♕ 13 🔪 Przepraszam dla niewinnej istotki

42 10 13
                                    

Osamu jeszcze nad ranem, a bardziej w środku nocy, ale tego brunet nie stwierdzi dokładnie przez jeszcze niedokładny stran trzeźwości. Obudził się, jakoś nagle go natchnęło by napisać list, czego raczej nie robił, ale owy list był specjalny, zgodnie z jego zamysłem miał to być list do niego samego, a dokładniej do jego wewnętrznego dziecka. Nie taki zwyczajny jak każdy inny, a przeprosinowy no, ale cóż musiał spróbować i zobaczyć na ile mu ta jeszcze nie pełna trzeźwość pomoże. Przygotował wszystko, usiadł przy biurku, wziął do ręki pióro ze stalówką i napisał w miarę zgrabnie pierwszą literę zapisku do samego siebie.

Mały aniołku w pisaniu listów nie jestem dobry, ale tobie to się należy by chociaż spróbować improwizacji. List który pisze jest moim jednym wielkim przepraszam, za to, że twoje skrzydła nie mogą być już śnieżnobiałe, przepraszam za to, że pozwoliłem ci upaść i zabrudzić swoje skrzydła krwią wedle planu psychopaty. To było podłe z mej strony, ale jestem tchórzem, dlatego po części był to los nie unikniony. Wycierpiałeś naprawdę wiele od widoku rozczłąkowanego ciała ukochanego ojca się zaczęło, to było okrutne, podłe, przyprawiało o wymioty i zawroty głowy, gdy jego ciało przypominało mięsną papkę skąpaną w krwi i wnętrznościach. Matka również cię nie oszczędzała, nie miałeś jej wsparcia, sprawiała wrażenie jakby nigdy cię nie kochała, za każdym razem gdy wracałeś do domu. Od progu było czuć smród alkoholu, a o ciepłym posiłku można było pomarzyć. Potem trafiłeś do mafii gdzie twe cierpienia nie zostały ukrucone, dalej pamiętasz ten dotyk, te swobodnie poruszające się obleśne dłonie, moment gdy za każdym razem chciałeś go odepchnąć, ale on był jak pijawka, to jak się złościł, gdy zaczynałeś szlochać, jak podduszał byś nie krzyczał skanując twoje ciało. Tobie się to nie podobało, nie mogłeś uciekać, nie miałeś dokąd, bałeś się wołać o pomoc, poprosić kogoś, komuś powiedzieć. Chodź i nie to było najgorsze samo uczucie bycia brudnym z trudem, ale znosiłeś lecz gdy on którego imienia nie wymienię zaciągnął cię pod ziemię wtedy po raz kolejny popłynęły łez i krwi strumienie, czasem twojej, czasem cudzej. Zmusił cię do zabójstwa raz i powtarzał to wkółko, w trochę nieco inny sposób, ale zawsze by wyzwonić w tobie instynkt bestii, byś zamiast uciekać zaczął walczyć w obliczu zagrożenia, to mu się udało, a to ilu zabiłeś, ile wycierpiałeś, ile nocy przepłakałeś ile krwi i potu przelałeś to nie miało dla niego znaczenie. On jak anioł śmierci oczekiwał na dusze twych ofiar ciesząc się za każdym razem, gdy nowe życie wpada w jego ręce, a z czasem cierpienia było coraz więcej. Śmierć byłego szefa, nowe treningi, trauma Akutagawy, Kyōki i koło cierpienia, bólu i strachu zapoczątkowane przez niego dla jego własnych celów. Ty byłeś lepszy niż jemu się wydawało, ale z początku to wciąż było za mało, on potrzebował ciebie, twojej wiedzy. Traktował cię jak bezbronne dziecko, którym łatwo manipulować, szczególnie w okresie głodówki z łatwością mu to przychodziło gdy zaglądał do portu do twojego psełdo mieszkania. Środowisko mafii było dla ciebie nie do wytrzymania.

Dlatego zacząłeś posiadać to puste spojrzenie, gdy poszczuł cię psami, gdy zwymiotowałeś w jego gabinecie padając na kolana, gdy on tworzył cięcia na twoich nadgarstkach, ty wyglądałeś jakby cię to nie ruszało, czekoladowe spojrzenie było zupełnie puste, przez to on zaczął się bać, zastanawiać jak się ciebie pozbyć, byłeś dla niego zbyt doskonały. Nie docenił cię, bo to małe kruche dziecko było naprawdę silne, tą siłę wydobyło doświadczenie, wszystko co cię spotkało zmieniło światopogląd i smunienie. Dlatego okropnie przepraszam mały aniołku, byłeś tak niewinny, a skończyłeś w tym dołku słodka mała duszyczko zakończ swe łkanie, gdy ten list niebawem spłonie ustanie wołanie, ciebie w pamięci nigdy nie zabraknie, gdy ten zapis w popiół się rozpadnie, nie płacz już nie płacz dziecino moja, wysłuchana zostanie wreszcie błagalna pieśń twoja... Lub może powiem moja, nasza~

Tu zakończył list idealnie kończąc prwie na krańcu kartki, zapisał ostatnią literę, odczekał chwilę by atrament wysechł do końca i chwycił zapalniczkę, podpalił list, a powstały popiół uniósł się z wiatrem przez okno Dazai miał nadzieję, że dotrze w odpowiednie miejsce, lekko się uśmiechnął patrząc na już wschodzące słońce.

I wtedy dostał telefon od Chuuy'i makrela wiadomości nie odczytywała to postanowił uparty ślimak zadzwonić no, ale skoro już to zrobił to opcje były dwie, albo to było coś ważnego, albo był zwyczajnie pijany. Tak czy inaczej brunet odebrał.

- Halo? Ślimoru co chcesz?

- Kurwa Dazai do ciebie to jak do prezydenta czy jak?

- Zapracowany ze mnie człowiek.

- Ta akurat, poczekaj bo uwierzę, nigdy.

- Niemiły jesteś znów ci ktoś zdeptał ogródek?

- O czym ty pieprzysz? Nie istotne, mam dla ciebie informacje.

- Słucham więc.

- Jakimś cudem trafiła do mnie pewna teczka-

- O kurcze magia! Weź mnie naucz! - zaśmiał się.

- Skup się drabino!

- No już, już kontynuuj Chibi.

- Ta teczka jest zatytułowana " projekt the Demon prodigy, obiekt W1470, Dazai Osamu " wytłumaczysz się?

- Zależy.

- Od czego?

- Od tego czy twój mały móżdżek zrozumie taką ilość informacji.

- Zamknij się bo oddam to Moriemu!

- Rób co chcesz Chuuya....

- Dazai?

- No?

- Co jest?

- Co, co jest?

- Nagle brzmisz jakby ci nie zależało, jakby z ciebie całego ciebie wyssali...

- A obchodziłoby cię gdyby tak było?

- Jasne że tak idioto! Po coś się narażałem tak?!

- Jesteś niemożliwe Chuuya. - zaśmiał się znów.

- Ta, staram się czy coś. Spotkamy się po południu punkt piąta w lasku do którego kiedyś uciekaliśmy.

- Jasne partnerze do zobaczenia.

Tak się rozłączył i póki co wrócił jeszcze do łóżka, godzina była zdecydowanie zbyt wczesna żeby teraz wstawać.

__________________________

Zamiast wierszyka na początku, macie list w rozdziale, list do małego Dazaia, ciekawe jak się przyjmie patrząc na godzinę o której to pisze.

~ Maiko 🌩

♕Creation of the Demon prodigy🔪 /Dazai's pastWhere stories live. Discover now