. Żyje, ale nie mam pojęcia co się z nim dzieje. Wracając do ciebie Rosanno, jesteś podobna do ojca, moim zdaniem idealnie wpisujesz się do Slytherin'u, lecz co ty o tym sądzisz?

Sądzę że to dobra decyzja.

Tak więc, SLYTHERIN! - wykrzyczała czapka. Usłyszałam oklaski, ale ignorując je ruszyłam do swojego stołu, usiadłam na końcu zdala od reszty. Dumbledore ogłosił początek uczty więc stosując moją zasadę wyszłam z wielkiej sali i poszłam do lochów, nie powiem gdy byłam młodsza i miałam dobry kontakt z siostrą mówiła mi gdzie jest pokój Slytherin'u. Podeszłam do obrazu i wyszeptałam hasło "czysta krew" akurat o tym powiedział mi mój przyjaciel, który również tu chodzi dokładniej Blaise Zabini.
Jeśli chodzi o moją zasadę to brzmi "Gdy uczta się zaczyna - ja znikam."
Nie chodzi o to że się głodzę, po prostu na cały dzień wystarcza mi jeden posiłek, zazwyczaj jest to obiad, poza tym nienawidzę jeść przy kimś. Weszłam do swojego dormitorium i wstępnie się ogarnęłam. Po 15 minutach usłyszałam pukanie, poszedłem żeby je otworzyć i zobaczyłam Blaise'a.

- Hej Zabini.

- Cześć Riddle. - powiedział uśmiechając się i złapał mnie za łokieć ciągnąć na kanapę gdzie siedziała mała grupka osób.

- Więc tak, to Pansy Parkinson. - wskazał na jakąś dziewczynę. - To jest Theodore Nott, dalej Lorenzo Berkshire i Draco Malfoy. - wskazał na chłopaka którego już poznałam.

𝐈 𝐡𝐚𝐭𝐞 𝐲𝐨𝐮 𝐥𝐚𝐢𝐫... | D.MOnde as histórias ganham vida. Descobre agora