24. Opuszczony magazyn.

Start from the beginning
                                    

            – Bo? – drążyłem.

            – Bo tam przetrzymywał mnie – uzupełniła znacznie ciszej.

            Gniew rozlał się w moich żyłach jak wirus.

            – Zrobił ci coś? – zapytałem niskim, groźnym tonem.

            – Cassian, to, że potrzebuję twojej pomocy przy odnalezieniu mojej mamy nie oznacza jeszcze, że będę ci się zwierzać – zaznaczyła. – Więc odpuść. Chciałam tylko wiedzieć, czy nasza podróż za miasto rzeczywiście ma sens.

            Przełknąłem kłujące mnie w gardło rozczarowanie. Właśnie na to sobie zasłużyłeś, stary.

            – Chcę tylko wiedzieć, czy cię skrzywdził. – Nie dawałem za wygraną. Musiałem wiedzieć.

            – A co to zmienia? – prychnęła.

            Właściwie to niewiele. Miałem wystarczająco powodów, by stworzyć z ostatnich chwil jego życia prawdziwe piekło. Ale sama myśl o tym, że przez ten czas, gdy więził ją w piwnicy, mógł ją tknąć...

            – Nie, nie skrzywdził mnie – powiedziała wreszcie z cichym westchnieniem.

            Kiwnąłem głową, przyjmując to do wiadomości.

            – Ojciec nigdy mnie nie uderzył – dodała po chwili, nieco mnie tym zaskakując.

            Żadnych zwierzeń – to jej słowa. A jednak z jakiegoś powodu czuła potrzebę, by się tym ze mną podzielić.

            – Choć to pewnie wiesz – parsknęła. – Bo wiesz o mnie wszystko, co? – Drwiny w jej głosie nie dałoby się pomylić z niczym innym.

            – Nie, Mercy, nie wszystko – uściśliłem. – Wiedziałem, że twój ojciec jest niebezpieczny. Twoja mama szukała u nas przed nim schronienia lata temu...

            – Tak, powiedział mi – wtrąciła.

            – Ale sądziłem, że krzywdził i ciebie.

            – Nie. Nie w sensie fizycznym.

            Może powinno mi nieco ulżyć, ale... To, że nigdy jej nie uderzył, nie tworzyło z niego jeszcze niewiniątka. Na pewno dał jej popalić w inny sposób.

            – Ominąłeś zakręt – rzuciła, spoglądając na ekran mojego telefonu.

            Szlag. Rzeczywiście.

            Nie byłem tak skupiony, jak powinienem być. Ta namiastka rozmowy z Mercy już całkiem wytrąciła mnie z równowagi.

            Zawróciłem i tym razem skręciłem w odpowiednią stronę.

            Chciałbym wypytać ją o to, co dokładnie jej robił, ale marne szanse, że zechciałaby udzielić mi odpowiedzi. Wciąż była do mnie wrogo nastawiona i to zapewne nie miało ulec zmianie ani teraz, ani w najbliższej przyszłości... ani być może nigdy.

            – Co, jeśli jej tam nie będzie? – zapytała. – Masz jeszcze jakiś trop?

            – Nie mam – przyznałem niechętnie. – A ty? Jakiś pomysł? Może uciekła?

            – Nie uciekłaby od niego.

            – Próbowaliśmy sprawdzić, czy wykupował jakieś bilety lotnicze, ale nie.

Beauty of DarknessWhere stories live. Discover now