| IV |

46 4 0
                                    

Uwierzcie jak bardzo mi się nie chce teraz tego pisać (mam już 2 tydzień z sprawdzianami) (tych nauczycieli pojebało i to całkowicie) Dobrze już nie przedłużam miłego czytania

Jay

Ta warta to było najgorsze przeżycie w moim całym życiu, niby nic się nie dzialo, Ale możliwe że zaraz ogłuchnę przez chrapanie Cole'a. Ja rozumiem już ciche chrapanie, ale on warczy jak jakiś ruski traktor. Popłakałem się przez jego warczenie (bo chrapaniem nie mogę już tego nazwać) trzy pieprzone razy. Moją hipotezą jest to że nie wytrwam do rana i jeśli ktoś w przeciągu 5 sekund nie zamieni się ze mną to zejdę na zawał. Mam ochotę zasnąć w miejscu, ale wiem że to by się skończyło walnięciem zgona. No przecież nikt nie chce zostać ofiarą kanibali. Z nudów zacząłem przeszukiwać teren, na którym się rozbiliśmy. Mogę to ująć w prost, sam gruz, jakieś kable. Ja nawet nie wiedziałem że takie coś istnieje. Zacząłem bez powodu szukać czegoś, ale ja nawet nie wiedziałem czego. Po prostu szperałem w szczątkach naszej perły. Pewna rzecz przykuła moją uwagę, coś wystawało z jednego silnika perły. Wziałem silnik i zacząłem w nim szperać. Popatrzyłem przez chwilę na wirnik, w którym  coś utknęło. -no proszę, czyli odnalazłem sprawcę zdarzenia-. Jakimś cudem wyciągnąłem to coś z wirnika, doznałem tak zwanego szoku gdy zobaczyłem sporą strzałę. Po mojej głowie chodziło jedno jedyne pytanie "kto mógłby to zrobić?". No dobra ale chyba perła dałaby radę jakoś wylądować na jednym sprawnym silniku, No ale przecież my spadliśmy na czystym niebie. Po moim główkowaniu zacząłem szukać drugiego silnika, by stwierdzić moją hipotezę za poprawną. Kosztowało mnie to oczywiście pobrudzenia rąk no ale tak jak podejrzewałem strzelono nam w silniki i zatrzymało to działanie wirowników, świetnie po prostu. Teraz zostało mi śledztwo kto mógłby takie coś zrobić, okej jest dużo złoli, którzy strzelają strzałami ale raczej nigdy nie poznałem kogoś takiego. Chyba zostawię to rzeszcie, bo ja już się wystarczająco spisałem gdy oni sobie słodko spali. Nawet się nie zorientowałem kiedy wzeszło słońce, a skoro ja wstałem i "prawie żyje" to chyba zrobię im głośny poranek. Więc by mój plan się udał wziąłem jakieś blachy i zacząłem w nie uderzać, po czym ujrzałem zdezorientowane miny moich przyjaciół. Było warto.

Cole

Ten mały wiewiór, odważył się mnie obudzić -Jay! Ty wiewióro wściekła. Czy naprawdę musiałeś mnie obudzić kiedy miałem taki cudny sen, Ja latałem na delfinie!- powiedziałem stanowczym tonem na Jay'a -no dobra skoro nie chcecie się dowiedzieć dlaczego się rozbiliśmy no to okej- odpowiedział trochę zawiedziony. Nie powiem nie ale czasami zadziwia mnie to że jednak coś posiada w tej głowie. Jay wydawał się być na mnie chyba obrażony, nie wiem co się stało ale raczej się dowiem.
Ponarzekaliśmy na wczesną pobudkę, ale Kai przerwał nasze jęki godowe -pizdunie ja nie wiem jak wy, ale chce usłyszeć co było powodem naszego roztrzaskania w końcu bez powodu nie zajebałem głową o rurę- powiedział wystarczająco głośno by każdy usłyszał. Wstałem z mojego wyra ,jeśli mogłem to czym kolwiek nazwać i zacząłem się przytulać do Jay'a od tyłu -co na śniadanie?..- zapytałem się go zaspany, na co on westchnął - Cole, skończyło nam się jedzenie, przecież jesteśmy w środku lasu- przez słowa wypowiedziane przez rudego załamałem się i zacząłem tulić się do jego nóg, jednocześnie narzekając.
-Jay- powiedziałem stanowczo -słucham?- odpowiedział -czy chcesz zostać moim.....- zatrzymałem się w połowie zdania- czy.... Czy chcesz zostać moim śniadaniem?- zapytałem się go robiąc słodkie oczka. Jay miał zamiar odejść, ale nie odszedł na czas i ugryzłem go w tyłek. -Co ty jesteś?! Pożeracz światów?!- wykrzyczał zdenerwowany, a w tle było słychać śmianie się naszych przyjaciół.
-no dobra żarty żartami ale Jay powiedz nam co odkryłeś- powiedział Lloyd lekko nas uspokajając -no więc podczas mojej samotnej warty, bo Cole zamiast ze mną pilnować obozowiska słodko sobie spał!...No ogólnie to zaczęło mi się nudzić więc poszedłem szukać czegoś w gruzach perły co mogło by być przyczyną naszego rozbicia się, no i znalazłem nasze silniki które jakimś cudem się uratowały. Zacząłem je tam oglądać i przeglądać wiecie o co chodzi, no i zobaczyłem że jakaś strzała utknęła w wirnikach. I o to cała filozofia- wytłumaczył po swojemu wiewiór a ja w tym samym czasie gryzłem jego dłoń przy okazji badając jej strukturę.

Przez resztę dnia próbowaliśmy odnaleźć jaką kolwiek opcję wydostania się z dżungli. Jay coś mówił że obawia się napotkania jakiś kanibali czy coś, no ale przecież każdy chyba wszystko wie że wszystko co wymyśla Jay to mit nowożytnego Ninjago. Kai coś tam gadał że niby ja i Jay do siebie pasujemy, na co ja jedynie się zaśmiałem ale jesliby się tak nad tym zastanowić to miałoby to trochę sensu. Ja i Jay jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale od jakiegoś czasu przy jego obecności w brzuchu zaczyna mnie łaskotać i mrowić i trochę się spinam. Ciekawe nie powiem nie.

Kai

Sądząc po mojej orientacji w terenie wydaje mi się że chodzimy w kółko. Wywnioskowałem po pierwszym dniu w tej dżungli że Lloyd nie może przebywać w otoczeniu natury zaawansowanej, przecież on ma teraz jakiegoś świra. Wspina się po drzewach, miałczy, skacze. Nya i Zane jakieś tam płoty gadają, nie chce uświadamiać Nyi ale właśnie trwałaby jej yoga, od której jest uzależniona. Cole wlecze się z Jay'em z byle gówna więc nic innego mi nie pozostaje jak dręczenie ich moimi myślami.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Starczy na dziś kochani. Może ten rozdział jest trochę krótki, ale uwierzcie że jestem już zmęczona na taki stopień że mam jakieś załamania nerwowe.

906 słow

Everything For Us  | Bruiseshipping |Where stories live. Discover now