– Musimy porozmawiać, Souline.

Nie mogłam z nią rozmawiać.

– Później – powiedziałam, kierując się w stronę schodów. – Jestem zmęczona.

Zacisnęła usta, ale pokiwała w zrozumieniu głową.

W końcu mogłam pobyć w samotności. Szybko weszłam po schodach i zaszyłam w moim pokoju. Bycie w samotności nie było ani dobre, ani złe. Musiałam cały czas coś robić, żeby nie zatapiać się w bolesnych wspomnieniach. Nie pomyślałabym, że mogłam być wdzięczna za materiały od nauczycieli, ale przerabianie ich naprawdę mi pomagało. Skupiałam się na nauce, zamiast na myśleniu o moim czasie z nim.

Dotknęłam naszyjnika i usiadłam przy biurku. Znalazłam przedostatni temat z angielskiego, po czym sięgnęłam po długopis, jednak moja dłoń napotkała pustkę.

Oddech mi przyspieszył, krew zawrzała w żyłach. Zaczęłam podnosić papiery, przeszukiwać biurko. Nigdzie go nie było.

I wtedy całe powstrzymywane przeze mnie emocje pękły.

Zrzuciłam wszystko z biurka na podłogę. Opadłam na nią i gorączkowo zaczęłam przeczesywać się przez rozsypane rzeczy. Poczułam panikę w gardle. Nadal go szukałam i nie mogłam znaleźć. Zgubiłam długopis. Zgubiłam ten cholerny długopis.

Zniknął.

Dlaczego wszystko znikało?

Moimi ramionami wstrząsnął płacz. Ręce mi drżały, kiedy po raz kolejny przekopywałam się przez papiery, podręczniki, książki. Jęknęłam z frustracji, nie mogąc go znaleźć. Przecież nie mógł tak po prostu zniknąć. Łzy spływały strumieniami po moich gorących z paniki policzkach, mocząc przód koszulki. Z gardła wyrwał mi się szloch.

– Co się stało?

Odwróciłam się na dźwięk głosu. W drzwiach stał mój brat z ręką na klamce i wyrazem dezorientacji na twarzy.

– Zgubiłam długopis – wykrztusiłam. – Zniknął. Nigdzie go nie ma. Nie widzę go. Zniknął.

Spuściłam głowę i popatrzyłam na swoje drżące dłonie. Rozpłakałam się jeszcze bardziej. Brat uklęknął obok mnie i objął. Zacisnęłam ręce na jego ramieniu. Głaskał mnie głowie i plecach, szeptał coś do ucha, próbując uspokoić, pocieszyć. Nie rozumiałam nic z tego, co do mnie mówił.

Nie wiedziałam, ile minęło, ale w końcu zaczęłam się uspokajać. Łzy przestały wyciskać się z oczu, ramiona nie drżały, a oddech się uspokoił. Odsunęłam się od Dasha i wytarłam policzki wierzchem dłoni.

– Przepraszam – szepnęłam.

– Nie musisz przepraszać, za to, że źle się czujesz.

– Nie czuję się źle.

– Mówię o bólu psychicznym, nie fizycznym, Soul.

Tylko na niego patrzyłam.

– Nikt nie oczekuje od ciebie, że będziesz zachowywać się normalnie. Nie musisz udawać, że nic się nie stało i wszystko z tobą w porządku.

Przełknęłam z trudem ślinę.

– Możesz ze mną porozmawiać. Możesz porozmawiać z mamą lub tatą. Jeśli nie poprosisz o pomoc, nie mamy jak ci pomóc, okej? Nie domyślimy się, co siedzi w twojej głowie.

– Ja... – zaczęłam, ale nie wiedziałam, jak dokończyć.

– Nie będę naciskać, ale źle to znosisz, Soul. Każdy to widzi.

Dashiell wstał, zostawiając mnie na podłodze.

– To przez szkołę – powiedziałam, zanim wyszedł. Nie chciałam, żeby się mną przejmował. – Mam dużo materiału...

Serce w OgniuWhere stories live. Discover now