#34

730 67 12
                                    

- jaka wojna Katsuki? Czy ciebie już do końca pogrzało? - chlapnąłem go wodą z wany na co ten zaskoczony spojrzał na mnie krzywo. - to co robisz jest bardzo nie odpowiedzialne.

- ale sam się kurwa prosi! Przecież przedstawiłem ci sytuację.

- wiem Katsuki. To co zrobił jest oczywiście okropne i sam mu nie wybaczę jednak wojna nie jest tu najlepszym rozwiązaniem.. nie chcesz chyba by nasze dziecko wychowywało się w czasach wojny prawda?

- ja .. tch. - położył głowę na wannie i już nic nie powiedział.

- eh.. dobra koniec tej kąpieli. - wstałem z wanny i stanąłem na dywaniku rozłożonym pod nią. - podasz mi ręcznik?

- hm.. no nie wiem.. chyba wolę cię bez.

- Katsuki! - jebłem go w głowę na co ten się zaśmiał po czym wstał i podszedł po ręcznik.

- a co jak ci nie dam?. Ja mam teraz władzę nad ręcznikiem i to ja jestem ubrany

- nawet. Nie. Próbuj. Ostrzegam cię Bakugo Katsuki.

- pf.. - uśmiechnął się szyderczo poczym wyszedł z MOIM ręcznikiem z łazienki zostawiając mnie bez ubrań i ręcznika.

- KATSUKI DO CHOLERY!

- oj się już tak nie denerwuj, złość piękności szkodzi. - wrócił do środka rzucając mi ręcznik.

- dziękuję. A teraz wypierzaj.

- ha?

- słyszałeś. Wypierzaj i nawet mnie nie denerwuj.

- ojej ktoś dostał humorki..- zaśmiał się znów wychodząc z łazienki.

Nie ważne.. podstawa to spokój.. wziąłem kilka głębszych wdechów i wytarłem się po czym przebrałem się w świeże ubrania.

No i oczywiście zapomniałabym wspomnieć.. lekarz wypuścił mnie z skrzydła szpitalnego bym odpoczął u siebie a wrazie jakiś niepokojących objawów mam wrócić.

- ojej kochanie jak ty dziś promieniejesz.. - spojrzałem na Katsukiego spod łba na co ten tylko uśmiechnął się i wrócił do telefonu.

- ale ty mnie dziś niemiłosiernie irytujesz..

- oj no tylko się z tobą drocze co ty taki nie w humorze dzisiaj hm?

- nie wiem ... Nie czepiaj się.. mam ochotę mieć zły dzień i mam do tego prawo.

- ale ja się nie czepiam, oczywiście, że masz prawo mieć gorszy dzień.

- no właśnie.

- choć poprzytulamy się i będzie ci lepiej.

- nie , wychodzę.

- gdzie? Przecież dopiero wypuścili cię z skrzydła szpitalnego. Nigdzie nie idzesz.

- idę się spotkać z Uraraka.

- nie idzesz. Ona może przyjść tu.

- ale-

- nie ma ale. - wstał z łóżka i podniósł mnie po czym położył na łóżko i zamknął w swoich ramionach.

- Katsuki ja naprawdę muszę iść

- nie musisz, mówię ci niech ona przyjdzie tu.

- ale ja chcę z nią porozmawiać na w 4 oczy.

- masz jakieś tajemnice ?

- nawet jeśli to co z tego.- próbowałem się mu wyrwać jednak ta walka wogóle nie była wyrównana.

- myślałem, że mówimy sobie prawdę?

- daj spokój. Nie wszytko musisz wiedzieć.

- ale chcę.

- a ja chcę byś mnie do cholery puścił. Zaraz mnie zdenerwujesz.

- ale czy ty nie rozumiesz, że powinnieneś odpoczywać?

- nie było by żadnego problemu gdyby nie to , że musiałeś !...- złapałem się za usta zdając sobie sprawę z tego co chciałem powiedzieć. - znaczy..

- co chciałeś powiedzieć.

- nic , już nie ważne..

- nie no , śmiało Izuku. Powiedz co ci leży na sercu.- puścił mnie jednak czułem , że był zirytowany.

- przecież mówię , że nie ważne.

- przecież wiesz , że nie jestem głupi. Powiedz mi to raz a porządnie w twarz.

- przestań! Skoro wiesz co miałem na myśli to po co zmuszasz mnie bym to powiedział! - wstałem z łóżka odsuwając się.

- bo widzę , że dalej wcale nie pogodziłeś się z tym , więc kurwa powiedz, że dalej coś jest nie tak.

- obiecałem sobie , że nie będę ci tego wypominać bo nie chce. Wiec przestań znów robić awanturę o byle co.

- skoro dalej do tego wracasz to znaczy, ze nie jest okej.

- A jak ma być okej do cholery Katsuki?! Mam kurwa 16 lat dziecko w drodze zmuszono mnie do małżeństwa by chronić kraj , mój przyszły mąż jest moim .. - zatrzymałem się na chwilę nie chcąc używać tego słowa pomimo tego , że wiedziałem, że jest ono właściwe.

- gwałcicielem?

- tak..

- czyli tak dalej to widzisz.

- a jak chcesz bym to widział do kurwy - powiedziałem łamiącym głosem z łzami - jak mam to inaczej widzieć jak tak to właśnie wygląda..

- to po cholerę mówisz , że mnie kochasz jak teraz to cofasz?!

- nie powiedziałem nic takiego, że to cofam! Poprostu..

- dobrze wiesz co , to prostu nie ma sensu teraz. I ty jesteś zły i ja. Doknczymy to jak oboje ochłoniemy. Ale cieszę się , że powiedziałeś w końcu prawdę. - wstał i poszedł do drzwi.- możesz se iść do tej Uraraki nie chce wyjść jeszcze na takiego który zamyka cię na klucz pomimo tego , że poprostu się martwię.

- ale.. nie to miałem na myśli..

- Izuku przecież przed chwilą to powiedziałeś, zdecyduj się , bądź bardziej pewny swoich słów i dopiero wtedy mów. - wyszedł trzaskając drzwiami a ja porostu usiadłem na podłodze płacząc.

No i po chuj to wyciągnąłeś ty debilu..

~Walka o Lunę~ {bakudeku} {omegaverse}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz