Keczup Atakuje: Zabójczy Przypływ

3 0 0
                                    

Alice dotrzymała słowa. Chociaż nie nakopała jeszcze Edziowi, zapakowała jego i Bellę do auta z zamiarem odstawienia obojga do Widelcowa, uprzednio zezwalając na szybkie pożegnanie z mommy Belki.

Docisnęła pedał gazu, jak towiańczycy dociskali Mickiewicza i ruszyli w tryb turbo, dostępny tylko dla wybranych (posiadaczy żółtych aut).

Nim dotarli na autostradę, Bella oznajmiła, że musi do łazienki. Alice zaparkowała na stacji, by przy okazji zatankować. Edłord eskortował swą wybrankę pod same drzwi, gdzie ostro rozważał wejście z nią do środka, by strzec jej bezpieczeństwa i pilnować czy nie topi się w kiblu. Nie mógł jednak przekroczyć progu damskiej łazienki, więc poszedł na spacerek.

I w tedy go zobaczył. Stał tam na półce we wnętrzu stacji, w pełnej okazałości, piękny i rumiany.
Keczup.

Edłord dopadł do półki i najwyższym wysiłkiem powstrzymał się przed opróżnieniem najbliższej butelki. Zaniósł naręcze keczupu do kasy i nawet nie przejął się, że stacja ogołociła go z hajsu. Goły i wesoły wrzucił zdobycz do auta, nie zwracając uwagi na side eye siostry i poszedł odebrać Bellę z łazienki.

Alice włączyła radio. Wybrała stację grajacą jakieś popowe gówno na zmianę z rockiem i nie wiedzieć czemu mszalnymi pieśniami. Bella nie miała charakteru, a co za tym idzie opinii, więc tylko bujała się do rytmu na fotelu pasażera. Siedzący z tyłu Edward był zbyt pochłonięty leżącym obok keczupem, by zwrócić uwagę na tak błache sprawy jak tło muzyczne.

Nie minęła godzina, gdy Bella znów zażądała postoju. Alice posłusznie skręciła do najbliższego Shella. Edward nie skomentował. Wysiadł z samochodu i potuptał za Bellą jak szczeniaczek, by mieć pewność, że nikt po drodze nie porwie jej ani nie zamorduje.

Gdy sytuacja powtórzyła się jeszcze trzy razy w ciągu dwóch godzin, nawet wampiry, które są zbyt estetik, by sikać, nie mówiąc już o sraniu, zaczęły nabierać podejrzeń; za dużo czasu spędzili wśród ludzi, żeby nie zauważyć, że coś jest nie tak.

- Bello... - zaczął Edłord, nie widząc, jak sformułować wypowiedź.

Dziewczyna odwróciła się. Założyła włosy za ucho.

- Nie sądzisz, że... - przełknął ślinę. - To trochę często? To znaczy, czy w wszystko w porządku?

- Nie jesteśmy specami... Carlisle pewnie wiedziałby, co ci jest - wtraciła Alice, zerkając na nich zza kierownicy. - Czy ktoś próbował cię otruć?

Bella poruszyła się nerwowo. Zgarbiła się, uniosła dłoń do twarzy i wykonawczy dziwny gest zatrzęsła się, trzepocząc rzęsami. W całości dało to efekt zbliżony do ataku jakiejś paskudnej choroby.
A przynajmniej dałoby, gdyby Bella Swan nie zachowywała się tak na codzień.

- Nic mi nie jest - odwróciła wzrok. - Po prostu zatrzymajmy się na chwilę.

- Bello, możesz nam powiedzieć - Alice mówiła łagodnie niczym bracia Hajle z Rodziny Banknotów. - Martwimy się.

- To dla twojego bezpieczeństwa - dodał twardo Edłord.

- To naprawdę nic takiego - skuliła się. - Po prostu to... Po prostu ja... Uh, no wiecie, to... Mam...

Edward zaczął się zastanawiać czy Belli nie spadło jednak coś na głowę w tym kiblu, bo zacinała się jak komputery ze szkolnej pracowni. Powinien był jednak iść ją chronić...

- Mam keczupowe dni - wymamrotała w końcu.

- Masz co? - Alice zmarszczyła brwi w konsternacji.

Edłord spojrzał na niebezpiecznie kurczące się zapasy keczupu na siedzeniu obok, przeniósł wzrok na Bellę, znów spojrzał na keczup.

- Czym są keczupowe dni i gdzie mogę to dostać?

- Nie możesz - Bella pokręciła głową. - I dlaczego miałbyś chcieć? To okropne... Gdy mnie przemienisz, wreszcie się skończy...

- Wampiry nie mogą mieć keczupowych dni?

No tak. Potwór bez duszy nie zasługuje na coś tak pięknego...

- Rose mówi, że nie - potwierdziła jego obawy. - Ale no... Edwardzie, ty jesteś mężczyzną... - zawahała się. - Prawda?

Edłord zmarszczył brwi. Co to ma z tym wspólnego? Że niby mężczyźni nie lubią keczupu?

Zapadła by niezręczna cisza, ale chujowy pop Alice wciąż wydobywał się z głębin radia, rozświetlając atmosferę niczym wujek z wesela.

- To możemy się zatrzymać? Mam w majtkach keczupową katastrofę.

Edward aż podskoczył na tylnym siedzeniu. W majtkach? Keczup? To jakaś innowacyjna forma spożycia płynu bogów? I dlaczego on nie mógł spróbować?

Tymczasem przez twarz Alice przewaliła się cała gama emocji, od szoku, poprzez zrozumienie do zwykłego rozbawienia.

- Ah, więc to są 'keczupowe dni' - pokręciła głową. - Oczywiście, zaraz się zatrzymamy.

Edward na keczupowym haju / Good Omens uniwersum rozszerzoneWhere stories live. Discover now