#5 Makarony

3 1 0
                                    

- Nie wierzę, że on tu mieszka, serio - skomentowała Charlotte patrząc na wielki dom Olivera i przy okazji dzwoniąc dzwonkiem do bramy. W rękach miały potrzebne rzeczy do projektu, chociaż nie brały zbyt wiele, bo znając zapał chłopaków będą kończyć same. Dzisiaj może cokolwiek ustalą.

- Ja bym nie chciała tak dużego domu, bałabym się, że mnie okradną, a ostatnio coraz więcej złodziei w okolicach. Mój mi wystarczy. - Odpowiedziała czterooka i wtedy ich dyskusja się skończyła, bo z piknięciem brama się rozsunęła, a ciemnoskóry wyszedł przed dom.

- Zapraszam panie w moje skromne progi, znowu. - Zaśmiał się sam z siebie, ale nikt poza nim tego nie zrobił. Mus to mus, trzeba z nimi współpracować, ale to nie oznacza, że od razu się kumplować na pół tygodnia.

Blondyn już czekał w wielkim, przestronnym salonie z widokiem na taras i podwórko z basenem. Widać, że oboje już z niego korzystali, bo mokre włosy, brak koszulek i klapki na stopach raczej nie świadczyły o szukaniu materiałów na biologię.

- Ubierzcie się, bo to niesmaczne, jeszcze Sam okulary pękną - skomentowała dziewczyna i rozsiadła się w narożnej kanapie starając się ignorować dwóch dobrze wyglądających idiotów, którzy czasem poprawiali jej humor, ale chyba nie robili tego umyślnie, bo na pewno ich plan był odwrotny. Samantha uniosła brew patrząc na przyjaciółkę i nie rozumiejąc, dlaczego musi być od razu taka kąśliwa, sama nie miała nic przeciwko takim widokom, bo nie była na tyle towarzyska, by chodzić w jakieś towarzyskie miejsca i podziwiać przystojnych chłopców. 

- Nie bądź taka - upomniała ją siadając po skosie stołu i wyciągając notatnik. Chłopcy co prawda grzecznie ubrali koszulki rozbawieni, ale bez dyskusji, by się nie obeszło.

- Właśnie blondi, nie bądź taka. Wiem, że lubisz te widoki. Zawsze się przyglądasz jak ciotka palaczka fajkom. - Podszedł do niej bliżej i otrzepał włosy jak pies chlapiąc ją, na to co dostał dekoracyjną poduszką z kanapy.

- Oj lepiej mnie nie denerwuj dzisiaj - wstała w bojowym nastroju.

- Zaczyna się - westchnęła Sam rozpakowując torebkę, a Oliver tylko rozbawiony podał dwie nowe szklanki na stół i sok pomarańczowy.

- Zawsze możemy ich zakneblować w osobnym pokoju, widziałem w filmach, że to działa. Jedno zwykle pada trupem, ale przynajmniej już się nie kłócą - wzruszył ramionami i zabrał proteinowe ciastko z talerzyka. Potrafił się zająć gośćmi, bo przy takim domu miał ich naprawdę często, ale Brayden już miał samoobsługę u niego.

- Bo co mi zrobisz? Rzucisz drugą poduszką? A może ciastkami? - Odpowiedział ciekawy i cofnął się o krok rozczesując włosy palcami i strzepując wodę w jej kierunku.

- Zabiję. - Twardym krokiem ruszyła w stronę patio wiedząc, że pójdzie za nią i wtedy będzie mogła go zdzielić dwoma makaronami do pływania. Chłopaki pewnie sami się nimi okładali teraz lub pięcioletnia siostra Smitha uczyła się pływać.

- Nie ma tak łatwo! - Pobiegł za nią i oberwał dwa razy po głowie i nogach mokrą pianką, a dziewczyna od razu zaczęła się szczerze śmiać. Nienawidziła go, ale zawsze potrafił ją rozbawić. Zaraz z piskiem zaczęła z nim walczyć na chlapiące wodą zabawki i walić gdzie popadnie, bo teraz skupiała się na samoobronie. - I co? Wymiękasz?

- Ani trochę! - Uciekła ze śmiechem rzucając tym w niego, ale zrobił unik i dogonił szybko dziewczynę. Chwycił ją w talii od tyłu na tyle szczelnie, by się nie wyrwała i zaczął ją nie za mocno okładać po głowie, na co tylko próbowała się chronić i nie mogła przestać śmiać. Przy takich beztroskich zabawach naprawdę czuła się bezpieczna, nawet jeśli potem ją piekło w niektórych miejscach. - Dość, dość! - Wtulała się w niego plecami, zakrywając głowę i twarz  przed ciosami.

Tymczasem Sam i Oliver zaczęli się zastanawiać ile lat jeszcze będzie musiało minąć, nim do tych dwoje dotrze cała prawda. Bywało sporo momentów, gdzie zostawali na osobności i mogło się sporo wydarzyć, ale najwidoczniej byli na tyle oporni, że wracali do punktu wyjścia.

- Powiedz, że jestem najlepszy i nie masz ze mną żadnych szans - zaprzestał na chwilę obejmując ją trochę mocniej.Nawet nie sięgała mu do brody, więc musiał się trochę nachylić. Takie walki to był jedyny pretekst, by móc ją objąć tak, aby niczego nie podejrzewała. Sam nie wiedział co się dzieje w jego głowie, ale był tylko facetem, nie chciał zaprzątać sobie głowy miłostkami, dlatego do tej pory był singlem. A może czekał właśnie na nią?

- Zapomnij! - Spróbowała się wyrwać, ale to nie poskutkowało, więc ledwo obróciła się do niego przodem i odepchnęła się od jego torsu, ale zareagował na tyle szybko, że ciasno wylądowała w jego ramionach przy okazji zaczynając ją znowu okładać po całym tyle. Po chwili jednak przestawał stopniowo, by po prostu instynktownie ją obejmować.

Charlotte oparła czoło o jego mostek powoli się uspokajając.

- Nienawidzę cię. Jesteś...taki upierdliwy - powiedziała zmęczona walką i przymknęła oczy. Jak na kogoś kto zawsze był przy niej, by ją wkurzać, dodatkowo rozśmieszał totalnymi głupotami.

- Ty też, Lot. - Upuścił makaron i po prostu położył dłoń na jej głowie, dlaczego tak nad sobą nie panował w jej obecności? Zdecydowanie wolał obserwować jej uśmiech, niż zły humor.

- Nie mów tak do mnie - w odwecie uszczypnęła go w bok.

- Au -  skrzywił się lekko i westchnął. - Antykoncepcja. - Dodał po chwili, a dziewczyna otworzyła oczy mając mindfucka wymalowanego na twarzy i odsunęła się powoli, by na niego spojrzeć.

- Co? - Zrobiło jej się trochę gorąco, ale nie wiedziała dokładnie z jakiego powodu.

Nachylił się powoli nad jej uchem i cicho powiedział:

- Projekt. 

- No przecież wiem! - Odkrzyknęła speszona i z impetem odepchnęła go, tym razem skutecznie. Chwyciła podłużną gąbkę z trawy i mocno zdzieliła go w głowę, ale ten tylko się zaśmiał. Naprawdę ją wkurzał.

- Ej, bo moi starzy niedługo wrócą, więc jak chcecie gumki to są w moim pokoju! - Krzyknął z progu patio Oliver, na co dziewczyna tylko zdzieliła go w ramię przechodząc obok.

- Sami kretyni z was. - Jak mogli sobie żartować z takich rzeczy? I dlaczego jej się to podobało? Na pewno z nie jedną już tak pogrywali. Ba! Może i nawet trójkąty robili? Wcale, by jej to nie zdziwiło, w końcu przystojni sportowcy mają dziewczyn jak na pęczki. Za to jeszcze bardziej go nie lubiła. Wolała, gdy był uroczym chłopcem w okularkach. Chociaż wtedy nie mogła go bić, bo taka zasada niby, ale w drugą stronę to nie działało.

- Jak się dzielimy? - Spytała Sam, gdy już wszyscy grzecznie siedzieli w jednym miejscu.

- Każdy po trzy slajdy?

I tak zaczęło się omawianie podstawowych kroków i szukanie informacji. Mile zaskoczona przyglądała się jak Brayden współpracował i wychodził z kolejnymi pomysłami. Skubany, był inteligentny i kreatywny, ale wciąż nie zapomni, jaki był podły parę lat temu. Czasem wciąż mu się zdarzy, tak jak każdemu, ale wtedy to był nie do zniesienia.






You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 30, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Wiedz, że...Where stories live. Discover now