ROZDZIAŁ 1

216 16 8
                                    

˚ ༘ ೀ⋆。˚
[ Cytrynko ]


Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
































– Nic wielkiego się nie stało mamo... To tylko malutki siniak nic więcej. — Brunetka spojrzała na mnie wściekle, dalej przykładając lód do mojej spuchniętej i posiniaczonej kostki.

– Na razie skończyło się na zwykłym siniaku, ale przez twoją nieostrożność mogłaś coś złamać, albo gorzej! Wpaść pod jakiś samochód! Myślałam, że będziesz jeździć ostrożnie...

Słysząc cały wywód jaki właśnie był mi prezentowany, byłam wdzięczna samej sobie, że nie powiedziałam mamie całej prawdy. Bo skoro zareagowała tak na informację o tym, że wpadłam w drzewo to jaka byłaby jej reakcja na wiadomość, że tak naprawdę zjechałam z prędkością światła z ogromnej górki prosto w stos prześcieradeł, które cudem gwiazda miasta - Willy Wonka, w ostatnim momencie wyrzucił z wózka.

Tak... Chyba lepiej oszczędzić jej nerwów.

– Przepraszam... Wiesz, że jestem najbardziej odpowiedzialną osobą jaką znasz i udowodniłam to nie raz. Wypadki po prostu czasami się zdarzają i nie mamy na to wypływu.

Starsza Orphan westchnęła i pogłaskała córkę po głowie, wzdychając przy tym cicho.

– Kiedyś wpędzisz mnie do grobu tymi swoimi wypadkami Lumi...






˚ ༘ ೀ⋆。˚






Usiadłam na parapecie, wystawiając nogi za okno i spojrzałam w dół. Trzy piętra to wcale nie tak wysoko jednak mój lęk wysokości i tak dawał o sobie znać. Złapałam się mocno ściany i spojrzałam przed siebie. Kilka ulic dalej znajdował się przeraźliwie oświetlony sklep szalonego rodzeństwa. Przypominając sobie ich zachowania coś nie dawało mi spokoju. Nie potrafiłam zrozumieć ich stylu bycia. Tych ciągłych uśmiechów, rymowanek... Życia pełnego słodyczy.

Takie życie w naszym mieście było wyjątkowe i ta dwójka była wyjątkami, które poprzez czekoladę starały się zarazić tym szczęściem innych. Tyle, że żyjąc tu ponad osiemnaście lat można zauważyć, że to miasto nie ma do zaoferowania kompletnie nic poza szarą codziennością.

To miasto żyje dla ludzi, którzy odnajdują się w monotonności... Ludzi takich jak ja. Nie Jelly i Willy. Może dlatego ich obecność tu tak bardzo mi przeszkadzała. Może to przez świadomość tego, że zwyczajnie tu nie pasują. Albo myśl o tym, że to ja chciałabym pasować do świata w którym żyją oni.

Sweet & Sour | Willy WonkaWhere stories live. Discover now