Rozdział 2

25 1 2
                                    

Azel siedziała nad jeziorkiem w Kara Kara Bazzar. Nadal było gorąco, piekielnie gorąco. Brakowało jej zimnej wody, obfitych deszczów i wodospadów. Westchnęła ciężko zanim wstała. Komu w drogę temu czas. Miała się jeszcze dzisiaj spotkać z szefową Gerudo, by otrzymać jakieś zlecenie. Nie wiedziała jakie, jednak płacili sporą sumę. Na tą chwilę ledwo starczało jej na jedzenie.
Bała się, że na zlecenie czyhają inni spłukani i łowcy nagród. Musiała tam być pierwsza.

Po kolejnej godzinie zebrała się w sobie, i w najgorętszej porze dnia (by mieć pewność że nikt nie zgarnie jej zadania) wypożyczyła fokę piaskową i tarczę. Chwyciła za lejce, i szybko niczym kropla deszczu, poszybowała poprzez piasek. Mimo szybkiego tempa, nie dało się wyczuć wiatru, a powietrze było tak gorące, że Azel nie wiedziała jakim cudem jest w nim tlen.

Po 10 minutach jazdy, wreszcie dotarła pod bramę Gerudo. Otrzepała swój top z falbankami (wiecie o co mi chodzi) i weszła pewnie do miasta. Strażniczki obejrzały ją od stóp do głów, jednak nic nie powiedziały. Azel wiedziała iż to z troski o mieszkanki, uśmiechnęła się na myśl , ile mogło to ograniczyć problemów.
Jak dotąd jeszcze z nikim nie rozmawiała. Miasteczko tętniło życiem. Rozejrzała się dookoła, po czym ruszyła w stronę budynku na samym końcu, domyślała się że to główna siedziba.

-Stój! Kto idzie?! Spytała surowym tonem wysoka, umięśniona strażniczka. Zbadała ją wzrokiem.
-Któż ty do licha?
W tym samym momencie, ktoś za nią. Dużo niższy, jednak nieustępliwy. Położył jej rękę na ramieniu.
-Buliar'o, to moja nowa najemniczka... Jak się nazywałaś?
Dziewczyna ocknęła się.
-Jestem Azel.
-Tak, przepraszam.
Mała czerwono-włosa uśmiechnęła się zawstydzona. Złapała się za lewy nadgarstek.
-W takim razie witaj w Gerudo!
Azel ucieszyła się na jej entuzjazm, pewnie była córką szefowej.
-Kiedy mogę widzieć się z szefową? Spytała hylian'inka, najgrzeczniej jak potrafiła. Młoda się zaśmiała.
-To ja moja droga, Riju. Podała jej rękę, lecz Azel zamiast ją ścisnąć, uklękła na ziemi w wyrazie przeprosin.
-Bardzo przepraszam! Nie wiedziałam. Mówiła jak w amoku, w kółko i w kółko, jej głos dobiegał jakby z podziemi.
Czekała na pozwolenie by wstać, nie czekała długo.
-Spokojnie! Dużo ludzi mi to mówi. Zachichotała Riju i obróciła się do środka -Za mną!
Buliara zeszła z przejścia, rzuciwszy Azel ostatni, przeszywający ją na wskroś, zimny wzrok.

Azel i Riju usiadły w jej pokoju. Jak widać, mała szefowa traktowała to jak znalezienie sobie nowej przyjaciółki.
-Wiem że czekasz aż ujawnię Ci zadanie.. Powiedziała po chwili Riju. Dziewczyna usiadła po turecku na łóżku i zaczęła się przysłuchiwać.
-Chodzi o koronę, taką złotą... Przyciągającą pioruny.. Mówiła Riju, próbując rozjaśnić jej w głowie czego szuka -Twoim zadaniem jest ją odzyskać.
Azel zmarszczyła brwi, zanim zdążyła zadać pytanie, Riju zaczęła mówić pierwsza.
-No bo wiesz.. Dawno temu istniał klan Sheikah..
-Znam historię królestwa, nie urodziłam się dzisiaj. Weszła jej w zdanie Azel i zachichotała- Yiga Clan?
Riju kiwnęła głową.
-Te głupie sku—.. Nie dokończyła gdy usłyszała Buliar'ę na dole -Wiesz o co mi chodzi. Naburmuszyła się.
Azel się zaśmiała.
-Doskonale! Przetarła oczy w których jeszcze znajdował się piasek -Wiecie przynajmniej gdzie jest ich siedziba?
Riju pokiwala energicznie głową.
-No tak mniej więcej.. Dodała cicho -Raczej trudno nie będzie ich znaleźć bo rozstawiają wszędzie te dziwne żaby.. W każdym razie, Buliara opowie Ci o szczegółach planu jutro, a dziś możesz zostać w swoim pokoju, pozwiedzać...
-Mam swój pokój?!
-No jasne!

20 minut później, Azel już była na rynku. Ze smutkiem wpatrywała się w marne 50 ruphy'ów, które jej jeszcze zostało.
„Spokojnie, zrobisz zadanie a potem zjesz obfity posiłek." Mówiła sobie za każdym razem, gdy widziała coś smakowitego, jednak nie starczało jej pieniędzy. Weszła w boczne uliczki i.....
-Kurde! Zaklęła gdy jej ostatnie oszczędności wypadły jej z rąk, i wpadły w dziurę w murze. Spojrzała na osobę z którą się zderzyła i w jednej chwili, gniew z niej uleciał. Patrzyła właśnie na dosyć niską, jednak dobrze zbudowaną elfkę. Poprawiała właśnie maskę na twarzy. Spoglądała w ziemię.
-Wszystko gra? Przepraszam że w Ciebie weszłam...
„-Nic się nie stało" Wymigała z przyzwyczajenia, po czym ścisnęła pięść. To była ta sama osoba którą spotkał w Kara Kara Bazzar.
-TO TY! Wrzasnęła po czym zasłoniła sobie usta -Co ty tu u licha robisz? Zapytała już ciszej. Link odwrócił wzrok.
„-Jestem doszczętnie spłukany... Przyszedłem po zad-„ Zawahał się, gdy coś sobie uświadomił.
„-Ty też przyszłaś po zadanie! Czy ty je już wzięłaś?" Spytał chłopak, migając niczym błyskawica. Azel ledwo się rozczytywała.
-Tak... Mruknęła-Ale.. Zrobiła dramatyczne cięcie. Czuła dla niego jakieś współczucie, miała okazję pomóc samemu rycerzowi, choć nie wiedziała skąd u licha się wziął.
-Co jeśli pójdziesz ze mną, i podzielimy nagrodę? Zaproponowała. Niebieskie oczy Link'a szerzej się otworzyły.
-Jesteś mi winny za dzisiejszą kolację. Dodała wskazując dziurę w murze. Link schował Twarz w rękach.
„-Przepraszam.. Nie chciałem." Wymigał po czym rozjaśnił się gdy zauważył, iż Azel się śmieje. Uśmiechnął się.
-Jutro rano przekażą mi plany. Spotkajmy się pod bramą. Powiedziała po czym ruszyła w stronę „zamku" ze wstydliwą prośbą. (Azel była bardzo głodna) Link podrapał się w tył głowy po czym odszedł z pewnym poczuciem lekkości. Nie pamiętał kiedy o z kimś rozmawiał. (Nie kiedy słuchał ,ale BYŁ słuchany) Z jakiegoś powodu, cieszył się na spotkanie z ową nieznajomą.

——-
Znalazłam trochę czasu by to napisać. Od razu mówię, akcja dzieje się w Botw nie w totk. Także spróbuje wymieszać wiele części, np. Majora's mask (jakoś tą maskę wcisnę, albo skull kid'a :>) czy Ocarina Of Time (Znajdzie ocarinę czy coś).
Mam nadzieję że nie każe za długo czekać, i jeśli ktoś to wgl czyta, dziękuje Ci serdecznie!
Do następnego!

_Cicha podróż_Where stories live. Discover now