rozdział 2. tylko on i ja.

869 48 35
                                    

Remus

Wydawało mi się, jakby to był sen.

Ja i Syriusz, leżący na pomoście, drobinki brokatu i światła wirujące wokół nas.

Jego usta na moich.

Przez dłuższą chwilę to w ogóle do mnie nie docierało. Naprawdę mnie pocałował? Naprawdę tak po prostu to zrobił?

Nie wiedziałem, czy powinienem to odwzajemnić, czy to był dobry pomysł, czy mogło się to skończyć dobrze, ale mój mózg przyćmiony był przez alkohol i blanta, a usta Syriusz tak cudownie lekko muskały moje, że chyba bym zwariował, gdybym pozwolił mu się odsunąć.

Dlatego gdy po dłuższej chwili mojego braku reakcji chciał to zrobić, od razu przyciągnąłem go za kark i znowu złączyłem nasze usta.

Trochę mocniej, intensywniej, niż zamierzałem, ale nie przeszkadzało mi to, bo Syriusz odwzajemnił to dokładnie tak samo. Wplotłem palce w jego włosy, drugą rękę kładąc na biodro, a Syriusz położył się na mnie. Jego ręka też znalazła się w moich włosach, druga na klacie, a jego usta wyprawiały rzeczy, które nawet mi się nie śniły.

Nie całował mnie w grzeczny sposób. Ja jego też. Czułem gorąco w całym ciele od jego dotyku, zaciskałem palce w jego włosach.

Szybko pogłębiłem ten pocałunek. Bo chciałem więcej, bardziej. Poczułem, jak Syriusz uśmiecha się na ten gest, a potem wsunął rękę pod moją koszulkę.

Miałem wrażenie, że wypala ogniste ślady na mojej skórze w miejscach, gdzie jej dotykał. Z łatwością wyrwało to ze mnie westchnienie i też wsunąłem rękę pod jego koszulkę, zacząłem jeździć palcami po jego plecach. Chłonąłem uczucie jego nagiej skóry pod nimi, śledziłem każdą linię, każdą krzywiznę jego ciała. Syriusz głaskał mnie wtedy po klatce piersiowej. Zacisnął rękę na moim boku i w końcu zaczął się podnosić do siadu, ciągnąc mnie za sobą.

Nie przeszkadzała mi zmiana pozycji. Wtedy nie przeszkadzało mi nic, dopóki czułem pod palcami jego skórę, dopóki jego język dotykał mojego. Usiedliśmy więc i objąłem Syriusza wtedy jeszcze mocniej, przyciskając go bardziej do siebie. Nadal nie mogłem się od niego oderwać. Był uzależniający. Dosłownie żadna komórka w moim ciele nie chciała przestać, ale w końcu to Syriusz odsunął się ode mnie.

Spojrzał mi w oczy i powiedział:

– Chodźmy do wody.

W pierwszej chwili w ogóle nie dotarło do mnie, co powiedział. Patrzyłem na niego, uspokajając się, bo to było dla mnie po prostu... intensywne. Zbyt mocne, żeby tak po prostu od razu przejść do normalnej rozmowy. Cały czas patrzyłem na jego usta, oddychając głęboko. Czułem, jak pieką mnie policzki.

Dopiero po dłuższej chwili byłem w stanie spojrzeć mu w oczy i normalnie się odezwać, chociaż nadal do końca nie dowierzałem tej sytuacji.

Naprawdę całowałem się z Syriuszem?

– Do wody?

Syriusz kiwnął głową. A ja musiałem się skupiać, żeby moje spojrzenie nie uciekało do jego ust.

– Do wody.

– Po co?

Nie myślałem wtedy logicznie. Myślałem tylko o tym pocałunku. O jego dłoniach na moim ciele. O tym, jak nierealne to było.

– Popływać. I całować się w wodzie.

– Okej. Brzmi świetnie.

Odpowiedziałem to zdecydowanie szybciej, niż cokolwiek pomyślałem, ale niczego innego wtedy bardziej nie chciałem, niż go całować. Nieważne gdzie.

sleepwalkers || wolfstar ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz