Rozdział piąty

4 1 0
                                    

Madison

Od balu charytatywnego minęło parę tygodni. Święta spędziłam z mamą oraz z młodszym bratem. Oczywiście tłumaczyłam się ze zmiany pracy, co było męczące. Starannie omijałam szczegóły moich motywacji do zmiany miejsca pracy dzięki czemu Boże Narodzenie minęło w miarę przyjemnie. Kiedy mieszkałam jeszcze w Waszyngtonie w każdą wigilię w naszym domu urządzana była kolacja dla dużej ilości osób. Głównie partnerów biznesowych mojego ojca i jego części rodziny. Raz na dwa lata udawało nam się odwiedzić w święta rodzinę mojej mamy jednak mój ojciec nie przepadał za spędzaniem czasu w Hiszpanii. Cóż był on konserwatystą i mimo, że poślubił czystej krwi Hiszpankę nie przepadał za obyczajami panującymi w Hiszpanii. Święta tam trwają dłużej niż u nas. Świętuje się tam od dwudziestego drugiego grudnia do szóstego stycznia. Zawsze świetnie bawiłam się z moimi kuzynami podczas dekorowania domu i pomagałam babci w kuchni. Spędzanie tam świąt było dla mnie wspaniałą odskocznią i idealnym czasem na zacieśnianie więzów z rodziną od strony mojej mamy. Nochebuena, czyli wigilia zarezerwowana była dla czasu z rodziną. Babcia, moja mama oraz moje ciotki od rana spędzały czas w kuchni przygotowując obfitą kolację. Mój ojciec zwykle na początku spędzał ten czas w męskim gronie moich wujków, jednak potem zmywał się i rozmawiał przez telefon ze swoimi pracownikami. Pamiętam jaką radość odczuwałam z moimi kuzynami, kiedy babcia wystawiała na stół słodkości. Turrón był i na zawsze pozostanie smakiem mojego dzieciństwa. Pyszny nugat o delikatnym miodowo migdałowym smaku z nutką cynamonu rozpływał się w ustach sprawiając, że uśmiech pojawiał się na mojej twarzy na samo wspomnienie tego smakołyku. Jako, że moja rodzina jest wierząca chodziliśmy wszyscy na pasterkę, którą w Hiszpanii nazywa się Misa de Gallo. Razem z moim kuzynostwem wyczekiwaliśmy naszej pełnoletności by po kolacji, w następne święta udać się do klubu bądź baru w którym bawilibyśmy się do rana. Nie było mi jednak dane spędzić świąt z rodziną mojej mamy w wieku osiemnastu lat. Nie było mi dane spędzić z nimi tego czasu odkąd skończyłam dwanaście lat, bo po rozwodzie rodziców nie było nas po prostu stać na bilety lotnicze. Czas spędzony w Hiszpanii wspominam najlepiej z mojego dzieciństwa i moim nastoletnim marzeniem stało się odwiedzić moją mieszkającą tam rodzinę. Nie sądziłam, że będzie to kiedykolwiek możliwe ze względu na moje średnie zarobki w restauracji jednak, kiedy na moje konto wpłynęła wypłata za grudzień to marzenie stało się jakoś bardziej realne. Stało się czymś, co mogłam spełnić, a nawet po zaoszczędzeniu pieniędzy mogłam zabrać tam także i moją ukochaną mamę oraz brata.

Wspominając słoneczną Hiszpanię zmywałam naczynia, które zalegały w zlewie od kilku dni. Była sobota, a to oznaczało, że miałam cały dzień dla siebie, jednak moja mentalność nie pozwalała mi na odpoczynek. Musiałam coś robić bo inaczej bym zwariowała. Bezczynność była moim najgorszym koszmarem który powoli się spełniał, ponieważ zaczynało mi brakować rzeczy do roboty. Zajrzałam do lodówki i stwierdziłam, że przydałoby się przejść na zakupy. Tak więc zrobiłam, a żeby zająć tym jak największą ilość czasu postanowiłam pomaszerować do marketu zamiast jechać tam autem. Godzinny spacer w jedną i drugą stronę nie był wystarczający gdyż wróciłam do w pełni wysprzątanego mieszkania w którym nie miałam już nic do ogarnięcia. Spojrzałam na pianino jednak od razu pomachałam głową wybijając sobie z niej ten pomysł. Wyciągnęłam telefon i napisałam do mojego brata proponując spotkanie. Harry szybko odpisał mi, że jest chętny, więc napisałam mu godzinę na którą ma być gotowy i sama zaczęłam się ogarniać. Po jakiejś godzinie wyjeżdżałam z mojej dzielnicy zmierzając w stronę domu mojej mamy. Zaparkowałam auto na małym podjeździe i weszłam do środka używając mojego kompletu kluczy.

– Cześć mamuś. – Powiedziałam wchodząc do kuchni, która znajdowała się na wprost drzwi wejściowych.

– Cześć Mija. – Odpowiedziała mi ciemnowłosa kobieta, która przeglądała pocztę. Wyglądała na zmartwioną. – Harry się ubiera.

Daffodil (Dylogia Flowers #1)Where stories live. Discover now