Rozdział 15

189 12 6
                                    

Damian obudził się bardzo wcześnie i nie był w stanie już wrócić do spania, choć bardzo tego chciał.
Nie czuł się najlepiej - był niewyspany i pobolewała go głowa.
Wstał niechętnie z łóżka i poszedł do łazienki.
Stanął przed lustrem i zobaczył, że pod oczami ma ciemne wory.
Westchnął. Znowu będzie musiał to jakoś zakryć. Bo nie było opcji, żeby tego nie zrobił.
W szkole, i w ogóle wszędzie, musiał wyglądać nienagannie.
Przemył twarz lodowatą wodą, aby trochę się rozbudzić i zaczął się szykować do zejścia na śniadanie.

° ° °

Damian szedł szybko chodnikiem, zapinając przy tym swój czarny płaszcz.
Dużymi krokami zbliżały się mrozy i było czuć już chłód w powietrzu.
Naciągnął czapkę na włosy i odetchnął, wypuszczając przy tym parę z ust, która uniosła się i rozpłynęła w powietrzu.
Przeszedł na drugą stronę ulicy, prawie wpadając pod jadący samochód. Jego myśli zaprzątał Bal Grudniowy, który, podobnie jak zima, był coraz bliżej.
Musiał jakoś przeprosić Anyę i pogodzić się z nią, a potem odwołać cały ten zakład, którego reguł już prawie nie pamiętał i zaprosić ją normalnie na Bal.
Jezu, ale to zepsuł...
Jesteś idiotą. Totalnym idiotą. -powiedział sobie teraz surowo i skrzywił się z irytacją. -I na dodatek rozmawiasz sam ze sobą. No debil.
Uśmiechnął się sam do siebie kącikami ust.
Często prowadził dyskusje z samym sobą, a to dlatego, że jako dziecko nie miał praktycznie żadnego towarzystwa i musiał sobie z tym jakoś poradzić.
Rozejrzał się i przyspieszył, widząc już na horyzoncie kwiaciarnię, do której zmierzał.
Może kupienie Anyi kwiatków było nieco zbyt proste i mało wymyślne, ale na chwilę obecną nie miał innych pomysłów i zależało mu po prostu na tym, by jak najszybciej odratować sytuację.
Wszedł do sklepiku i niemal się cofnął, gdy otoczył go intensywny, kwiatowy zapach.
Odkaszlnął i skrzywił się. Jego matka miała perfumy o podobnym zapachu.
Podszedł do lady, przy której stała młoda kobieta, nawet jeszcze dziewczyna, o długich cienkich blond włosach, opadających jej na ramiona. Uniosła głowę, gdy zabrzmiał dzwonek przyczepiony do drzwi, oznajmiający, że ktoś wszedł do sklepu.
Przez moment w jej oczach Damian dostrzegł mieszaninę ekscytacji i lekkiego strachu, dzięki czemu wywnioskował, że dziewczyna najprawdopodobniej jest praktykantką i dopiero zaczyna swoją pracę w kwiaciarni.
Takie uważne obserwowanie i analizowanie ludzi również weszło mu w krew, kiedy był samotnym dzieckiem, a teraz robił to niemal machinalnie.
Podszedł do niej od razu, nie mając zamiaru samodzielnie bawić się w wybieranie kwiatów, bo zwyczajnie nie znał się na tym jakie do siebie pasują i co najlepiej wygląda.
-Dzień dobry. -powiedział sucho.
Widząc pogłębiający się stres na twarzy dziewczyny zmusił się do spuszczenia z tonu.
-Chciałbym kupić bukiet. Jakiś naprawdę ładny. Efektowny. -oznajmił, kładąc nacisk na ostatnie słowo, aby dziewczyna wiedziała dokładnie czego oczekuje.
-W jakiej cenie? -pisnęła drżącym głosem blondynka, ale na ustach dzielnie trzymała uśmiech.
-Cena nie gra roli, o ile dostanę to czego chcę. -wzruszył ramionami Damian.
-O-oczywiście, proszę pana. -przytakneła dziewczyna i zabrała się do pracy.
Już po samych jej ruchach - szybkich, pewnych i wprawnych - Desmond wywnioskował, że praktykantka doskonale wie co robi.
W końcu skończyła i podsunęła Damianowi wielokolorowy bukiet, o imponujących rozmiarach, owinięty różowym papierem i różową wstążką w jaśniejszym odcieniu.
Nie był jednak na tyle duży, żeby nie dało się go trzymać, więc Damian był całkiem zadowolony.
-Ile to będzie? -zapytał.
-Nie... Nie wiem. -zakłopotała się dziewczyna. -Muszę spytać szefowej. Przepraszam na chwilę. -powiedziała i zniknęła na zapleczu.
Po paru minutach zamiast niej przyszła szczupła kobieta o jasno rudych włosach sięgających łopatek. Miała zielone oczy i piegi na bladej twarzy. Damian stwierdził, że wygląda na serdeczną i dość głośna osobę ze skłonnością do śmiechu, zanim nawet otworzyła usta. Nie była dużo starsza od blond praktykantki, ale w jej oczach nie było ani grama niepewności, co pozwoliło Damianowi mniemać, iż sama praktykantką na pewno nie jest.
-Wyszło sto złotych pięćdziesiąt groszy. -oświadczyła pogodnym głosem Damianowi.
Chłopak podał jej pieniądze.
-Reszty nie trzeba. Niech pani ją da tej praktykantce. -powiedział, cofając się, gdy kobieta wyciągnęła ku niemu resztę.
Otworzyła szeroko oczy w zdumieniu, a potem uśmiechneła się czarująco.
-Bardzo dziękuję, szanowny panie. -skłoniła mu się z szancunkiem. -Grace na pewno bardzo się ucieszy. Miłego dnia!
-Tak, do widzenia. -mruknął Damian i opuścił kwiaciarnię.
Z ulgą wciągnął do płuc świeże, czyste powietrze i praktycznie wsunął nos w bukiet, żeby sprawdzić jak pachnie.
Nie był to zbyt intensywny zapach, ale był wyczuwalny.
Wziął głęboki wdech.
Teraz tylko musi ogarnąć resztę swojego planu.
I zacznie od przeprosin.

☆ Moja gwiazdka ☆ Spy×Family || Damian × AnyaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz