Rozdział 11

1.6K 224 216
                                    

Ostatnio mnie jakieś takie zniechęcenie życiowe dopada. Takie dziwne uczucie, że w życiu niczego tak naprawdę nie osiągnęłam. Oczywiście to nieprawda, ale jakiś idiotyczny głosik w głowie, chrzani mi czasem takie głupoty.

Rozdział 11

Powiedzieć, że Dumbledore i Snape byli zaskoczeni, kiedy w trakcie ich rozmowy w gabinecie dyrektora, do drzwi zapukał Draco Malfoy, byłoby sporym niedopowiedzeniem. Młody Ślizgon miał wprawdzie minę, jakby chciał być wszędzie, byleby nie w tym właśnie miejscu, ale z jakiegoś powodu nie odwrócił się na pięcie.

– Wejdź Draco. – Dyrektor gestem pokazał mu, żeby zamknął za sobą drzwi i usiadł. – Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się, że kiedyś cię tutaj zobaczę. W czym mogę ci pomóc?

– To wina Pottera, że tu jestem – burknął, a Severus prawie stracił swoją maskę obojętności. Już dawno powinien przestać się dziwić, że Pottera nie obowiązują chyba żadne prawa i robi wszystko, żeby słowo „niemożliwe" nie dotyczyło jego osoby. – Namówił mnie, żebym tu przyszedł.

– Jak rozumiem, nie miałeś na to ochoty? – spytał Dumbledore.

– Nie, ale w obecnej sytuacji uznałem, że ma rację. Ledwo przechodzi mi to przez gardło, ale tak właśnie jest. Przemyślałem wszystkie za i przeciw i doszedłem do wniosku, muszę przewartościować pewne rzeczy.

– Mądra decyzja – pochwalił go Dumbledore.

Severus przyglądał się swojemu uczniowi. Jeśli ten zdecydował się szukać pomocy u Dumbledore'a, to był to dowód na to, że Draco mógł mieć od dawna wątpliwości, czy podoła zadaniu, które przed nim postawiono. Naturalnie w obecnej sytuacji pozycja Mistrza Eliksirów była zagrożona. Równie dobrze za jakąś godzinę Czarny Pan mógł się dowiedzieć, że Severus nie jest jego wiernym sługą, a Draco postanowił wykorzystać zdobytą informację na swoją korzyść. Znał jednak chłopaka na tyle, żeby wiedzieć, że schowanie dumy do kieszeni przyszło mu z trudnością i wcale nie był zadowolony z tego, że musiał szukać pomocy.

Draco był Malfoyem, a Malfoyowie zawsze kalkulowali, jak nagiąć sytuację dla swoich korzyści. Jeśli jakimś cudem Potter przekonał go, że więcej skorzysta na współpracy z Dumbledorem w obecnej sytuacji i Draco się zgodził, to nastąpił po prostu cud. Złoty Chłopiec dokonał tego, czego on sam nie potrafił. Wiele razy próbował rozmawiać z młodym Ślizgonem i namówić go, żeby przyjął jego pomoc, ale te rozmowy nic nie dawały. Draco zawsze twierdził, że Severus próbował zebrać zaszczyty dla siebie. Teraz coś się zmieniło i była to zmiana na lepsze.

Dwie godziny później Severus opuścił gabinet dyrektora w towarzystwie swojego podopiecznego.

– Nie wiem, co takiego nagadał ci Potter, ale najwyraźniej w końcu zrozumiałeś, że zawsze chciałem dla ciebie jak najlepiej – odezwał się, patrząc na Draco.

– Sam nie mogę uwierzyć w to, że go posłuchałem. Powiedział mi coś, co mną trochę wstrząsnęło i chyba to mnie przekonało – odparł.

Dziedzic Malfoyów wyjawił wszystko. Jakie zadanie postawił przed nim Czarny Pan, jak został zmuszony do przyjęcia Mrocznego Znaku i co spotka jego rodzinę, jeśli zawiedzenie. Przyznał, że czuł się w tym wszystkim tak osamotniony i tak przytłoczony, że nawet nie chciał słyszeć wcześniej o pomocy. Bellatrix nakręcała go też, że to zaszczyt służyć ich Panu, a Snape jest wielce podejrzany i nie należy mu ufać. Osobiście Severus uważał, że była zwyczajnie zazdrosna, a szaleństwo Blacków wcale jej w tym nie pomagało. Była fanatyczką czystej krwi i czasem miał ochotę rzucić jej prosto w twarz, że Voldemort taki nie jest. Wątpił jednak, żeby mu uwierzyła. Jak nic oskarżyłaby go o rozpowiadanie kłamstw i ciskałaby w niego wszystkimi bolesnymi klątwami, jakie znała.

GajaOù les histoires vivent. Découvrez maintenant