-Damy radę, w końcu przez ostatnie dni przygotowałeś nas na prawdziwe piekło.

-To tak naprawdę kropla w morzu, tego co możemy tam zastać.

-Wierzę, że wyjdziemy z tego cało.-zaczęłam kreślić koła na jego brzuchu.—Bardziej martwi mnie to, że może tam nic nie być i dalej będziemy w punkcie wyjścia.

-Zobaczymy. A teraz wstawaj, musimy się zbierać.-pocałował mnie w czoło i podniósł się z kanapy.

Gdy łapałam już za klamkę, głos Lucyfera rozbrzmiał za moimi plecami:

-Jasmine?

-Tak?

-Mam do ciebie prośbę..

-Zamieniam się w słuch.

-Proszę cię, nie zgrywaj bohaterki. Tam może być naprawdę niebezpiecznie.

-Oj Lucek,Lucek..-podeszłam bliżej niego.—A nie po to przypadkiem tu trafiłam? Coś się zmieniło?

-Zmieniło się wiele, po prostu bądź ostrożna, dobrze?

-Dobrze, zrobię wszystko co w mojej mocy.

-Jasm..

Ale nie dałam mu już dokończyć, pomknęłam do drzwi i ruszyłam na miejsce zbiórki.
Wiedziałam co chce mi powiedzieć.. A ja i tak miałam zamiar działać instynktownie i tak jak będzie wymagała tego sytuacja.

-Cześć wszystkim.

Wszyscy zgodnie mi odpowiedzieli ale nie dodali nic więcej.. To oznaczało tylko jedno- że mocno się obawiali..

-Gotowi?

-Jeśli da się być na to gotowym.-rzuciła buntowniczo Alpanu.

Zauważyłam jak Ara wystawia łeb z wulkanu i postanowiłam to sprawdzić.

-Zaraz wrócę.

-Tylko szybko, nie mamy już czasu.

-Cześć kruszynko. Chcesz nam coś powiedzieć?

<Polecę z wami.>

-A co z jajkiem? Bardzo miło z twojej strony ale myślę, że powinnaś zostać i pilnować wszystkiego tu, bo nigdy nie wiadomo, czy jakieś cholerstwo znów nie przyjdzie..

<Nałożycie barierę, nie mogę was zostawić. A co jeśli będziecie potrzebować wsparcia?>

Zawahałam się chwilę, nie wiedząc co odpowiedzieć. Z jednej strony pomoc z góry, mogłaby nas wybawić z opresji w razie kryzysu ale z drugiej, Ara powinna zajmować się jajem a nie nami..

-Zapytam reszty.

Szybko znalazłam się obok moich towarzyszy.

-Ara chce z nami lecieć. Co o tym myślicie?

-L: Trochę ciężko będzie ją teleportować ale jeśli mi pomożesz, to da się zrobić.

-Wykluczone! Musi zajmować się dzieciakiem!-oburzyła się Alpanu.

-A ja uważam, że dodatkowa pomoc się przyda.-obojętnie wypowiedział Viral.

-S: Ja też uważam, że lepiej mieć asa w rękawie.

-C: Popieram Alpanu ale i tak zostaliśmy przegłosowani więc bez różnicy.

-W takim razie- Lucyferze, ty zabezpiecz wulkan a ja zajmę się domem.

Wszystko zajęło nam może pięć minut. Spowrotem zebraliśmy się w grupę.

-Jasmine, myśl cały czas o Czarnym Pustkowiu. Musisz mnie wesprzeć swoją mocą.

Diabelska droga [ZAKOŃCZONE]Kde žijí příběhy. Začni objevovat