| V |

55 3 3
                                    

O to kolejny rozdział
Miłego czytania.

____________________________________________

Cole
To już kolejny dzień na tym wypizdowiu, w skrócie można powiedzieć że każdy ma dość już tej dżungli i czas najwyższy by wziąć się w garść i odnaleźć drogę do domu. Właśnie siedziałem pod drzewem i trzymałem Jay'a na kolanach, mówił że musi odespać. Była akurat moja warta więc pilnowałem naszej drużyny, ogólnie to jadłem sobie pomarańcz, którą znalazłem. Kocham jakie szczęście mi dopisuje kiedy chodzi o znajdywaniu darmowego jedzenia.
Zajadałem się tak swoim znalezionym owocem, ale przez przypadek kropla soku z pomarańczy spadła na piegowaty policzek Jay'a. Nie wiem czemu ale zacząłem jeździć swoim kciukiem po policzku mojego przyjaciela słodko sobie śpiącego na moich kolanach, przysięgam że jeśli nikt go nie weźmie to się zauroczę na śmierć. Przecież on wygląda jak mały dzieciaczek na swojej drzemce po obiadku w przedszkolu! Oprócz miziania policzka Jay'a, zacząłem też głaskać jego głowę. Kocham jego loki, są takie puszyste i przyjemne w dotyku, za to on kocha zaplatac mini warkoczyki z moich czarnych jak smoła włosów. Zamyśliłem się na dłuższą chwilę, lecz z transu wybudziły mnie delikatne ruchy i ciche pomruczenia mojego przyjaciela. Jay usiadł obok mnie i zaczął przecierać sobie oczy na pobudkę. Wreszcie będę miał z kim pogadać- jak się spało śpiąca królewno? - zapytałem patrząc się w jego zaspane błękitne oczy- wiesz bardzo mi wygodnie na twoich kolanach, więc bardzo dobrze- odpowiedział swoim delikatnym głosem, tak by nie obudzić innych- Jay, chcesz się pokąpać w ciepłym źródełku? Jest bardzo blisko. Już poszedłem tam jeden raz i jest bezpiecznie- powiedziałem, a następnie czekałem na odpowiedź- no wiesz, pokąpać to raczej nie, ale mam ochotę zobaczyć to miejsce- odpowiedział swoim przyjemnym dla ucha głosem, po czym wstał i czekał aż ja raczę wstać.
Gdy doszliśmy na miejsce, Jay momentalnie uśmiechnął się na widok gorącego źródła. Przyszliśmy w idealny moment bo nad źródłem latały masywne ilości świetlików, a świerszcze które zapewne chowały się w trawach ślicznie wydawały z siebie uspokajające brzęki. Było jak w raju. Jay podciągnął nogawki od swoich spodni i usiadł na brzegu małego źródła, za to ja wszedłem prawie nagi do gorącego źródła. Jay moczył sobie swoje nogi robiąc przy tym małe fale, które delikatnie uderzały o moje dobrze zbudowane i umięśnione ciało. Cicho się zaśmiałem i przymknąłem oczy, by jeszcze bardziej się odprężyć -pięknie tutaj- powiedział zafascynowany Jay. Dobrze widzieć jego uśmiechnięty wyraz twarzy. Dla zabawy postanowiłem złapać jedną z nóg przyjaciela i wciągnąłem go do wody -Cole!- krzyknął stanowczo Jay, a ja zacząłem się śmiać gdy zobaczyłem go całego mokrego. Jego foch nie trwał długo, bo chwilę po zdarzeniu też zaczął się cicho śmiać -zapłacisz mi za to- powiedział śmiejąc się, po czym zostałem ochlapany gorąca i kojącą wodą. Resztę nocy spędziliśmy na kąpaniu się w źródle, a gdy niebo zaczynało nabierać pomarańczowej barwy zaczęliśmy się zbierać do naszego obozowiska.

Zane
Niech ktoś mi wytłumaczy dlaczego ubrania Jay'a i Cole'a są całe przemoczone, no ale co ja się dziwię skoro czasami nawet zapomną ile mają lat ale nie ważne. Naszym planem jest odnalezienie odnalezienie drogi powrotnej, brakuje mi rozmów z Pixal. Właśnie spotkaliśmy sie z zdziczałym Lloyd'em, już wiem że musimy unikać dżungli na przynajmniej 5 kilometrów gdy Lloyd nam towarzyszy. Każdy był zmęczony, wygłodzony i spragniony miękkich łóżek w klasztorze. Nawet Jay nie był taki pobudzony jak zawszę, byłem w lekkim szoku że nadal żyjemy. Nigdy nie wiadomo jakie bezpieczeństwo kryje się za rogiem a my jakoś wyjątkowo sobie radzimy bez jakichkolwiek utrudnień. Ruszyliśmy w głąb lasu, by co kolwiek znaleźć. Przez jakieś 3 godziny chodziliśmy i nic nie znaleźliśmy, ale w jednym momencie napotkaliśmy się na stary most linowy, czyli już każdy musi się nastawić w 3 sekundy na narzekanie i dramatyzowanie Jay'a, taa on to ogólnie na wielką fobię na te mosty. Lloyd, Kai, Nya, Cole i ja bezproblemowo przeszliśmy przez most i czekaliśmy na naszego przyjaciela kiedy wreszcie zdecyduje się postawić krok na starej desce.

Kai
-no dajesz Jay! Dasz radę- krzyknąłem do mojego przyjaciela, który boi się przechodzenia przez mosty linowe. Gdy zobaczyliśmy że Jay przechodzi jeden kroczek przez most powiedzieliśmy mu żeby nie patrzył w dół, ale on jak na złość oczywiście spojrzał się w dół i dostał jakiegoś ataku paniki. Jak on zaczął się trząść to cały most zaczął więc zaczęliśmy pędzić na ratunek. Niestety usłyszeliśmy głośne rwanie się lin, a po chwili śladu po moście już nie było, a jak mostu nie było to Jay'a też. Zane wyliczył że przepaść w którą wpadł Jay ma jakieś 600 metrów więc nawet nie wiemy czy przeżył ten upadek. No ale zwłoki czy nie, zawsze trzeba uratować. Staraliśmy się zrobić jakieś wytrzymałe liny z plączy, i zajmuje nam to bardzo dużo czasu a przy tym coraz bardziej martwimy się o naszego przyjaciela, który w tej chwili może się wykrwawiać
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

795słow

Everything For Us  | Bruiseshipping |Where stories live. Discover now