➺ ROZDZIAŁ 12. Tallie i Lan

452 35 4
                                    

Kolejna godzina minęła, krople deszczu przestały spadać z nieba, a my nadal cieszyliśmy się swoją obecnością. Nowe piosenki trafiały na moją playlistę, a Lando zapoznawał się z tym, czego lubiłam słuchać na co dzień, przy okazji wsłuchując się w moje wersje, bo nie krępowałam się śpiewać. Nie dbałam o to, czy fałszuję. Oboje razem bawiliśmy się bardzo dobrze.

Niedaleko było już do północy, a my cały czas oddalaliśmy się od Londynu. Nie miało dla mnie znaczenia to, że robiło się późno, bo minie kilka dni zanim przestanę odczuwać zmianę strefy czasowej, ale nie chciałam, żeby mój towarzysz zepsuł swój harmonogram snu ze względu na mnie.

— Nie jesteś śpiący?

Zerknął na mnie szybko, odpowiadając niemal natychmiastowo.

— Nie. To ty powinnaś mieć ochotę na sen. Głupio mi nadal, że wyciągnąłem cię z domu, miałaś odpoczywać.

— Weź już przestań, dopiero wstałam. Zresztą, bawię się świetnie.

Nie był w stanie ukryć przede mną swojego uśmiechu. Cieszyłam się, że tak przyjemnie spędzaliśmy razem czas, nawet jeśli nie robiliśmy nic szczególnego. Było już dosyć późno, więc na niebie pojawiły się gwiazdy. Lubiłam spoglądać na te jasne iskierki na ciemnym tle.

— Myślałeś może o tym żeby spotkać się tak wiesz... bez ukrywania się? — zapytałam, znów nie myśląc przed powiedzeniem czegoś.

— Skąd wzięło ci się takie pytanie?

Nie wyczułam w tonie jego głosu poirytowania czy zdenerwowania, więc kontynuowałam.

— Wiesz... Teoretycznie mamy zakaz. 

—  A chciałabyś?

Chwilę zajęło mi przemyślenie mojej odpowiedzi. Wiedziałam, że ludzie nigdy by mi nie odpuścili i nie miałabym życia, gdyby ktoś znów zobaczył nas razem. Lando miałby wszystko wybaczone w sekundę, ale ja? Gdyby mogli, wzięliby pewnie pochodnie, widły i próbowali spalić na stosie. To nie tak, że nie możemy być przyjaciółmi, oczywiście, że co do tego zakazu żadnego nie było, ale ludzie widzieli to, co chcieliby zobaczyć i mówili to, co chcieliby usłyszeć.

— Chyba nie. Um, wiesz, moja prywatność już i tak przestała istnieć i chyba wolałabym żyć normalnie. To nie tak, że teraz mam jakieś popieprzone życie, okej, wiele się zmieniło, ale jeśli mam wybrać między jakąś prywatnością w małym stopniu, a narażaniem się twoim fanom to wybieram to pierwsze. Nie żebym coś miała do twoich fanów, są super, świetni i w ogóle, tylko nie chcę żeby ktoś mi zrobił problem o to, że się znamy, a wiem jacy niektórzy potrafią być.

Nie mógł na mnie spojrzeć na dłużej, bo nadal kierował samochodem, ale zdecydowanie kątem oka zauważył to, jak żywo gestykulowałam chwilę temu. Odwróciłam się w jego stronę tak bardzo, jak tylko pozwała mi na to mała przestrzeń w jego aucie i tym razem to ja wpatrywałam się w niego. Jak działał ten świat, że on pod każdym kątem wyglądał jak ideał?

— Nawet jeśli chciałbym wyjść gdzieś z tobą jak zwykła para przyjaciół, to jeśli tylko chcesz, mogę dać ci tą prywatność. Nie musimy nigdzie wychodzić. Głupi jest ten nasz poza-padokowy zakaz, gdybym nie musiał to zapewne bym się nie zgodził, ale mogę przylecieć do Londynu albo ty do Monako. Pojeździmy tak jak teraz albo posiedzimy w mieszkaniu i zjemy coś dobrego, cokolwiek będziesz chciała zrobić. Byłaś kiedyś w Monako?

— Nie.

— Jeszcze nie — szybko się do mnie odwrócił i puścił mi oczko, wiedząc, że cały czas na niego patrzę. Zdałam sobie sprawę z tego, że przesłuchaliśmy już całą playlistę, bo po raz kolejny usłyszałam tę samą piosenkę. Chciałam dodać jeszcze kilka innych utworów, ale kiedy wzięłam telefon Lando w dłonie, nie umiałam go odblokować.

Pit Love Lane [ Lando Norris ]Where stories live. Discover now