Rozdział trzynasty (II)

390 44 17
                                    

Mój krzyk pobrzmiewa jeszcze długie minuty w pokoju, zanim matka odwraca się na pięcie i wychodzi. Nie mogę uwierzyć, że naprawdę to zrobiła! Tak po prostu pokazała mi plecy?! Chcę się skonfrontować, wyrzucić z siebie jeszcze więcej tego ciążącego bólu, ale nagle brakuje mi sił. Jestem wykończona. Siadam na krawędzi łóżka i tępym wzrokiem gapię się w ścianę. Mój umysł kipi od niewypowiedzianych słów, serce pęka z rozpaczy lecz usta mam mocno zaciśnięte. Niemal zasznurowane. Słucham krzątania matki, jej cichych odgłosów stąpania stóp o podziurawioną podłogę, a potem trzaskanie szafkami. Otwieranie każdej szuflady i przetrząsanie całej zawartości. Wiem co zamierza zrobić, dlatego jej zachowanie rozpala mój gniew na nowo. Wstaję z łóżka i wytrącam z dłoni białą buteleczkę. Lek spada z hukiem na podłogę, a ze środka wysypują się okrągłe fioletowe tabletki.

– I coś ty zrobiła?! – Huczy na mnie. – Zostaw je! – Wrzeszczę, kiedy matka upada na kolana i zaczyna zbierać pigułki. Dopadam do niej i szarpię za ramię. Chcę żeby wstała. Żeby zrozumiała, że traci rozum, ale zamiast tego uderza mnie łokciem w twarz. Mocne uderzenie odbiera mi dech, czerń wiruje przed oczami. Bezsilnie patrzę jak łyka to fioletowe świństwo, a następnie przenosi się do krainy fantazji. Działanie tabletki jest zadziwiające szybkie. Czy ja też tak szybko znalazłam się na haju? Nie minęło nawet pięć minut. To przerażające! Obserwuje jak kręci się wokół własnej osi. Na bladych wargach pojawia się szeroki, niemal szaleńczy uśmiech, a potem moją głowę wypełnia dziki śmiech. Śmieje się wymachując rękoma, śpiewając coś w niezrozumiałym języku. Wygląda na beztroską i...prawie łapię się za serce, bo ostatni raz widziałam ją taką radosną, kiedy żył tata. Wspomnienia gwałtownie atakują mój umysł, wyszarpują z najdalszego zakamarka wyblakłe obrazy szczęśliwiej rodziny, a potem ją niszczą. Zalewają ciemnością i gorzkimi łzami. Postać taty zamazuje się pozostawiając jedynie niewyraźny ślad. Znika.

– Odsuń się! – Matka niespodziewanie chwyta mnie za ramię. – Odsuń się, nie możemy im przeszkadzać! – Wbija mi paznokcie w kark. Dziwię się tą niewiarygodną siłą. Mam wrażenie, że jej palce wciskają się pomiędzy moje kręgi szyjne. Ból szarpie mną wściekle i z głośnym krzykiem z trudem wyrywam się z uścisku. Wszystko we mnie pulsuje, jestem na granicy wytrzymałości.

– Teraz jest nasza kolej. – Patrzy na mnie nieprzytomnym wzrokiem i po chwili gna do kuchni. Nie mam sił za nią biec, więc z niepokojem obserwuję jak wysuwa szufladę, a następnie moje zdenerwowanie przeradza się w panikę, kiedy matka chwyta za nóż. Staram się uspokoić i pamiętać, że za to przerażające zachowanie odpowiadają tabletki.

Nie skrzywdzi mnie.

To moja matka.

Nie zrobi mi krzywdy.

Powtarzam nieustannie, widząc jak z każdym krokiem zmniejsza nasz dystans.

– Lucille! – Wymachuje ostrzem. – Lucille, teraz jest nasz czas!

Boję się. Zaczynam uciekać, a ona rusza za mną niczym myśliwy za ofiarą. Przez kilka minut gonimy się wokół kanapy, aż nagle spomiędzy jej ust wydobywa się niezrozumiały bełkot i nóż, rzucony w moim kierunku, tnie powietrze. Sparaliżowana strachem wpatruję się w ostrze, a mój owładnięty grozą umysł podsuwa mi różne scenariusze, w których główną rolą jest moje zakrwawione, pokaleczone ciało. To trwa zaledwie ułamek sekundy. Nóż przecina materiał kurtki, a potem zimna stal dotyka mojej skóry. Matka łapie się za głowę, zaczyna coś śpiewać. Ogarnia mnie chaos. Przepełniona lękiem cofam się pod ścianę i gwałtownie wtaczam w płuca tlen. Oddycham szybko, nerwowo lecz nie płaczę. Z moich oczu nie płynie ani jedna łza. Oszołomiona spoglądam na ranę, a potem na ostrze, które wbiło się w ścianę. To równie dobrze mogłoby być moje ramię. Trzęsę się, gdy palcami badam głębokość rozcięcia. Na szczęście to tylko draśnięcie.

Till the Last Breath (Romantic thriller 18+)                    ZOSTANIE WYDANE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz