prologue

243 14 5
                                    


˚ ༘ ೀ⋆。˚
[ Zosia Samosia ]

˚ ༘ ೀ⋆。˚[ Zosia Samosia ]

Oops! Ang larawang ito ay hindi sumusunod sa aming mga alituntunin sa nilalaman. Upang magpatuloy sa pag-publish, subukan itong alisin o mag-upload ng bago.



















– Tysiąc sto... Tysiąc sto jeden... Tysiąc sto dwa... — Dlaczego te głupie kwiatki się nie kończą? Czy kwiaciarnia "kwiatki jak u matki" ma jakieś niekończące się źródło zasobów?

– Tysiąc sto trzy... — Obliczenia Luminette przerwał głośno brzęczący dzwonek nad drzwiami, którego dźwięk oznajmiał, że ktoś zawitał do sklepu.

– Dzieeeeń Doberek! — do pomieszczenia wręcz wskoczyła niska brunetka z ogromnym uśmiechem na twarzy. Z tego co mówią lokalne gazety jest to jedna z bliźniaczej pary "Wonka". Biznes cukierkowy rodzeństwa od ponad roku cieszy się ogromną sławą przez magiczną formę podawania słodyczy. Możnaby powiedzieć, że są kimś w rodzaju celebrytów naszego małego miasteczka.

– Dzień dobry... Co mogę Pani podać. — Stanęłam przed kobietą zakładając grube rękawice do cięcia kwiatów.

– Coś humorek nie dopisuje? Może pora wstąpić na nasz czekoladowy dworek? — Brunetka uśmiechnęła się jeszcze szerzej o ile to w ogóle było możliwe a następnie wyciągnęła z kieszeni kilka cukierków wystawiając je w moją stronę.

– Podziękuję. Nie lubię czekolady. — Na moje słowa kobieta złapała się za serce i dramatycznie westchnęła, chowając słodycze spowrotem do kieszeni swojego granatowego płaszcza. — Więc? Co mogę Pani skomponować?

– Dużo rodzajów bratków i frezji. Najlepiej gdyby były doniczkowe. — Kiwnęłam zrozumiale głową i zaczęłam wkładać do dużego, kartonowego pojemnika różnorodne rodzaje wybranych przez dziewczynę kwiatów.

– trzydzieści suwerenów będzie. — Jelly Wonka położyła na blat banknot o wartości stu suwerenów i ponownie ugościła mnie ciepłym uśmiechem. Zaczęłam wyliczać w kasie należną jej resztę jednak dziewczyna powstrzymała mnie zatrzaśnięciem mojej kasy. Bogu dzięki, że akurat nie miałam w niej palców...

– Bez reszty. Zasługujesz za twoją pracę. Miłego dnia! — Tak szybko jak Jelly się pojawiła, tak też się rozpłynęła. To rodzeństwo chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać.

Zanim zdążyłam włożyć pieniądze do kasy dzwonek nad drzwiami znowu zaczął nieznośnie brzęczeć.

– Cześć skarbie! — Mama weszła do kwiaciarni z rękami pełnymi doniczkowych tulipanów. Od razu rzuciłam się w jej stronę przejmując połowę kwiatów. — Widzę, że niezły napiwek dostałaś... Należy ci się młoda. W końcu całe dnie tu spędzasz.

– Właściwe to myślałam, że wydamy to na remont... Dobrze wiesz, że... — Zanim zdążyłam dokończyć kobieta z hukiem odłożyła doniczki na blat i spojrzała na mnie spod byka.

Sweet & Sour | Willy WonkaTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon