25. Krew na dłoniach i pustka w sercu.

Start from the beginning
                                    

            – Jak chcesz – mruknęłam i wyskoczyłam z auta. Poprawiłam bluzę, upewniając się, że pistolet, który zabrałam sobie ze schowka, trzyma się na swoim miejscu i nie wypadnie.

            Cassian wyszedł chwilę po mnie, a potem wspólnie ruszyliśmy do hotelu. W recepcji przywitało nas zaniepokojone naszym wyglądem spojrzenie recepcjonistki, które zignorowaliśmy z imponującą zgodnością. Winda zabrała nas na odpowiednie piętro, a nogi poniosły mnie pod drzwi mojego pokoju. Wcisnęłam klucz do zamka i weszłam do środka.

            Cassian poszedł za mną. Nie miałam siły go wypraszać i naprawdę nie obchodziło mnie to, czy tu zostanie czy sobie pójdzie. Nienawiść wobec jego osoby została przysłonięta niedawna stratą. Teraz był mi zwyczajnie... obojętny. Równie dobrze mógłby być jedną z drobinek unoszącego się w powietrzu kurzu.

            Od razu ruszyłam do łazienki, zostawiając mężczyznę za sobą. Zatrzasnęłam drzwi, a gdy stanęłam naprzeciw własnego odbicia w lustrze, po plecach przebiegł mi dreszcz.

            Oczy miałam zaczerwienione od płaczu, policzki i usta wyschnięte oraz blade. Na skórze piętrzyły mi się plamy krwi i ziemi. Włosy były wilgotne i poplątane.

            Ale to własne spojrzenie przeraziło mnie najbardziej. Tak cholernie puste, nieszczęśliwe i zrezygnowane, jakbym równie dobrze mogła nie żyć.

            Wzięłam drżący wdech. Ubrania kleiły mi się nieprzyjemnie do ciała, więc czym prędzej je z siebie zrzuciłam. Pistolet schowałam do szafki pod zlewem, a potem weszłam pod prysznic.

            Lodowate drobinki wody miały mnie nieco otrzeźwić, ale rezultat okazał się wyjątkowo marny. Wciąż byłam w transie, wiąż przetwarzałam wszystkie wydarzenia minionej nocy, wciąż byłam tak zdruzgotana. Gdybym tylko mogła, pozwoliłabym sobie na jeszcze więcej łez, by wraz z nimi wypłynął ze mnie ten żal, ale nie byłam już zdolna do płaczu.

            Po szybkim i niesatysfakcjonującym prysznicu owinęłam się w śnieżnobiały ręcznik i wyszłam z łazienki. Cassian siedział na krawędzi drewnianego łóżka, a Pan Darcy plątał mu się między nogami.

            – Wciąż tu jesteś, co? – wymamrotałam.

            Jego spojrzenie odnalazło moją twarz, a brwi wykrzywiły się w zmartwieniu.

            – Nie chcę zostawiać cię teraz samej.

            To głupie. Może kiedyś jego obecność rzeczywiście podniosłaby mnie na duchu, ale Cassian stracił tę moc kilka dni wcześniej, gdy poznałam prawdę. Teraz jego miejsce mógłby zająć ktokolwiek inny, a ja czułabym się tak samo. Albo w to właśnie chciałam wierzyć.

            Ignorując jego słowa, opuściłam ręcznik. Stałam przed nim zupełnie naga i zupełnie niewzruszona tym faktem. Sięgnęłam do torby po pierwszą lepszą koszulkę i majtki, a potem wciągnęłam na siebie ubrania i podeszłam do łóżka.

            – Jeśli zamierzasz tu zostać na dłużej niż godzinę, to opłać mi tę dobę w recepcji – poleciłam, ładując się na materac. – Albo wyjdź teraz.

            Westchnął.

            – Pójdę umyć ręce.

            Wstał i rzeczywiście powędrował do łazienki, podczas gdy ja opatuliłam się kołdrą z każdej strony i przycisnęłam policzek do poduszki. Chciałabym wierzyć w to, że uda mi się zasnąć, ale, choć byłam zmęczona jak nigdy wcześniej, sen był zapewne ostatnim z moich przywilejów. Umysł wciąż pracował na pełnych obrotach, mimo że ciało opadło z sił.

Beauty of DarknessWhere stories live. Discover now