22. Ciemność nie zawsze jest piękna.

Start from the beginning
                                    

            – A nie możesz sam do niego... – Uciął i delikatnie zmarszczył brwi. – No tak, nie możesz. Wiesz, że mi o wszystkim powiedział, co nie?

            – Domyśliłem się, Elias – odparłem z ciężkim westchnieniem. – Macie pełne prawo mnie nienawidzić, ale gdybyście mogli odsunąć od siebie tę nienawiść choć na jeden dzień, to byłbym naprawdę, naprawdę wdzięczny.

            Przyjaciel zmierzył mnie już nieco poważniejszym, ale wciąż naznaczonym cieniem niechęci spojrzeniem.

            – Stało się coś złego, prawda?

            Kiwnąłem głową w akompaniamencie odgłosów tykającego zegara.

            – Mercy zniknęła – dodałem sekundy później.

            Elias wyraźnie zbladł.

            – W sensie, że od ciebie uciekła, bo poznała prawdę, czy...

            – Nie – wtrąciłem. Choć mogło tkwić w tym ziarno prawdy. Nie wiem, w jaki sposób mogłaby się niby dowiedzieć, ale skoro nic nie wskazywało póki co na to, że to jej ojciec odpowiadał za jej zniknięcie, to... To Elias mógł mieć jednak rację. – To znaczy nie wiem. Staramy się to ustalić.

            – My... Czyli?

            – Ja i mój ojciec.

            – Ja pierdolę, chłopie... – Potrząsnął głową, wzdychając. – Ta twoja historyjka wydaje się cholernie popieprzona.

            I taka właśnie jest.

            – Zadzwonisz po niego? – naciskałem dalej.

            – Dobra, zadzwonię – uległ, unosząc na moment dłonie. – Ale nie mogę ci obiecać, że tu przyjedzie. Wydaje się być na ciebie szalenie wkurwiony. I pewnie nie zostawi Laurette samej nawet na moment.

            – To zrozumiałe.

            – Sam właściwie nie wiem, czy takie właśnie jest – burknął i wyminął mnie w przejściu.

            Obserwowałem, jak unosi telefon do ucha, objaśnia Astonowi sytuację, a potem odkłada urządzenie na stół z głośnym hukiem.

            – Przyjedzie – oznajmił.

            – To dobrze.

            – Ale dopiero za jakąś godzinę czy dwie – dodał. – Jego obsesja na punkcie bezpieczeństwa Ettie wskoczyła na jakiś wyższy pieprzony poziom. Pewnie zawiezie ją do jej ojca, żeby to on miał ją na oku przez jakiś czas.

            Nawet przez myśl mi nie przeszło, by oceniać Astona, skoro sam żywiłem się swoją obsesją od lat, ale Elias wydawał się nie rozumieć tego podejścia. Zabawne, że kiedyś to on uchodził w naszym gronie za tego lekkomyślnego, a teraz role jakby się odwróciły i to on zachowywał w tym całym bałaganie trzeźwy umysł.

            – Chcesz kawy? – Elias ponownie podszedł do blatu w kuchni.

            – Chcę tylko wiedzieć, czy nic jej nie jest. – Słowa te opuściły mnie niekontrolowanie i sprawiły, że Elias zastygł w miejscu. Odłożył przyrządzanie kawy na później, oparł biodra o blat i wbił we mnie czujne spojrzenie.

            – Kiedy Aston opowiedział mi o tym wszystkim, byłem na ciebie równie wkurwiony, co on – wyznał na jednym wdechu i zaraz spuścił wzrok. – Ale wiesz, że to nic nie zmienia, prawda? Jakiekolwiek gówno by się nie odwaliło, stanowimy drużynę, tak?

Beauty of DarknessWhere stories live. Discover now