Rozdział 7

27 2 0
                                    

Powoli otworzyłam oczy i momentalnie poczułam okropny ból głowy. Delikatnie się podniosłam i zeskanowałam cały pokój wzrokiem. Byłam u siebie w pokoju. U siebie w łóżku. W swoich wygodnych dresach i krótkiej bluzce na ramiączkach. Zauważyłam śpiącego Seana. Odruchowo złapałam za telefon, chcąc zrobić mu zdjęcie, ale nigdzie go nie mogłam zlokalizować. Gdzie on jest? Podczas moich dosyć marnych poszukiwań drzwi od pokoju się otworzyły, a z nich powoli wyłonił się Ari. I co ja mu powiem?

- Sean, chodź mi pomóż z... O MÓJ BOŻE! Summer, ty żyjesz! - podbiegł do mnie najszybciej jak mógł i mocno mnie objął, przez co brakowało mi dostępu do powietrza. Chyba zauważył, bo rozluźnił uścisk.

- Boże, Ari. Czemu się znowu wydzierasz. - mruknął z nadal zamkniętymi oczami. - Chyba to sen, bo widzę Summer.

- To nie sen, Sean. - rzucił szybko w jego stronę Ari nadal trzymając mnie w objęciach. - Martwiłem się. - wyszeptał mi do ucha, przez co uśmiech pojawił się na moich ustach. Tego potrzebowałam.

Potrzebowałam kogoś, kto mnie przytuli. Kogoś kto mnie pokocha. Obietnica o miłości i tak już jest złamana, więc co mi szkodzi? W momencie wlepiłam się w jego usta. Mój pierwszy w pełni świadomy pocałunek z Arim. Bardzo się bałam, że mnie odrzuci, ale tak się nie stało. Powoli oddał mój pocałunek. Był delikatny i romantyczny. Byłam szczęśliwa w duchu, że w końcu się przełamałam i kogoś nareszcie pocałowałam. Odsunęliśmy się od siebie dopiero, gdy zabrakło nam powietrza. Nie mogę uwierzyć, że przed chwilą się całowałam. Popatrzyłam na zszokowaną minę Ariego, która z resztą niewiele się różniła od miny Seana.

- Ja muszę jechać do sklepu. Nie mamy żadnych zakupów, a musimy coś zjeść. - powiedziałam, czym przerwałam panującą, niezręczną ciszę.

Sean tylko pokiwała głową, potwierdzając mój pomysł. Za to Ari chyba nie był zbytnio zadowolony z mojego pomysłu.

- Pojadę z tobą. - rzucił i zaczął wstawać z łóżka. Mimo, że dopiero się obudziłam miałam trochę siły i z powrotem go pociągnęłam na łóżko.

- Nie ma opcji. Chcę pomyśleć. - wstałam, łapiąc za moją torebkę i kluczyki do samochodu.

- Telefon, w kuchni na wyspie. - powiedział Sean, gdy wychodziłam z pokoju i kierowałam się w stronę schodów.

Na początek ruszyłam do kuchni, aby zabrać wcześniej wspomniany telefon. Dopiero, gdy trzymałam telefon w ręce mogłam ruszyć do mojego czarnego Marcedesa AMG One. To jest typowo sportowe auto, ale na żadne wyścigi nim nie jeżdżę. Po prostu mi się spodobał z wyglądu i je kupiłam. Najważniejsze, że dobrze mi się nim jeździ. Na co dzień nim praktycznie nie jeżdżę, ale mam dzisiaj ochotę zwrócić na siebie uwagę i zapomnieć o tym koszmarnym wywiadzie.

Podłączyłam telefon do samochodu za pomocą Bluetooth'a i puściłam moją ulubioną playlistę do jazdy. Idealnie na takie okazje. Jako pierwsza piosenka włączyło się I Love It od Icony Pop. Podczas całej drogi wystukiwałam o kierownicę w rytm piosenki. Na moje nieszczęście nie jechałam jakoś bardzo daleko, bo po dziesięciu minutach wjechałam na parking pierwszego lepszego marketu. Po drodze zauważyłam dużą ilość par oczu wpatrującą się w mój samochód, jakby był czymś niesamowitym. Może był, ale dla mnie stał się codziennością. Powoli wyszłam z mojego Mercedesa i ruszyłam w stronę wejścia do sklepu. Oczywiście musiał mnie zatrzymać jakiś głos.

- Summer? - zapytał jakiś blondyn z niebieskimi oczami. - Pamiętasz mnie? - Popatrzyłam na niego z niezrozumieniem, bo ewidentnie nie rozumiałam o co mu chodzi. - To ja, poznaliśmy się pięć lat temu. Carol.

Carol Stanford powrócił? Chłopak, przez którego przegrałam zawody. Chłopak, przez którego obiecałam sobie się już nie zakochać. On wrócił.

- Carol? Serio, to ty? - zapytałam udając wzruszoną. Tak naprawdę go nienawidziłam. - Bardzo miło mi cię z powrotem widzieć, ale muszę już iść zrobić zakupy. Głowa mnie boli przez wczoraj.

This summerWhere stories live. Discover now