♕ 8 🔪 Życie to walka o przetrwanie

41 9 1
                                    

- Jesteś już na tyle wyszkolony, by walczyć z obdarzonymi wyższych rang Dazai-kun, pytanie czy podołasz wyzwaniu?

- Dam z siebie wszystko Mori-san.

- Świetnie! Trening więc zaczynamy!

Tak prawie szesnastoletni Dazai rozpoczął to szkolenie, nie często zdarzyło mu się ćwiczyć z wyższą rangą obdarzonych pracujących dla portówki, ba nawet mu się praktycznie nie zdarzało do tej pory. Nie zdążył nawet dobrze wyczuć podłoża pod stopami, gdy dostrzegł pierwszy atak lodowych strzał. Zrobił unik, ale nie mógł liczyć na chwilę wytchnienia. Z pod ziemi wyłoniły się dziwne cieniste ostrza, które przebiły mu stopę jeszcze zanim zdążył zlokalizować dokładnie wroga. Przez ból klęknął na jedno kolano i mimo wszystko starał się skupić na otoczeniu, musiał namierzyć wroga i go dotknąć, albo raczej unieszkodliwić jak najszybciej.

To nie było łatwe zadanie, nie wiedział ilu wrogów może się spodziewać, bo szanowny Mori nie raczył mu tego powiedzieć wcześniej, musiał się domyślić, żeby było bardziej naturalnie. Czuł się trochę jak zwierzyna, na którą się poluje w odpowiednim sezonie, uznana za bezbronną owieczkę, a tak naprawdę jest wilkiem w owczej skórze, który czeka na właściwy moment by warknąć i pokazać pazury.

Znał już zdolności dwóch odbarzonych z nieznanej mu całkowitej. Ale nie, nie obliczył tego "sposobem matematycznym", przyglądał się otoczeniu przeładowując pistolet. Ślady zrobione w błocie podczas, gdy reszta terenu była sucha, a więc woda, chłodny powiew wiatru w środku lipca, lód, dziwne zachowanie podłoża, którego nie da się normalnie wyczuć pod stopami, sztylety z pod ziemi, kąt padania strzałów lodowych strzał z wcześniej, wskazywałby na snajpera, albo na kogoś kto bardzo dobrze wie gdzie celuje i jak wielkie ma szanse na spudłowanie. Próba namierzenia. Bingo, znał już wiele szczegółów to trochę ułatwiało sprawę, ale wciąż to było znacznie za mało by wygrać.

Nagłe ataki przeciwników w tym samym momencie skupione strategicznie prosto na niego były do przewidzenia. Wpierw kilka razy porarzono go prądem, stał w kałuży wody, chodź przeciwnika nie widział osobiście przez, dziwną mroźną mgłę. Potem znowu ostrza z pod ziemii, wraz z jakimiś pociskami w pakiecie, które gdy próbował ominąć bawiły się z nim w berka idąc za nim jak kaczątka za matką, krok w krok.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ta walka trwała, został dość poważnie ranny, mogłoby się to skończyć jego śmiercią, gdyby nie fakt, że nie był pierwszym lepszym dzieciakiem, to był Dazai, Dazai Osamu. The demon prodigy, przynosił strach, panikę, rozprowadzał krew na ulicach ciemnego miasta pod osłoną mroku i niby teraz miał zginąć na jakiejś polanie leśnej od tak, ponieważ walczył z grupką obdarzonych wyższej rangi? Wolne żarty, nie był tak słaby, może w walce fizycznej nie był szczególnie ciężki do pokonania, ale walka umysłów to co innego. A skoro i tu i tu trzeba myśleć to dlaczego by nie wykorzystać tego na swoją korzyść?

Na pierwszy cel postawił sobie obdarzonego z dziwnymi sztyletemi wysuwającymi się z ziemi, co jak co, ale to mu najbardziej przeszkadzało w sensownym myśleniu, postanowił więc skupić się na zmianach w strukturze podłoża, chodź przez to by łatwiej było je wyczuć musiał pozbyć się butów. W taki sposób wyczuwając dziwne wibracje szedł w stronę, z której najbardziej roznosił się chłód mroźnej mgły i natrafił po nie długiej chwili na pierwszą obdarzoną, wystarczyły dwie kulki w odpowiednie miejsca, by zyskać jej posłuszeństwo i pomoc z jej strony, lekką, ale jednak pomoc.

Wykorzystał ją, aby łatwiej mu było namierzyć pozostałych, nie pytał wprost gdzie znajdują się jej wspólnicy tylko szukał śladów, ale ona pomogła mu ich unieruchomić w lodzie. Co z kolei znacznie ułatwiało sprawę, pokonał ich wszystkich w mniej niż piętnaście minut jeżeli nie liczyć tych kilku godzin, w których przegrywał i układał plan.

- Mori-san zrobione. - zadzwonił do niego, by powiedzieć mu o udanej akcji.

- Świetnie, zadziwiasz mnie, jak na dzieciaka twoje umiejętności dedukcji są coraz lepsze.

- Potrafię obserwować otoczenie. - wyjaśnił.

- Rozumiem.

Szef mafii na tamten moment był poprostu dumny ze swojego dzieła, z tego co udało mu się stworzyć, chciał godnej prawej ręki, krwawego zabójcy, lojalnego, posłusznego i doruwnującego mu inteligencją... Natomiast dostał zabójcę bez skrupułów, o zimnym i szalonym spojrzeniu, przerażającym śmiechu, idealnego aktora i strategika, kogoś o można powiedzieć wielu twarzach kto raz był niewiniątkiem, a raz zabójcą o zimnej krwi.... Nim Ougai zdał sobie sprawę z tego, że jego dzieło dysponuje dużo większą inteligencją i przebiegłością niż zakładał zaczął się bać o własne życie, przerażał go wzrok Dazaia, jego zachowanie i sposób bycia. Cały Dazai go przerażał, bo czuł, że ten chłopiec może być zwiastunem śmierci dla niego, że świat się na nim zemści za jego zbrodnie, paradoksalnie bał się tego co stworzył. Pozbywając się dziecięcej niewinności i naiwności Osamu Dazaia, a to był tylko i wyłącznie jego problem, jego błąd.

Którego jak przekonał się w przyszłości nie naprawił, nie pozbył się gdyż nie dał rady...

♕Creation of the Demon prodigy🔪 /Dazai's pastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz