20. Podejrzenia.

3.5K 275 128
                                    

#BODwatt

Mercy

Obudzenie się w łóżku Cassiana nie było czymś, czego bym się spodziewała. A jednak świeżo po przebudzeniu, jeszcze zanim rozchyliłam powieki, poczułam jego zapach i chłód satynowej pościeli na nagich nogach.

            Nagich. Cholera.

            Jedno spojrzenie wystarczyło, bym utwierdziła się w przekonaniu, że moje ciało rzeczywiście było całkowicie odsłonięte. Mimo to zamrugałam kilkukrotnie, uszczypnęłam się w ramię i dopiero wówczas wróciły do mnie wspomnienia ostatniego wieczoru.

            Filharmonia. Matka. Łzy – dużo łez. Moje błagania. Cassian, który zbierał mnie z podłogi. A potem mieszkanie, salon, dotyk... jeszcze więcej dotyku... Pasek na mojej szyi i ciągnięcie za włosy. On we mnie.

            Jezu, to się stało naprawdę. Coś, o czym fantazjowałam od dawna, wreszcie miało swoje miejsce w świecie rzeczywistym, a teraz leżałam w łóżku tego mężczyzny.

            Okej, w porządku, wcale nie byłam tak zaskoczona. Właściwie spodziewałam się, że wyląduje w jego łóżku znacznie szybciej, może nawet krótko po tym, jak z nim zamieszkałam. Tymczasem jeśli spędzaliśmy razem noc, to tylko w mojej sypialni – czy też pokoju gościnnym, który czasowo miałam do dyspozycji.

            Powinnam więc triumfować albo przeleżeć kilka kolejnych godzin z rozmarzonym wzrokiem wbitym w sufit i znaczącym uśmieszkiem na ustach, tyle że byłam zbyt skupiona na tym uporczywym uczuciu osamotnienia, które kłuło mnie w klatkę piersiową.

            Wcale nie należałam do szczególnie lubiących czułości osób, choć z Cassianem wszystkie akty bliskości były wręcz nieziemskie, ale po tym, co wyprawialiśmy poprzedniego wieczoru, dobrze byłoby go zobaczyć obok siebie po przebudzeniu.

            Sama go o to prosiłam, tak. Sama powiedziałam kluczowe wszystko, choć nie miałam bladego pojęcia, z czym to się wiąże. I owszem, Cassian okazał się dość brutalny, ale skłamałabym ogromnie mówiąc, że mi się to nie podobało. Bo podobało. Cholernie bardzo. Właściwie miałam niepohamowaną ochotę na powtórkę, bo nagle miałam wrażenie, że to idealny sposób na oderwanie myśli od brzydkiej rzeczywistości.

            A że wciąż nie miałam ochoty wracać pamięcią do rozmowy z matką, bo prawdopodobnie zaliczyłabym przy tym kolejne załamanie nerwowe, zwlekłam się z łóżka, zarzuciłam na siebie pierwszą lepszą koszulę, którą znalazłam w szafie i ruszyłam na poszukiwania mężczyzny, który kilka godzin wcześniej wbił mnie w fotel. W przenośni. Chociaż dosłownie też.

            Ulżyło mi więc, gdy zastałam go w kuchni. Go i stół pełen jedzenia – naleśników, świeżych owoców i miseczek z kilkoma rodzajami płatków. Stanęłam w progu, chłonąc ten widok wciąż lekko zaspanym spojrzeniem.

            Cassian miał na sobie tylko czarne spodnie dresowe i nic więcej, a mimo to wyglądał, jakby uciekł z sesji do magazynu modowego. Jakimś cudem jego włosy nigdy nie wyglądały na niechlujnie roztrzepane – co najwyżej przybierały seksowny nieład, jak poprzedniego wieczoru. Ramiona i klatkę piersiową miał wyraźnie umięśnione, więc pewnie spędzał dużo czasu na ćwiczeniach i...

            Przyglądając mu się chwilę dłużej, znów w oczy rzuciło mi się coś, co już wczoraj zwróciło moją uwagę.

            Blizny. Dość sporo blizn, uściślając. Podłużne kreski na przedramionach i nieco wyżej. Plecy miał bez skazy, ale mogłabym przysiąc, że na brzuchu też widniało kilka bladych linii, choć nie widziałam ich tak dokładnie.

Beauty of DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz