rozdział 17. oszukany.

248 23 12
                                    

Remus

Obudziłem się w brudnej pościeli.

Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło, nawet jeśli miewałem bardziej erotyczne sny. Nawet, gdy również bywał w nich Syriusz. Tym razem jednak musiałem chyba odczuć to wszystko mocniej, bo gdy się obudziłem po tym, jak Syriusz zniknął z mojego snu, pościel bezbłędnie pokazywała, jak daleko zaszedł ten sen.

Nie skończył się on zbyt szybko. Nic nam nie przerwało. Syriusz nie zniknął w trakcie. Zrobiliśmy to, ale wciąż, nie było to do końca prawdziwe. Za to wstyd, który czułem rzucając zaklęcie czyszczące na pościel już zdecydowanie był.

Starałem się zbyt dużo o tym nie myśleć, kiedy szedłem do łazienki się ogarnąć. Zwłaszcza na wypadek, gdybym spotkał po drodze Syriusza. Chyba nie umiałbym mu spojrzeć zbyt szybko w oczy po takim śnie. To byłoby zbyt zawstydzające.

Szczególnie, że ciągle wracały do mnie obrazy tego, co się stało. Ciary mnie nawet przeszły, jak spojrzałem na siebie w lustrze i od razu się przez to zarumieniłem. To było takie głupie, że jeden sen wywołał we mnie tyle emocji. Przecież mnóstwo ludzi miewa erotyczne sny. Nie powinienem się tym tak przejmować.

Zacząłem myć zęby wmawiając sobie, że naprawdę przesadzam. Skupiłem się na swojej twarzy. Na sprawdzeniu, czy nie wyszedł mi może jakiś pryszcz i w jak tragicznym stanie są tego dnia moje włosy.

W pewnym momencie jednak moje spojrzenie skupiło się na czymś zupełnie innym. Na mojej szyi i dziwnym śladzie, który na niej dostrzegłem.

W pierwszej chwili pomyślałem, że to malinka. Skojarzyło mi się to z moim snem, bo chyba w bardzo podobnym miejscu Syriusz mi ją w nim zrobił, ale szybko zacząłem sobie tłumaczyć, że to nie może być malinka, bo przecież w realu z nikim się nie całowałem. Poszukałem więc w głowie jakiegoś momentu, w którym mogłem zrobić sobie siniaka albo zadrapać się w taki dziwny sposób. Może była to alergia, choroba, cokolwiek w tym stylu.

Im dłużej jednak próbowałem sobie udowodnić, że nie jest to malinka, tym bardziej czułem się przekonany, że to naprawdę na nią wygląda. Było to dokładnie takie, jak malinki. Dokładnie w tym miejscu, w którym Syriusz ją zrobił, już mogłem sobie to lepiej przypomnieć.

Ale to było niemożliwe.

Malinka ze snu nie mogła magicznie przenieść się na moją szyję w realu. Przynajmniej nie, jeśli nikt nie rzucił żadnego zaklęcia...

Przeszedł mnie bardzo nieprzyjemny dreszcz, kiedy to pomyślałem. To była dość szalona myśl, taka daleko idąca, pewnie nawet bezsensowna, ale coś w środku nie pozwoliło mi jej po prostu odrzucić.

Bardzo szybko ogarnąłem się do wyjścia tego dnia. Opuściłem też jedną lekcję. Potem na koniec jeszcze jedną, bo nawet jak poszedłem na lekcje, nie mogłem długo na nich wysiedzieć. Cały czas myślałem o tej malince. Założyłem oczywiście golf tego dnia, żeby nikt jej nie zauważył, ale mi to nie pomagało. Ja wiedziałem.

A książki pokazywały, że moje myśli wcale nie były niemożliwe i to wzmagało to moje okropne uczucie niepokoju, że stało się coś złego. Coś, co może mnie strasznie zaboleć.

Spędziłem długie godziny upewniając się, że moja teoria może być prawdziwa i cholera, że najprawdopodobniej jest.

Szedłem potem na spotkanie z Syriuszem z mocno bijącym serce. Ze strachu, że to okaże się prawdą. Do ostatniej chwili nie chciałem w to do końca wierzyć, ale musiałem wiedzieć. Musiałem go zapytać.

Liczyłem na to, że jeśli miałem rację, to przynajmniej nie okłamie mnie prosto w twarz.

Znalazłem go w dormitorium. Siedział przy oknie, ewidentnie męczył się z jakimiś lekcjami. Wracałem właśnie z biblioteki. Miałem głowę pełną myśli, ale też faktów. Dowodów w pewnym sensie. Mogłem więc skonfrontować Syriusza od razu, może nawet odezwać się ostrzej, poważniej, postawić go bardziej pod ścianą, ale naprawdę cały czas miałem nadzieję, że się mylę... Nie chciałem, żeby to było prawda. Chciałem ufać Syriuszowi, sądzić, że nigdy by czegoś takiego nie zrobił.

sleepwalkers || wolfstar ✔️Where stories live. Discover now