20.

984 45 22
                                    

To jest autentyczna szkoła?
Jest w Pensylwanii.

______________

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.






______________

Vincent poszedł otworzyć drzwi i po chwili do domu wszedł jakiś pan nie jakoś stary myślę że tak na oko 45 - 50 lat i za nim pani taka młodsza.
- Witaj Vincencie mamy pytanie. - powiedział ten pan i wszedł do kuchni
- Teraz Monty nie, porozmawiamy gdy pojadą do szkoły - powiedział Vincent - To jest Ariana a to Hailie.
- Milo mi jestem Monty wasz wujek, a to jest Maya prawie wasza ciocia ale możecie tak do niej mówić. - zaczął trząść mam ręce.

- Wychodzimy. - powiedział Dylan
Wszyscy wstali i zabrali swoje rzeczy i wyszli z domu. Niestety dzisiaj jechałam z Dylanem, a może nie niestety bo jechaliśmy takim dwuosobowym sportowym autkiem. Dylan popędził może nawet 200 kilometrów na godzinę.

Gdy wysiadłam z auta od razu podbiegłam do Katie i ruszyłyśmy w stronę sali.

Dzisiejszy dzień w szkole był zwykły nic się nie działo.

Wróciliśmy do domu w tych samych składach. Przekroczyliśmy próg budynku i wkroczyliśmy do kuchni czekając na obiad.
- Dzisiaj na kolację jedziemy do restauracji. - powiedział Vincent - Na spotkanie z panem Santanem i jego synem. Maya i Monty mają nadzieję aby Arianę lub Hailie wydać za mąż za Adriena ja się zbytnio z tym poglądem nie zgadzam lecz kolacja już została umówiona. - wszyscy się na niego popatrzyliśmy

- Co?! - wykrzyknęła święta trójca
Dylan zaczął przeklinać i poszedł do siebie tak jak Shane i Tony. My z Hailie dokończyłyśmy obiad i poszłyśmy na górę.

Nie noszę sukienek więc ubrałam nowość z mojej szafy. Will chciał abym sobie coś nowego wybrała więc wybrałam piękny elegancki kombinezon który dzisiaj ubiorę.

Oczywiście pomalowałam rzęsy, tym razem zrobiłam małe kreski nałożyłam w poszczególne miejsca rozświetlacz i byłam prawie gotowa

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Oczywiście pomalowałam rzęsy, tym razem zrobiłam małe kreski nałożyłam w poszczególne miejsca rozświetlacz i byłam prawie gotowa.

Ubrałam do tego białe nike za kostkę. I rozczesałam włosy postanowiłam nie robić żadnej fryzury.

Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziałam i do mojego pokoju weszła moja ciocia jak ona tam miała... Maya właśnie tak, była ubrana w czarna sukienkę z różowymi zdobieniami i do tego ubrała złote kolczyki.

- Pięknie wyglądasz - skomplementowała mnie
- Ty też ale chyba tych butów do tego nie ubierasz - powiedziałam i wskazałam na jej buty którymi były kapcie.
- Zapomniałam dziękuję ci, jak chcesz to możesz mi pomóc wybrać które mam założyć. - powiedziała a ja ochoczo pokiwałam głową bo przecież i tak nie miała nic innego do roboty.

Przeszliśmy korytarzem i dotarłysmy do niej do pokoju, chyba nie tylko jej ponieważ jak przekroczyłyśmy próg to zobaczyłam mojego wujka... Montiego. Nie umiem zapamiętywać nowych imion. Monty leżał na łóżku i grzebał w telefonie. Spojrzał na Maye a potem na mnie
- Witaj Ariano co cię tutaj sprowadza. - powiedział
- Po pierwsze Ari a po drugie przyszłam pomóc Mai wybrać buty które będą jej pasować. - powiedziałam i podeszłam do mojej cioci która grzebała w walizce. Zajrzałam do niej i zorientowałam się że cała jedna walizka taka normalnej wielkości była zapełniona butami.

- Maya po co ci aż tyle butów na jeden wyjazd. - powiedziałam a ona się na mnie popatrzyła
- To jest dużo. U nas w domu mam ich dziesięć razy więcej i akordy chyba nie wzięłam tych co miałam wsiąść. - powiedziała a ja przykucnęłam i zaczęłam przyglądać się butom zobaczyłam czarne buty szpilki z wiązaniami na łydkach. Te wiązania miały takie malutkie różowe kwiatki.

- Załóż te - powiedziałam i podałam Mai szpilki
- Jeśli tak uważasz. - powiedziała i je ubrała - I jak?
- Pięknie, a Ty co uważasz wujku Monty?
- Co? Co ja? - zaczął się pytać
- Co sądzisz o butach Mai - powtórzyłam moje pytanie
- Tak się ładne. - ci mężczyźni oni nawet nie umieją się przyzwoicie wypowiedzieć no może znam jeden rzadki gatunek który tak potrafi jest to Vincent Monet ostani z gatunku Elzowatych.

Dzisiaj jechałam z Mayą, Hailie i Tonym. Jego mina była bezcenna gdy się o tym dowiedział.
Nie jechaliśmy w grobowej ciszy tak jak jechaliśmy na ostatnią kolację, Maya puściła jakąś normalną muzykę a nie tak jak Vincent który by jak już by musiał to by odpalił jakąś KLASYCZNĄ muzykę.

Dojechaliśmy do tak samo eleganckiej restauracji jak poprzednio tylko tym razem usiedliśmy przy większym stole, przy którym siedział już jakiś pan i koło niego młodszy chłopak może w wieku Willa. Zajęliśmy miejsca. Niestary siedział na przeciwko drugiego Vincenta.

______________
684 słowa

|Bliźniaczki| Rodzina Monet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz