6-Powrót od szkoły-

26 3 0
                                    

Pov.Izuku

-Nie, nie! Mamo proszę! Czekaj!- biegłem ile sił, a moja mama nie zwalniała i dalej znikała w ciemności- mamo, nie! Proszę nie zostawiaj mnie! - upadłem potykając się o własne nogi.

Obudziłem się zlany potem ze łzami w oczach.
- Momo, czemu cię ze mną już nie ma?- oczywiście nie dostałem odpowiedzi, bo przecież od kogo mogłem ją dostać?
Zawinąłem się szczelnie kołdrą i zacząłem płakać. Bardzo za nią tęskniłem. Chcę żeby była teraz obok mnie i mnie przytuliła. Chcę się do niej przytulić. Zacząłem przytulać kołdrę. Nie pomogło. Ból dalej pozostał. Dalej czułem ten wielki ból w klatce piersiowej. Rozrywał mnie.

Nie wiem ile tak płakałem, ale w końcu udało mi się znowu zasnąć. Jak na złość budzik zaczął dzwonić. Nie wyspałem się ani trochę, byłem strasznie zmęczony. Nie chciałem iść dzisiaj do szkoły. Najchętniej bym w ogóle już nie wstawał. Ale musiałem to był -jeśli nie licząc rozpoczęcia roku- drugi dzień szkoły, a ja już wczoraj nie byłem. Nie mogłem zostać dzisiaj w domu.

Mimo tego, że bardzo mi się nie chciało i bardzo nie miałem siły wstawać jakoś udało mi się wstać z łóżka i powędrować do kuchni.
Wuja nie zastałem w kuchni, więc zacząłem sam sobie przygotowywać śniadanie. Moim śniadaniem były płatki z mlekiem. Na nic bardziej wymyślnego nie miałem siły.

Jak je zjadłem, ubrałem się i umyłem zęby postanowiłem, że nie będę dzisiaj trenował. Nie mam siły, jutro zrobię trening.
Wyszedłem z domu na autobus. Na Szczęście przystanek miałem 5 minut od domu więc nie musiałem długo iść. Poczekałem 10 minut i przyjechał autobus. Jak już wsiadłem puścilem muzyke na słuchawkach. Dalej byłem strasznie zmeczony, smutny i nie miałem na nic siły, ale łudziłem się, że muzyka mi trochę pomoże się uspokoić.
Pomogło czułem się już trochę spokojniejszy mimo tego, że byłem dalej zmęczony.
W szkole byłem za kolejne 30 minut. Cała podroz z domu do szkoły zajęła mi 45 minut. To nie, aż tak dużo. Jestem w stanie codziennie pokonywać taką drogę. Przynajmniej będę miał kiedy posłuchać muzyki.

Przed szkołą spotkałem Yoruko. Podeszłem do niego się przywitać chociaż moje myśli dalej próbowały mi wmówić, że nie zasługuje na jego przyjaźń ale i tak postanowiłem do niego podejść.
- Hej Yoruko.
- O cześć Izuku. Czemu nie było cię wczoraj w szkole? - o kurde nie byłem przygotowany na to pytanie. Odrazu cały się spiąem i zacząłem się stresować. Wszystkie wydarzenia zaczęły do mnie powracać i mnie uderzać od środka. " Tylko się teraz nie popłacz. Tylko się nie popłacz." powtarzałem do siebie z nadzieją, że to coś pomoże.
- J-ja s-się p-po-prostu źle p-poczułem -  to nie miało tak zabrzmieć. Czemu ja się zająknołem aż tak bardzo? Teraz na pewno mi w to nie uwierzy.
- Napewno już wszystko dobrze? - spytał ze zdziwieniem, zauważył że jets coś nie tak.
- T-tak, ch-chodźmy już d-do klasy- dalej się jąkam. Uspokój się Izuku.
- Jak mówisz, że wszystko ok, to chodź.

Czekaj, czekaj to zadziałało?! Od tak mi uwierzył, że jets wszystko dobrze. Czy poprostu mnie zlał, bo nie chciało mu się  dopytywać? Powód jest nie ważny, ważne jest to, że on mi uwierzył.
Gorzej będzie z kacchanem... Jak ja mu wytłumaczę czemu mnie wczoraj nie było? Co mam mn powiedzieć? A jeśli znowu zacznie mnie być i mi dokuczać? Boje się. Tak naprawdę to zawsze się go bałem, ale teraz się mi się trudo utrzymać na nogach i się nie wywalić. 

Dotarliśmy pod klasę równo z dzwonkiem. Zajęliśmy nasze miejsca i rozpoczęła się lekcja. Rozejrzałem się po klasie, wszytsko wyglądało tak jak dawniej. Tak mi się tylko wydawało dopuki nie spojrzałem w stronę kacchana. Jak moje oczy zetknęły się z jego spojrzeniem odrazu spuścilem wzrok. Był bardziej przerażający niż zawsze. Patrzył się na mnie jakby chciał mnie zabić. W sumie on się zawsze tak na mnie parzy, ale tym razem to było coś innego. Tym razem wyglądał jakby chciał w tym momencie wstać i mnie udusić. Czy naprawdę aż tak go rozwścieczyło, że mnie wczoraj nie było? Mam nadzieję, że nie dowiedział się o mojej mamie. Nie mogę być tego pewny, bo nasze mamy się przyjaźniły i bardzo możliwe, że już wie o wszystkim. Jeśli tak jest to czemu patrzy jakby chciał mnie zabić? Czy on teraz, jako mój "przyjaciel" nie powinien mnie pocieszać i mówić, że wszystko będzie dobrze? Czy to ja się mylę i nie wiem jak powinna wyglądać pryzjaźń?

Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos nauczyciela:
-  Midoryja! Słuchaszysz co do ciebie mówię?
- P-przekraszam zamyśliełem się - racę pod stołem zaczęły mi się jeszcze bardziej trzaść, czułem, że zaraz mogę dostać ataku paniki. Bardzo nie chciałem go dostać teraz, na lekcji.
- To sie więcej nie zamyślaj i idź zrobić to zadanie co jest na tablicy - jego głosu był surowy i zdenerwowany.
- Dobrze - odpowiedziałem cicho i podeszłam do tablicy.

Pisałem to zadanie i jednocześnie czułem, że w każdej chwili mogę zemdleć. Zajęło mi to jakiś czas ale w końcu skończyłem.
- Dobrze możesz usiąść i bądź bardziej skupiony na lekcji- powidział już spokojniej.
- Postaram się- tak jak wcześniej cicho mu odpowiedziałem i usiadłem do ławki. 
Udało mi się nie zemdleć ze stresu. Jeszcze przerwać tak do końca dnia i nie natknąć się podczas niego na kacchana i będzie dobrze.

- Ej, Izuku co się z tobą dzieje? - szepnął do mnie Yaruko.
- Nie, to nic takiego, wszystko jets dobrze - uśmiechałem się do niego z nadzieją, że uzna, że wszystko jest na serio dobrze i nie będzie się już dopytywał.
- Ugh, nie wieże ci ale niech ci będzie.

- Midoryja! Nie dość, że nie słuchasz to jeszcze zagadujesz kolegę - krzyknął nauczyciel - Zadzwonię do twojej mamy jeśli się zaraz nie uspokoisz- on, on chce zadzwonić ale do kogo zadzwonić. Nie ma już do kogo dzwonić mojej mamy już nie ma. Czułem, że w kącikach mich oczy zaczynają zbierać się łzy.
-Prosze pana to nie jego wina tylko moja. To ja zagadałem Izuku, przepraszam - odpowiedział po chwi ciszy Osamu.
- Dobra ale jeśli raz usłyszę, że gadacie to dzwonię do waszych mam rozumiemy się? - yaruko odpowiedział na niego pytanie słowami:
- Tak oczywiście, jeszcze raz przepraszamy.
Mi tylko udało się pokiwać głową. Nie mogłem wymusić z siebie żadnego dźwięku. Cieszyłem się, że nauczyciel zaczął prowadzić dalej lekcje i przestał już na nas patrzeć.

Czułem się okropnie. Jeszcze to, że wspomniał, że zadzwoni do moje mamy... Teraz już nie miał do kogo dzwonić. Mojej mamy już nie było i nie będzie. Mój wuj już  powiadomił o tym dyrektora ale ta  informacja pewnie nie dotarła jeszcze do reszty nauczycieli. Albo dotarła tylko on chciał mi zrobić na złość? Tego nie wiem.

Jakie wielkie było moje szczęście, jak usłyszałem, że zaczął dzwonić dzwonek. To oznaczało koniec tej lekcji.
Szybko się spakowałem i wybiegłem z klasy.




Też Cię Nienawidzę  · Villian Deku ·Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz