11

156 13 4
                                    

Jake, jak przez większość nocy, w swoim życiu, nie spał. Teraz się też niczego nie zmieniło. Prześladowcy przybliżali się i ten próbował je tak zmylić, żeby przez miesiąc być spokojny. Chociaż nie wiem czy tak mu wyjdzie. Zawsze nachodzili go niespodziewanie. Kiedy dowiedział się, że Jane przynajmniej żyję, był naparwdę szczęśliwy. Myślał, że znowu może stracić ważną osobę. Zostało ją tylko odnaleźć i zabrać stąd, gdzie by ona nie była. Zegar wskazywał 8:40. Był niesamowicie zmęczony. Oczy mu się same zamykały. Nawet nie zauważył, jak położył się na stół. Kiedy zamknął oczy to momentalnie zasnął. I pierwszy raz od dłuższego czasu, coś przyśniło mu się.

***

Jake otworzył oczy. Dookoła były same drzewa i ledwo słyszalne dzwięki skrzydeł ptaków, które przelatywali nad jego głową, nic więcej. Rozejrzał się dookoła i nie wiedząc co ma robić, zaczął iść przed siebie w poszukiwaniu czegokolwiek wyjaśniającego jego pobyt w tym miejscu. Lekki wiatr musnął jego skórę, a oślepiające promienie słońca wyjrzały zza drzew prosto w oczy mężczyzny, przez co ten zakrył denerwujące światło ręką. Nagle usłyszał czyjś krzyk. Pobiegł w jego stronę i wybiegł z lasu. Zobaczył piękne pole kwiatów, a po środku ona..

-Pomocy! - dziewczyna krzyczała najgłośniej jak mogła.

-Jane..? - stanął na jakąś gałąź, która wydała nienaturalny głośny dźwięk, od którego mężczyzna musiał zakryć uszy.

-Jake!

Nie mógł się ruszyć. Próbował podnieść nogi, ale one nie chciały się odczepić od ziemi. Jane stała na kolanach kilka metrów od niego. Ręce leżały na jej kolanach, a ona patrzyła na niego z nadzieją.

-Ja-ake!..- była cała zapłakana jednak gdy zobaczyła go, uśmiechnęła się. - Pomóż mi, proszę...

-Co się dzieje? Gdzie jesteś? - ostatnie, powiedział trochę ciszej.

-Musisz mnie znaleźć, Jake - to zdanie odbiło się głośnym echem w jego głowie.

-Wiem. Wysłałaś wiadomość, to byłaś ty prawda? Nie wiem co się z tobą dzieje. Nie wiem nawet czy... Co jeśli nie zdążę...

-Dasz radę. Zawsze mogłeś znaleźć jakieś rozwiązanie. Jesteś mądrym i inteligentnym, Jake. Wiem, że możesz mnie znaleźć - każde kolejne wypowiedziane przez nią słowo było o tyle głośne, że Jake od bólu w uszach upadł na kolana.

-Wiedziałem, że to wszystko źle się skończy. Mogłem milczeć. Jeślibym nie zaczął ci opowiadać informacji o sobie. Gdyby nie dowiedzieli się, że jesteś ważna dla mnie...wtedy byłabyś w domu, w spokoju.

-Czemu myślisz, że to przez ciebie? - zadała to pytanie, a Jake na chwilę zawahał się.

-No..moim prześladowcy cię porwali... - odpowiedział niepewnie.

-Kto powiedział, że to twoi prześladowcy?

-"Teraz nic nie rozumiem"
-Jak to? To kto w takim razie? - nie zauważył, że zrobił jeden krok w jej stronę.

-Jake ja...ja... - oboje podnieśli się z trawy.

Jake zaczął iść w jej stronę jak zahipnotyzowany. Chciał przytulić ją. Wziąść ją w swoje ramiona i powiedzieć coś pocieszającego, chociaż samemu przydałby się jakieś pocieszenie.

-Jestem gotowa poświęcić siebie, żeby ocalić świat.

-A ja jestem gotów poświęcić cały świat, żeby ocalić ciebie... - przypominając, jak kiedyś pisała mu te słowa w ich rozmowie, dokończył to co chciał wtedy napisać.

Dlaczego zostawiłaś mnie? | Jake x Mc |Where stories live. Discover now