Rozdział 6

1.6K 232 119
                                    

Ostatnio motywacja do pisania spada. Może to wina niekorzystnych warunków?

Rozdział 6

Severus już od jakiegoś czasu obserwował Pottera i nie mógł go rozgryźć. Spodziewał się raczej, że po śmierci tego kundla Blacka chłopak będzie w żałobie i częściej zobaczy go płaczącego. Tymczasem nic takiego się nie działo i zastanawiał się, czy chłopak tak dobrze ukrywał swoje emocje, czy po prostu bardzo szybko wszystko przepracował. Jakoś nie mógł uwierzyć w żadne z tych wytłumaczeń i czuł podskórnie, że coś się działo. Nie potrafił jednak powiedzieć, co to było dokładnie.

Od czasu, kiedy zobaczył, jakich książek szukał w bibliotece, był pewien, że coś było na rzeczy. Oczywiście, że uczniowie mieli różne zainteresowania i czytali różne rzeczy, ale Potter nigdy nie był mózgowcem. Jeszcze dziwniejsze było to, że Horacy wychwalał chłopaka za zdolności w eliksirach. Tego już zupełnie nie mógł zrozumieć. Kiedy on uczył tego przedmiotu, chłopak nie wykazywał żadnych większych zdolności w tej dziedzinie i jakoś nie wierzył, żeby nagle obudził się w nim talent jego matki.

Wiedział, że był niesprawiedliwy względem Gryfonów, a Ślizgoni często sabotowali ich pracę, ale musiał zachować pewne pozory. Miał awersję do domu, w którym był James Potter i nic nie mógł na to poradzić. Albus powinien się cieszyć, że ograniczał się do wlepiania szlabanów i odbierania punktów, bo Merlin mu świadkiem, że wiele razy miał ochotę kogoś przekląć. Aż dziwne było, że to nie Potter był jednak na szczycie jego listy. Nie znosił tego chłopaka, ale nie mógł zaprzeczyć, że miał w sobie jakiś taki urok osobisty. Nigdy w życiu jednak nie powiedziałby tego na głos. Już prędzej dałby się poczęstować Albusowi tym jego cholernym cytrynowym dropsem.

Już sobie wyobrażał minę dyrektora, gdyby nagle przyznał, że Potter jest w czymś dobry albo ma coś w sobie. Do końca swoich dni w tej placówce nie miałby życia i musiałby znosić głupie przytyki Albusa. Gorzej, że mieli też inny problem, a był nim sam dyrektor.

Dumbledore zawsze był dość ciekawski i niestety podatny na pewnego rodzaju pokusy. Tym razem jednak zrobił cos bardzo głupiego. Klątwa, którą na siebie sprowadził, zabijała go powoli i Severus musiał użyć całej swojej wiedzy i magicznych zdolności, żeby ocalić mu życie. Niestety było to tylko czasowe rozwiązanie. Albus nigdy nie pozbędzie się klątwy tak samo, jak on sam nigdy nie pozbędzie się Mrocznego Znaku. Czarny Pan musiałby w końcu wyzionąć ducha, żeby tak się stało. Może na świecie istniał ktoś, kto zdołałby im pomóc, ale szansa na spotkanie kogoś takiego w najbliższym czasie była jak jeden do miliona. Dyrektor mógł sobie mówić, że był pogodzony ze swoim losem, ale Severus mu nie wierzył. Mimo podeszłego już wieku mógłby jeszcze zdziałać bardzo wiele, gdyby nie okoliczności. Oczywiście nadal szukał sposobu, żeby mu pomóc i przeszukując bibliotekę, zauważył w niej wtedy Pottera.

Gryfon był tak pochłonięty swoimi poszukiwaniami, że zupełnie nie zwracał uwagi na otoczenie. Doświadczony szpieg szybko rzucił na siebie zaklęcie maskujące i schował się w cieniu, uniemożliwiając tym samym wykrycie go.

Od tamtego dnia zaczął go baczniej obserwować i doszedł do kilku wniosków. Bachor był jakiś taki spokojniejszy, nie dawał się tak łatwo sprowokować i gryzł się w język. Do tego jeszcze była ta jego dziwna drzemka na bijącej wierzbie, a ostatnio usłyszał fragment jego rozmowy z Luną Lovegood.

Tej dziewczyny nigdy nie mógł rozszyfrować. Była tak pochłonięta przez własny świat, że miało się wrażenie, iż nie zauważała tego, co ją otaczało. Jakim cudem Potter się z nią przyjaźnił, to nie miał najmniejszego pojęcia. Nabrał jednak podejrzeń, że coś się dzieje, kiedy żegnali się, żeby się rozejść do swoich domów.

GajaKde žijí příběhy. Začni objevovat