Rozdział 17 (przegraliśmy)

62 6 2
                                    

- Draco biegnij jej poszukać! A ja się zajmę nimi!- krzyknął do syna, Lucjusz.

Chłopak zaczął przedzierać się przez tłum mężczyzn, jedni próbowali uciec, drudzy bronić swojego "domu", a jeszcze inni atakować.

Znalezienie 11 letniej dziewczynki w tłumie facetów mogłoby wydawać się łatwe, ale nie było. Z każdej strony próbowali złapać chłopaka, ale ten sprytnie uciekał. Jakby tego było mało to w pewnym momencie zaczął być goniony przez jednego z mężczyzn. Jednak po pewnym czasie uciekł, chowając się w jednym ze starych pokojów hotelowych.

Livia w tym czasie też nie miała łatwo. Biegnąc zauważyła, że mężczyzna którego kopnęła odzyskał siły.

- Wracaj tu!- krzyczał za nią kuśtykając w jej stronę.- Jeszcze z tobą nie skończyłem, mała!

Biegła dalej, starając się nie zwracać uwagi na starca.

- Masz szansę jeszcze przyjść do mnie po dobroci!

Jeszcze czego.

BUM!

Dziewczynka poczuła jak wpada na kogoś. Spadła na plecy.

Starała się wstać, ale ten ktoś ją trzymał. Słyszała tylko jakby przez mgłę.

- O kogo my tu mamy.- powiedział jakiś głos.- Dlaczego nikt nie powiedział mi, że do naszego hotelu wprowadziła się jakaś dziewczynka.

- O szefie! Złapał ją pan. Ja nie dałem rady, ale byłem już bardzo blisko.

Taaa. Na pewno.

- Dlaczego ją tu trzymacie?! Wyrzućcie ją. Nie jest nam do niczego potrzebna.

- Alee... toż to ta zaginiona córka Malfoyów.

Na te słowa mężczyźnie zaświeciły się oczy. Prawdopodobnie miał przed oczyma obraz dużej ilości pieniędzy. Szybko zmieniło się jego nastawienie do dziewczynki.

- To szybko zaprowadź ją gdzieś i zamknij! Nie możemy pozwolić, żeby nam ją zabrano!

- Tak tak. Oczywiście.

Dziewczynka poczuła, że ktoś niedołężnie próbuje ją podnieść.

- Dobra. Idziemy.- mruczał pod nosem.

Gdy dziewczynka w pełni odzyskała przytomność, leżała w starej komórce. Nie wiedziała ile czasu minęło od przyniesienia jej tu, ale z ciekawości spróbowała otworzyć drzwi. Niestety. Jak mogła się tego spodziewać były zamknięte.

- POMOCY!- krzyczała.- TUTAJ JESTEM! NIECH KTOŚ MI POMOŻE!

Ale to na nic. Nikt nie otworzył drzwi.

W ogóle było jakoś strasznie cicho. Tak jakby wszystko wróciło do normy.

- Może coś poszło nie tak?- martwiła się dziewczynka.- Może przegrali? Ale nie. Niemożliwe.

Zastanawiała się jak się stąd wydostać. Szukała wzrokiem jakiś ciężkich narzędzi do wyważenia drzwi. Może łomu? Albo jakieś gaśnicy do wybicia drzwi z zawiasów? Ale nie. Oprócz mioteł, ręczników i innych pierdół, nie było nic innego.

A więc krzyczała dalej.

- POMOCY! PROSZĘ!

Zza drzwi usłyszała szmer. Ciche kroki zbliżały się w kierunku jej drzwi.

Były coraz bliżej.

Bliżej...

Ktoś zaczął otwierać drzwi, prawdopodobnie kluczykiem.

Więzy krwi // zaginiona córka Lucjusza i Narcyzy MalfoyWhere stories live. Discover now