#1 Porażka

5 1 0
                                    

- Wiesz co? - Spytała poirytowana, odwracając się na pięcie w jego kierunku.

- Wyprowadzasz się? - Parsknął śmiechem i przekrzywiając lekko głowę w bok spojrzał na jej rozmierzwione dwukolorowe włosy i wściekłe spojrzenie, które wręcz uwielbiał.

- Naprawdę Cię nienawidzę — wycedziła przez zęby i szybkim krokiem zniknęła za rogiem.

Chłopak tylko uśmiechnął się pod nosem rozbawiony. Niemiłosiernie bawiła go jej oburzona mina, gdy wygrywał z nią we wszystko, co się dało. 

~~~~~

- Anderson i Smith — donośny ton nauczycielki od razu sprowadził ich na ziemię i spojrzeli się na kobietę, próbując powstrzymać łzy od śmiechu. - Przeszkadzam wam?

- Nie no, skądże — ironicznie odparł ciemnoskóry chłopak — proszę kontynuować Pani Johnson. - Odparł z szerokim i lekceważącym uśmiechem, na co kilka osób zachichotało pod nosem. Za to blondyn wręcz położył się na ławce, chowając głowę w ramionach i zduszając śmiech. Biolożka tylko westchnęła i pytając siebie: "Na czym to ja skończyłam..." wróciła do omawiania tematu.

Charlotte westchnęła poirytowana. Naprawdę? Dzień z tą dwójką jest istną mordęgą dla niej, a jak na złość jeden z nich-i to ten "najtrudniejszy" ma wręcz idealną frekwencję. Ciągłe śmieszkowanie, czepianie się szczegółów i inne tego typu bzdety strasznie ją irytowały. Dlaczego? Bo trwało to już kilka lat, więc czy nie pora w końcu dojrzeć? W końcu za niecałe dwa lata nie będzie już traktowany tak ulgowo, starając się o rekomendacje.

- Dzieciak — skomentowała cicho dziewczyna, na co tylko w ciszy spojrzała na nią przyjaciółka obok.

- Jesteś pojebany — skomentował szeptem zielonooki i wyprostował się rozbawiony. Byli najlepszymi kumplami, odkąd pobili się o piłkę na boisku w drugiej klasie. Jeden miał złamany palec u ręki, a drugi nos, jednak zaczęło ich to wtedy tak bawić, że zapomnieli już, o co poszła ta cała kłótnia. Niesamowita zawrotność losu.

Dźwięk dzwonka jak zwykle sprawił, że na korytarzu i w salach zapanował istny harmider.

- Pamiętajcie, że za tydzień projekt do omówienia! - Krzyknęła kobieta, mając pełną świadomość, że może raptem połowa uczniów ją usłyszała, po czym zrezygnowana usiadła do biurka.

- Poczekaj na mnie — poprosiła przyjaciółkę i szybko podeszła do Pani Johnson.

- Jeśli chcesz mnie prosić o zmianę grupy, to zapomnij, Lotte — odparła obojętnie czterdziestolatka, zawieszając wzrok w sprawdzianach poprzedniej klasy.

- To nawet nie jest grupa. Przecież zrobimy za nich całą robotę, a oni jeszcze będą utrudniać — westchnęła, błagalnie na nią patrząc. - Sam i ja możemy zrobić to we dwie, ale tylko jeśli my dostaniemy za to oceny.

- Blondi, nie przesadzaj — odparł chłopak z tyłu klasy, wlekąc się do wyjścia.

- To nie ja tu jestem blond — skomentowała krótko, mierząc go wkurzonym spojrzeniem. W końcu z natury miała brązowe włosy, a blond refleksy to inna sprawa. W porównaniu do niego, za co większość dziewczyn się w nim podkochiwała. Ale najwidoczniej obchodził je tylko wygląd. Charakter miał paskudny.

Uśmiechnął się szeroko i spojrzał na profesor.

- Może Pani ją już wyrzucić z sali, zrobiMY ten projekt WSZYSCY RAZEM — zaakcentował i mijając ją, zdzielił ją lekko sobą w bok, na co dziewczyna zacisnęła dłoń na pasku od torby.

W końcu dołączyła do Sam przed klasą.

- Nic z tego. Nie wiem, jak to zrobimy, ale nie dostaną pozytywnej oceny za nic. Już tego dopilnuję — zapewniła ją i ruszyła przed siebie. Ta zaś z uśmiechem pokręciła głową i dorównując kroku; zdjęła okulary z nosa, by je przetrzeć.

- Może nam się uda. Możemy zrobić, a oni będą prezentować — zaproponowała.

- Hmm... Wątpię, że to się uda, nie nauczą się, zapomną i z ich improwizacji ledwo zaliczymy. Może faktycznie niech lepiej nic nie robią?

- Jak chcesz — wzruszyła ramionami. To był typ osoby, który robił, co musiał, nic nadto. - Najchętniej bym poszła spać. Nie chce mi się tego robić. To w ogóle nie moje klimaty.

- Haha! No co ty mówisz? "Antykoncepcja'' ci nie odpowiada? To bardzo ważny temat. Matka Braydena najwidoczniej też jej nie lubiła — zażartowała Charlotte i napiła się solidnego łyka swojej wody.

- Tobie nie będzie potrzebna, pasztecie — na te słowa z tyłu dziewczyna, aż się zachłysnęła. - A nie mówiłem? Jesteś wystarczająco głupia, by nikt cię nie chciał tknąć — parsknął śmiechem blondyn, a Sam i Oliver po prostu popatrzyli na każdego. Czyżby znowu miała być afera?

- Na Ciebie jakoś wszystkie idiotki lecą- palnęła na szybko, po czym chłopcy wybuchnęli śmiechem, a okularnica otworzyła szerzej oczy, próbując się nie zaśmiać. Niestety to jej przyjaciółka-Charlotte Roberts nie była dobra w improwizacji. A już tym bardziej w sprzeczkach.

- Więc pora na Ciebie — mrugnął dziewczynie i za nim ta znowu powiedziałaby coś głupiego, ruszyli do innej sali.

Szatynka wzdychając męczeńsko oparła głowę na ramieniu przyjaciółki.

- Sami, zabij mnie. Albo jego. Przynajmniej ci nie będzie szkoda — wymamrotała. Dlaczego zawsze musiał ją zaskakiwać? Jakby słyszał każde jej słowo, traktując jako nową okazję do żartów. Dziewczyna wręcz uwielbiała te spokojne dni, gdy chłopak miał treningi i osobne lekcje. Ale nie zawsze tak było.

A szkoda. 

*******************************************

Mam nadzieję, że dacie szansę tej książce, a mi uda się ją dokończyć ^^

Wiedz, że...Where stories live. Discover now