Rozdział 2

24 6 1
                                    

Jak byłam mała mama często mówiła mi że na świecie są sami źli ludzie i że nie powinnam nikomu ufać. Zaczęła to mówić po śmierci taty. Philip Marlow był dobrym człowiekiem. Mój tata zginął przez bycie dobrym. Zawsze chciałam być taka jak on. Ale nie jestem i nigdy nie będę. Po stracie ojca wszystko zaczęło się psuć. Mama nie była taka sama i już nie będzie. Zmieniła się. Wiem że wolałaby żebym to ja wtedy umarła. Tata zginął przeze mnie.

Rozmyslania przerwała mi Emma zatrzaskując drzwi tak głośno że przez chwilę zaczęłam rozważać dołączenie do jej częstego pobytu w siłowni. Ale tylko przez chwilkę. Walić siłownie.

- Ty wiesz że mama go nie wywali- oburzyła się skacząc na łóżko.

- Co - spytałam rozbudzając się.

- No Pottsa.

Ano tak. Mama Emmy to dyrektorka szkoły a moja przyjaciółka lubi prosić ja o absurdalne rzeczy.

Popatrzyłam na nią z politowaniem po czym widząc że nie rozumie o co mi chodzi westchnęłam przewracając oczami.

- Mamy po siedemnaście lat Em. Poradzę sobie to nie koniec świata że Liam się do nas przepisze.

Emma gwałtownie podniosła się do pozycji siedzącej i spiorunowala mnie spojrzeniem.

- No wiesz ty co. A o mnie nie pomyślałaś jak mam sobie poradzić patrząc jak ten jadobuz siedzi z tobą w klasie.

- Jado co?- zapytałam lekko chichocząc.

- Jadobuz, połączenie jadu z łobuzem czyli łobuz z jadem. Wczoraj się urodziłaś czy co?- mruknęła z teatralnym niezadowoleniem.

Pokrecilam głową śmiejąc się z jej głupoty. Bo taka była moja Em i taka lubię.

***

Po raz piąty przeszukiwałam szafę w poszukiwaniu ładnych ubrań i nic nie było. Totalnie nic. Odsunęłam się od szafy i krzyknęłam przez okno - Nie idę!- z nadzieją że Em mnie usłyszy.

- Idziesz w ubraniach albo w piżamie!

Słyszała, super. Mam dość nie chce już żadnej imprezki. Ubiorę to co zawsze czarna sukienka przystająca do ciała u góry i zwiewna na dole. Taka delikatna i na każdą okazję. Ale mialam ubrać coś nowego. Tyle że ja nic nie mam. Pobiegłam na dół i włożyłam swoje piękne conversy. Weszłam do taksówki uśmiechając się przepraszająco do kierowcy.

- El

Odwróciłam glowe w stronę Emmy z niechęcią. Nie chciało mi się iść na żadną imprezę a ona mi kazała. Koszmar.

- Wiesz wogole co się dzieje z Harissonem i elitą- mówiąc to dziewczyna pokazała palcami cudzysłów.

- Podobno się rozpadła i każdy poszedł w swoją stronę, więcej nie wiem. Czemu o to pytasz? - spojrzałam na Emme ze zmarszczonym i brwiami.

- Podobno Xavier wrócił do miasta- wyszeptała Em.

Harrison wyjechał równo dwa lata  temu czyli kiedy znałam go zaledwie tydzień. Nikt nie wie dlaczego to zrobił ale się domyślam. Jego wyjazd był każdemu na rękę bo gdzie on tam kłopoty to ten typ który dużo przeszedł i zaczynasz mu współczuć i wtedy widzisz te elity, tatuaże, włosy takiego łobuza i widzisz problemy.

Wpatrywałam się w Emme spojrzeniem mówiącym - gadaj wiem że jeszcze coś wiesz. Wkoncu Emma westchnęła i uległa mojemu spojrzeniu.

- On będzie mieszkał tu niedaleko.

Xavier Harrison wraca do miasta w tym samym momencie w którym wraca Liam.
Już w tamtym momencie powinnam zauważyć że coś jest nie tak, ale nie zrobiłam tego i spotkają mnie konsekwencje tego przeoczenia.

****
Od 15 minut siedzę przy barze bo Emme gdzieś wcieło. Nie mam pojęcia czy ona nadal jest w tym klubie czy już sobie poszła. Jest tragicznie, śmierdzi tu potem, alkoholem i ziołem.

- Co podać ?- zapytał barman lustrując mnie wzrokiem.

- Siedzę tu 15 minut i ty mnie teraz pytasz co podać?- popatrzyłam na niego z politowaniem. Gość był jakoś w moim wieku więc nie trudzilam się z jakimiś formami grzecznosciowymi.

- nie wyglądałaś jakbyś miała stąd uciec choć łatwo zauważyć że chętnie byś to zrobiła. Nieudany wypad co?

Usiadłam wygodniej na krześle i przymruzylam oczy patrząc na typa.

- No nieudany- Kolega wydawał się spoko ale ja nie byłam w humorze na żadne rozmowy.

- Jestem Matt.

Westchnęłam i spojrzałam na niego spode łba.

- El, daj coś bezalkoholowego o ile coś takiego macie- powiedziałam godząc się ze swoim losem.

- El, Ellie, Elizabeth, Elliana, mam się domyślać ? - wymieniał podając mi napój.

- Po prostu mów mi El. Mathewsie a może Matty - powiedziałam siorbiac piwo malinowe.

Chłopak pochylił się i oparł łokciami o ladę po czym spojrzał mi w oczy zmęczonym, wzrokiem piwnego koloru. Jego kasztanowe włosy opadły na czoło kiedy pochylil głowę by być na mojej wysokości.

- Słuchaj El, może zaczniemy od nowa. Nie chce ci się tu byc i nie lubisz takich miejsc. Nawet nie spożywasz alkoholu, a ja siedzę tu trzecia godzinę więc moze umilimy sobie ten czas rozmowa.

- mhm - mruknelam kiwając głową na zgodę.

- Super i Matt po prostu - powiedział podnosząc się.

- Elliana, ale wolę El albo Ellie. Ile masz lat ? - zapytałam wpatrując się w ręce Matta którymi mył szklanki i kieliszki.

- Dziewiętnaście. Zanim zapytasz, nie uczę się aktualnie, moi rodzice dali mi na mieszkanie i tak sobie żyje- powiedział wyprzedzając mnie.

- Siedemnaście, o szkole nie mówię bo możesz mnie porwać no i tak sobie żyje - powiedziałam po czym polozyszlam głowę na blacie.

Matt uśmiechnął się kręcąc głową po czym podał mi drugie piwo na co zareagowałam mruknieciem sprzeciwu.

- Wiesz ciekawa jestes, przychodzisz do klubu gdzie łatwo cię nie wpuścili bo nie masz osiemnastki i nawet nie pijesz tylko siedzisz przy barze i gadasz z jakimś typkiem znudzonym swoją pracą. Muszę być czarujący co? - zapytał teatralnie zarzucając włosy do tyłu.

Uderzyłam go z łokcia w brzuch śmiejąc się.

- Daj mi swój numer, wiesz znajomi to żaden podryw- rzucił trochę niepewnie.

- Elliana Marlow znajdź na messie.

Matt cały się napiął i spojrzał na mnie zesztywniały.

- Elliana Marlow? Na poważnie?- spojrzał na mnie cofając się o krok.

- Matt o co ci chodzi? - zapytałam zaczynając sie lekko stresować.

- Słuchaj mnie uważnie. Wstaniesz i wyjdziesz z tego klubu, jeśli ktoś zapyta kim jesteś to mówisz Kennedy Thompson. Zrozumiałe?- zapytał zerkając na mnie.

- Czemu Kennedy?

- To przypadkowe imię i nazwisko po prostu to zrób teraz - powiedział a kiedy zobaczył że się waham dodał - no już.

- Wytłumacz mi co się dzieje - ciągnęłam próbując dostać jakieś informacje, ale nadaremnie bo to co usłyszałam tylko mnie przeraziło i zaciekawiło.

- Uciekaj stąd Elly. Teraz.

Hejka!
Wiem miało być za tydzień ale nie mogłam się doczekać i wrzucam wam kolejny rozdział już teraz!
Dajcie znać w kom jak wam się podoba to na prawdę mocno motywuje!
Miłego!
😘😽😘

We're LostWhere stories live. Discover now