Rozdział 2

207 11 10
                                    

Lilith

Barwa czerwona (czerwień) - jedna z addytywnych barw podstawowych. Na kole barw dopełnia barwę cyjanową.

Zmęczona dzisiejszymi tańcami, ściągnęłam wysokie obcasy i rzuciłam nimi w kąt. Zacisnęłam mocniej czarny szlafrok, aby chociaż przez chwilę, nie paradować w czerwonej bieliźnie. Zazwyczaj podczas występów byłam odziana w odcienie czerwieni. Reszta dziewczyn nie przejmowała się i chodziła półnago bez żadnego wstydu. Domyślałam się, że przyszło im to z pewnym wiekiem. Usiadłam na rozsypującej się sofie w kolorze musztardy. Musiałam jak najszybciej rozmasować obolałe stopy. Sięgnęłam dłonią do przenośnej lodówki, aby wyciągnąć z niej lodowatą wodę. Nie tak bardzo mój organizm potrzebował nawodnienia, jak stopy, zimnego okładu.

- Jestem wykończona. - zdyszana Tangerine wyrwała butelkę z mojej dłoni.

- Błagam cię, bez szczegółów. - odparłam zniesmaczona, sięgając po drugi napój.

- Nie przesadzaj. Gdybyś zaczęła robić to, co reszta, nie musiałabyś płakać po kontach, że brakuje ci pieniędzy. - oddała mi pustą butelkę, wstając z krzesła. - Przemyśl to młoda, bo wieczne zamalowywanie siniaków, nie wróży nic dobrego dla twojego zdrowia. - mrugnęła do mnie na odchodne. 

Przekręciłam oczami na widok plastiku w mojej dłoni. Wstałam leniwie w stronę kosza, znajdującego się w rogu pomieszczenia.

Rudowłosa miała rację, lecz nie mogłam sprzedać ciało za pieniądze. Nie potrafiłam przełamać swojej psychiki. Wolałam obrywać od rodziców z powodu niskiej pensji niż nie móc spojrzeć na swoje odbicie w lustrze. Wiedziałam, że wiele kobiet musi to robić i większość z nich robiła to dla dzieci, ale ja wolałam głodować niż poczuć dłonie obcego mężczyzny na swoim ciele. Poza tym w mojej umowie nie było mowy o prywatnych tańcach, więc nie musiałam zaprzątać sobie tym głowę.

Do pomieszczenia zawitał Nelson, który wodził wzrokiem po wszystkich dziewczynach. Nie przejmował się półnagimi ciałami, a one, przyzwyczajone do obecności ochroniarzy, nawet przez chwilę nie próbowały zakryć swoje krągłości. Miał poddenerwowany wyraz twarzy, tak jakby coś się stało lub miało się stać w niedalekiej przyszłości. Zatrzymał oczy w momencie złapania ze mną kontaktu wzrokowego.

Kiwnął głową w moją stronę. 

- Big Papa cię wzywa do swojego gabinetu.

Nie spodziewałam się wypowiedzianych słów przez ochroniarza.

W pomieszczeniu zapanowała głucha cisza, która doprowadzała do pisku w moich uszach. Nie słyszałam dochodzącej muzyki z sali obok. Światło również wydawało się, jakby lekko przygasło. Dziewczyny przeniosły spojrzenia pełne strachu w moją stronę, co sprawiło, że otrząsnęłam się, z obłoków.

Kiwnęłam głową na znak, że zrozumiałam słowa mężczyzny. Niepewnie kroczyłam w stronę ochroniarza, który przytrzymywał dla mnie czarne drzwi. Miałam złe przeczucia, a intuicja jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. Wypuściłam powoli powietrze przez usta. Gdy postawiłam delikatny krok przez próg, do moich uszu dotarła jedna z piosenek, której słowa znałam na pamięć. Próbując opanować nerwy, nuciłam pod nosem, klepiąc palcami o boki moich ud.

Klub był cały bordowo czarny. Bordowe ściany, czarne drzwi oraz podłogi. Nawet sufit był czarny. Jedynie lampy oraz ramy luster były złote. Dopiero gdy postawiłam stopy na szklanych schodach, poczułam, że byłam boso. Zażenowana swoją niezdarnością przymknęłam oczy. Idąc dalej przed siebie, wpadłam na coś twardego. Przestraszona cofnęłam się zbyt gwałtownie. Próbowałam ratować swoje ciało przed upadkiem, lecz miałam za daleko poręcz. Poczułam silne szarpnięcie za sznurek szlafroku, przez co moje ciało przylgnęło do ciała osoby, która uratowała mnie przed upadkiem.

Soul in FlamesWhere stories live. Discover now